piątek, 4 marca 2016

2."Przecież nic nie mówię"

Niall
Jak zwykle obudziłem się o 05:00 rano, nie nastawiałem nigdy budzika, bo nie lubiłem długo spać. Wstałem z łóżka, poszedłem do łazienki, wziąłem prysznic, ubrałem się i zszedłem na dół. Kiedy wszedłem do kuchni od razu zauważyłem na lodówce różową karteczkę. Podszedłem bliżej i wziąłem ją do ręki:
- Niall, wyjechaliśmy w delegacje, wracamy za tydzień. Ściskam mama - przeczytałem - kurwa, świetnie - prychnąłem pod nosem otwierając lodówkę. Kochałem moich rodziców i oni mnie też, niestety rzadko to okazywali. Chcieli nadrobić miłość kasą i drogimi prezentami. Głównie przez to miałem w szkole opinie rozpuszczonego dupka, ale ja nie chciałem ich pieniędzy, nie chciałem tego całego gówna, które mi kupowali, chciałem tylko mieć rodziców. Wyciągnąłem z lodówki mleko oraz dwa jajka, po czym sięgnąłem do szafki po mąkę i cukier wanilinowy*. Zrobiłem moje podstawowe śniadanie, czyli naleśniki, po czym wyciągnąłem butelkę lemoniady i zacząłem jeść. Po skończonym posiłku, posprzątałem ze stołu, wziąłem do ręki moją ukochaną gitarę i zacząłem grać. To chyba jedyna rzecz kupiona przez rodziców, która poprawia mi humor, po prostu siadam, biorę instrument do ręki i przenoszę się w inny, odosobniony świat. Kiedy skończyłem pisać piosenkę postanowiłem po raz pierwszy ją zaśpiewać:

- Pamiętasz jak byliśmy dziećmi i chodziliśmy nad strumyk? - Usłyszałem nagle głos Harry'ego i po chwili zauważyłem jak siada koło mnie.
- To były jedne z niewielu chwil, kiedy zapominałem o tych wszystkich kutasach ze szkoły - powiedziałem patrząc przed siebie.
- Ale teraz już ich nie ma - powiedział kładąc dłoń na mim ramieniu.
- Wiem o tym - zaśmiałem się.
- To dlaczego się tniesz? - Zapytał wskazując na mój odsłonięty nadgarstek.
- Skaleczyłem się - burknąłem naciągając rękaw.
- Możesz oszukać swoich starych, ale nie najlepszego przyjaciel. Bracie znam cię lepiej niż ktokolwiek inny na tym posranym świecie - krzyknął brunet na co zachichotałem - co cię bawi Horan? - oburzył się chłopak.
- Gdyby ktoś obcy teraz na nas patrzył to pomyślał by, że jesteśmy pedałami - zaśmiałem się jeszcze głośniej.
- Jesteś głupi - bąknął Harry.
- Dobra, nie obrażaj się tylko wstawaj - powiedziałem podnosząc się z kanapy.
- Po co? Lekcje zaczynamy dopiero o 09:00 - zmarszczył czoło.
- Nie mówię o szkole. Chce jechać do Nando's, jestem głodny - odpowiedziąłem na co Styles zaśmiał się pod nosem i ruszył za mną do wyjścia. Jechaliśmy jakieś 20 minut. Kiedy weszliśmy do restauracji zajęliśmy nasz ulubiony stolik. Ja poszedłem zamówić, a Harry został pilnować naszych miejsc. Stanąłem w kolejce i po kilku minutach znajdowałem się już przy kasie:
- Hej, Niall. To co zwykle? - zwrócił się do mnie Damian, syn właściciela.
- Jasne - odparłem - i jakbyśmy mogli z Harrym prosić o śniadanie do szkoły to bylibyśmy wdzięczni - uśmiechnąłem się jak małe dziecko.
- Oczywiście, za 10 minut wszystko powinno być gotowe - zachichotał.
- Dzięki -odparłem po czym wręczyłem mu odpowiednią sumę pieniędzy i dołączyłem do Harry'ego. Po czasie, który podał mi Damian drobna blondynka przyniosła nam zamówienie i razem z moim przyjacielem zaczęliśmy jeść. Nie spieszyliśmy się do szkoły, bo naprawdę lubiliśmy przesiadywać w Nando's, to był nasz drugi dom. O 09:00 zaczęliśmy się jednak zbierać do szkoły. może ludzie mieli nas za skurwieli, którzy mają na wszystko i wszyskich wyjebane, ale prawda była taka, że zależało nam na nauce i dostaniu się na jakieś dobre studia.
Siedziałem na Hiszpańskim i w pewnym momencie poczułem, że na prawdę muszę iść do toalety. Trochę się bałem, bo pani Harris nie była zbyt chętna do wypuszczaniu uczniów podczas lekcji, ale nie mogłem tego pokazać, w końcu wszyscy mieli mnie za twardziela:
- Mogę do toalety? - Krzyknąłem w pewnym momencie.
- Oczywiście - powiedziała kobieta.
- Czemu on może, a ja nie? - Oburzył się Chris.
- Bo w przeciwieństwie do ciebie Niall jest inteligentny - odparła na co zaśmiałem się pod nosem i wyszedłem z sali. Szybko udałem się do łazienki i załatwiłem swoją potrzebę. Kiedy przechodziłem obok szafek zauważyłem naszą fantastyczną cheerleaderkę. Jade Jackson. Była dziwną osobą, przynajmniej dla mnie, bo nie lubiłem jej i podziwiałem zarazem. Nie lubiłem za to, że ma wszystko czego ja nie mam; kochających rodziców, którzy mieli dla niej czas, wspaniałe rodzeństwo i ogólnie pełną, prawdziwą rodzinę o której marzyłem. Ale podziwiałem ją za to, że zawszy jest uśmiechnięta, nie jest taką dziwką jak większość dziewczyn w tej szkole i nigdy nie przejmowała się ty o co mówią o niej ludzie, ja tak nie potrafiłem, kiedy wracałem do domu wyżywałem się na siłowni (którą miałem w domu), a w najgorszym wypadku na matce i ojczymie. Zacząłem otwierać usta, żeby jak zwykle jakoś jej dogryźć, ale dziewczyna mnie wyprzedziła:
- Nie wkurwiaj mnie, Horan - warknęłam na mnie.
- Przecież nic nie mówię - podniosłem ręce w geście obronnym.
-Ale wiem, że na pewno pomyślałeś coś bardzo błyskotliwego - powiedziała sarkastycznie i ruszyła w stronę swojej sali.
- A mogę wiedzieć co się stało, że jeden z idealnych dni w idealnym życiu idealnej Jade Jackson od samego rana jest zjebany? - Zaśmiałem się na co ona gwałtownie się odwróciłam i stanęła na przeciwko mnie.
- Mam okres, brat rozpierdolił mi bitą śmietanę na włosach, spóźniłam się na autobus, rower mi się zepsuł i musiałam biec do szkoły, wystarczy? - Powiedziała po czym z powrotem ruszyła do swojej klasy. 
- Straszne problemy - szepnąłem sarkastycznie sam do siebie i ruszyłem do mojej klasy. Wszedłem do sali trochę zdenerwowany. Wiedziałem, że Harry zauważył, że coś się stało, ale postanowił odłożyć tę rozmowę na później. Cały Hiszpański przespałem (jak zwykle), ale ani ja, ani moja nauczycielka nie przejmowaliśmy się tym, bo uczyłem się Hiszpańskiego już w przedszkolu i dzięki temu mówiłem biegle w tym języku.  Wyszliśmy z Harrym z klasy i zobaczyliśmy Olivię, dziewczynę Harry'ego.
- Hej, chłopaki - uśmiechnęła się do nas.
- Cześć - odpowiedzieliśmy razem.
- Idziemy gdzieś po szkole - zapytał brunet obejmując swoją dziewczynę.
- Nie mogę, mam trening - odpowiedziała brązowooka.
- My też Harry - zaśmiałem się.
- Jak to? - spojrzał na mnie zdziwiony.
- W piątek jest mecz. Mamy dodatkowy trening - wyjaśniłem.
- Dobra, chodź zapalimy - powiedział - idziesz z nami - Zwrócił się do swojej dziewczyny.
- Chcesz się truć? Proszę bardzo, ale mnie w to nie mieszaj - powiedziała - Widzimy się na następnej przerwie - cmoknęła zielonookiego w usta i ruszyła do swojej klasy. Wyszliśmy z brunetem za budynek i odpaliliśmy papierosy. Zaczęliśmy rozmawiać i śmiać się, a po chwili usłyszeliśmy jak drzwi do budynku się otwierają i wychodzi z nich Louis, a za nim Jade. Podeszli do nas i dziewczyna przywitała się tylko z Harrym. Nie wiem dlaczego, ale poczułem się z tym trochę źle.
- Harry, Zoe cię szuka - zwróciła się do Stylesa.
- Kurwa, miałem się z nią spotkać na tej przerwie - powiedział rzucając papierosa na ziemie - idę spotkamy się później - dodał i wbiegł do budynku. Zauważyłem, że Louis zawzięcie szuka czegoś w kieszeniach, aż w końcu spojrzał z przerażeniem na swoją przyjaciółkę:
- Zostawiłem telefon na szafkach. Zaraz wracam - rzucił i wrócił do środka. Kurwa, świetnie Tomlinson, nie mogłeś jej wziąć ze sobą? Przez cały czas kiedy byliśmy sami nie odzywaliśmy się do siebie, patrzyliśmy na drzewa przed nami i samochody,które od czasu do czasu migały między nimi. Od czasu do czasu zerkałem na nią, widziałem jaka jest skupiona na widokiem przed nią, widziałem jej smutną minę i zastanawiałem się, czy uśmiech, który codziennie widnieje na jej twarzy jest prawdziwy.
_____________________________________________________________
* Jeżeli ktoś w tym momencie myśli "Ale ciota nawet waniliowy nie umie napisać" to przyjrzyjcie się nazwie na opakowaniu cukru "waniliowego". A od razu muszę zaczynać (dla osób czepiających się pisowni tak jak ja), że można zacząć zdanie od "ale, więc i a więc" (szkoła kłamie) obejrzyjcie Polimaty odc. 30.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz