Jade
Przez całą noc nie mogłam zmrużyć oka, cały czas myślałam o Niallu, o jego tacie i o tym co powiedział mi ojciec. Za piętnaście piąta ubrałam się i wyszłam z domu, wiedziałam, że u Horanów nikt już nie śpi dlatego właśnie tam się skierowałam. Kiedy doszłam do celu stanęłam przed drzwiami, wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam dzwonek. Po chwili drzwi otworzyły się i stanął w nich Niall z potarganymi włosami i w dresach luźno zwisających na jego biodrach:
- Jade? Co ty tu robisz? - Zapytał wciągając mnie do środka.
- Nie mogłam spać, a nie chciałam się konfrontować z ojcem - odparłam i skierowałam się do salonu.
- Nie spałaś całą noc? - Zdziwił się wchodząc za mną do pomieszczenia.
- Nie, nie mogłam, cały czas myślałam o tym co powiedział mi wczoraj ojciec - westchnęłam siadając na kanapie.
- Co ci powiedział? - Spytał zajmując miejsce obok mnie.
- Powiedział, że jesteś takim samym skurwielem jak twój ojciec i tylko się mną zabawisz, a później porzucisz - powiedziałam, a na koniec głos mi zadrżał.
- To nie prawda - powiedział i przyciągnął mnie do siebie. Jego skóra była tak ciepła, a w jego ramionach czułam się tak bezpiecznie, że czułam, że mogę tak trwać wieczność:
- Choć poznasz moją mamę - powiedział i pociągnął mnie z do kuchni - mamo mamy gościa na śniadaniu - krzyknął wchodząc do kuchni, chociaż jego matka stała blisko nas.
- Nie krzycz nie jestem jeszcze głucha - powiedziała czarnowłosa kobieta - a ty pewnie jesteś Jade. Witaj, kochanie, jestem Alice, mam Nialla - dodała wyciągając do mnie rękę.
- Miło mi - odparłam ściskając jej dłoń.
- Podoba mi się, lepsza niż ostatnia - szepnęłam do Niall na co zachichotałam, a chłopak przewrócił oczami.
- Mamo - jęknął - z Rachel byłem w pierwszej klasie, teraz już umiem dobierać dziewczyny - dodał.
- Naprawdę? - Zaśmiałam się.
- Naprawdę - odparł i pocałował mnie w skroń.
- Dobra, siadajcie, zjecie śniadanie - powiedziała jego mama.
- W sumie nie jestem głodna - powiedziałam i zauważyłam zirytowane spojrzenie Niall - Niall, przestań - zwróciłam się do niego.
- Nie, musisz jeść - odparł poważnie.
- Nie jestem głodna - powiedziałam dokładnie oddzielając od siebie słowa.
- Znowu zasłabniesz - westchnął.
- Przesadzasz - jęknęłam.
- Ja się po prostu martwię - powiedział.
- Dobra, zjem, ale robię to tylko dla ciebie - mruknęłam.
- Oh, dziękuję - sarknął przewracając oczami.
- Nie jesteśmy ze sobą nawet jeden dzień, a ty już zaczynasz kłunię - podniosłam głos.
- Ja zaczynam? To ty jesteś uparta i nie rozumiesz, że bez jedzenia umrzesz - krzyknął.
- Uspokójcie się - powiedziała cicho Alice, ale żadne z nas jej nie słuchało.
- Może tak byłoby lepiej - wrzasnęłam.
- Dla kogo? Dla ciebie? - krzyknął.
- Dla każdego - odparłam.
- Nawet nie wiesz co mówisz - powiedział smutno.
- Co to za krzyki z samego rana? - Usłyszałam męski głos. Po chwili do kuchni wszedł czarnowłosy mężczyzna, prawdopodobnie ojczym Nialla. Spoglądał raz na mnie, raz na blondyna, raz na Alice i w końcu przemówił:
- Co mnie ominęło? - Zapytał.
- Damon to jest Jade, moja dziewczyna, Jade to jest Damon, mój ojczym - powiedział sucho Niall.
- Miło mi cię poznać - powiedział mężczyzna ściskając moją dłoń.
- Pana również - odpowiedziałam. Poczułam okropny ból w klatce piersiowe, kołatanie serca i nie mogła złapać oddechu. Złapałam się z bolące miejsce i z ból zwinęłam się na krześle:
- Gdzie masz? - Zapytał zdenerwowany Niall.
- W przedpokoju - odparłam cicho, a chłopak wybiegł z kuchni.
- Mamo daj mi szklankę wody - krzyknął wpadając do kuchni. Kobieta nalała wody do szklanki i podała blondynowi, a chłopak uklęknął obok mnie, dał mi jedną tabletkę i pomógł mi się napić. Po kilku minutach, po czas, których nikt nic nie mówił, leki zaczęły działać i mogłam normalnie oddychać:
- Lepiej? - Zapytał niebieskooki głaszcząc mnie po włosach.
- Trochę - odparłam cicho uśmiechając się do niego.
- Co się stało, kochanie? - zapytała czarnowłosa kładą mi rękę na ramieniu.
- Mam chore serce, czasami mi się tak zdarza, ale lekarze nie wiedzą dokładnie co to - odpowiedziałam.
- Przykro - uśmiechnęła się smutno.
- To moja wina, nie potrzebnie na ciebie krzyczałem - powiedział Niall łapiąc mnie za dłoń i usiadł na swoim miejscu.
- Nie mów tak, to niczyja wina - powiedziałam głaszcząc go po policzku.
- A czy teraz zjesz? - Zrobił minę małego, zbitego szczeniaka.
- Ugh, dobra - jęknęłam.
- Obiad też - dodał - musisz się przygotować na trzydzieści kółek na treningu - zaśmiał się.
- Skąd wiesz, że dzisiaj też się pokłócą - Zapytałam i ugryzłam kawałek kanapki.
- Oj, nie znasz ich? Te kłótnie trwają minimum tydzień - odparł dalej się śmiejąc.
- Ale nie musimy dzisiaj trenować - powiedziałam.
- Przecież jesteśmy kapitanami. Jeśli nie przyjdziemy oberwie na się podwójnie - mruknął.
- A pamiętasz jak miesiąc temu Olivia pokłóciła się z Harrym? - Spytałam.
- No i co w związku z tym? - Zapytał.
- To, że wtedy Watsonowie powiedzieli im, żeby poszli do szatni,ochłonęli, wyjaśnili wszystko i dopiero wrócili na trening - wyjaśniłam.
- Czyli proponujesz małą kłótnię? - Zapytał zabawnie poruszając brwiami.
- Nie małą. Najpierw zaczniemy poprostu rozmawiać, później zaczniemy krzyczeć, a na koniec się rozpłaczę - powiedziałam biorąc kolejną kanapkę.
- Nie rozpłaczesz się na zawołanie -zaśmiał się na co ja zaczęłam płakać.
- Nie wierzysz w mój talent - załkałam.
- Dobra jest - powiedział Damon.
- Zwracam honor - zaśmiał się Niall.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się i otarłam łzy z policzków.
Zjechaliśmy pod szkołę samochodem Nialla i na parkingu od razu zaatakował nas Austin:
- Gdzie ty byłaś? Matka odchodzi od zmysłów - krzyknął mój brat.
- Spokojnie, byłam u Nialla - odparłam spokojnie.
- Mogłaś chociaż zadzwonić - powiedział spokojniej.
- Racja, przepraszam - podniosłam ręce w geście obronnym.
- Dobra, nieważne. Pamiętaj, że dzisiaj jesteś na noc tylko z ojce, bo ja jadę na mistrzostwa, a mama z Liz na jakiś konkurs do Manchesteru - powiedział.
- Spoko i tak pewnie całą noc go nie będzie - odparłam.
- To świetnie, a ja muszę iść na trening, widzimy się na obiedzie - pomachał nam i pobiegł do szkoły.
- To co, kto pierwszy przy swojej szafce? - uśmiechnął się głupio blondyn.
- Jasne - rzuciłam i zaczęliśmy biec.
- Pierwsza - krzyknęłam, kiedy stanęłam obok mojej szafki.
- To nie fair, twoja jest bliżej - jęknął niebieskooki.
- Ale ty jesteś wyższy i masz dłuższe nogi, szanse były równe - odparłam ze śmiechem wkładając kluczyk do zamka. Otworzyłam drzwiczki i na moich książkach zobaczyłam kolejną różę z małą karteczką. Wzięłam kartkę do ręki zaczęłam czytać:
"Tak naprawdę nie ma nic cenniejszego niż radość w oczach osoby, na której ci zależy" ~ D.C.
Po chwili ktoś objął mnie od tyłu w pasie i poczułam zapach perfum Nialla. Chłopak położył mi głowę na ramieniu i pokazał karteczkę, na której było napisane to samo co na mojej:
- Musimy znaleźć tego D.C. - powiedziałam odwracając się do niego przodem i położyłam mu dłonie na klatce piersiowej.
- Po co? To jest fajne - uśmiechnął się.
- Czy coś mnie ominęło? - Zaśmiał się Louis podchodząc do nas.
- Nawet nie wiesz ile - zaśmiałam się - idą Zoe i Harry - dodałam widząc naszych przyjaciół.
- Jak wyglądam? - Zapytał szatyn.
- Jak zwykle fantastycznie - odparłam.
- Hej - powiedzieli na raz Harry i Zoe.
- Zoe, pogadaj z nim - powiedziałam.
- Dobra - westchnęła -Lou, możemy porozmawiać? - Zwróciła się do chłopaka.
- Jasne - odparł i odeszli od nas tak, że nie słyszeliśmy co mówią, ale wszystko widzieliśmy. Zoe zaczęła mówić, później Louis uśmiechnął się, coś powiedział i wpił się w jej usta.
- Czemu mój on całuje moją siostrę? - powiedział zdziwiony Harry.
- Bo ją kocha - odparłam i uśmiechnęłam się do Nialla, który pocałował mnie w czoło.
_____________________________________________
Jeden rozdział taki o niczym :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz