Jade
Weszłam do mojego ciemnego i cichego domu, zdjęłam budy i po schodach ruszyłam na górę. Sprawdziłam każdy pokój, ale wszystkie były puste i splądrowane jakby ktoś czegoś szukał. Zeszłam na dół i weszłam do kuchni, która wyglądała dokładnie tak samo jak reszta domu. Na podłodze leżały sztućce i potłuczone talerze, a po blacie spływała krew tak jakby ktoś uderzył głową o jego kant. Zauważyłam, że z salonu, przez uchylone drzwi, delikatnie przebija się światło. Wyjrzałam przez szparę i w rogu pokoju pali się mała lampka. Lekko popchnęłam drzwi i weszłam do pomieszczenia, gdzie zobaczyłam mamę, Austina i Liz leżących na podłodze. Wszyscy byli martwi. Po moich policzkach niekontrolowanie zaczęły spływać łzy. Po jakimś czasie usłyszałam cichy śmiech, spojrzałam w stronę drzwi prowadzących do przedpokoju i zobaczyłam stojącego w nich wysokiego mężczyznę. Kiedy podszedł bliżej mnie, a lampka rzuciła światło na jego twarz rozpoznałam go. To był mój ojciec:
- I kto cię teraz uratuje, księżniczko? Mama? Brat? Oj, nie żyją - zaśmiał się stając naprzeciwko mnie po czym dźgnął mnie parę razy nożem w brzuch i upadłam na podłogę. Schylił się z głupim uśmiechem na twarzy i zrobił kilka nacięć na moich nadgarstkach i wyszedł z domu. Zdążyłam zauważyć ogień, który po chwili zaczął rozprzestrzeniać się po całym domu i odleciałam.
Otworzyłam oczy i przerażona poderwałam się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się po pokoju i przypomniałam sobie, że jestem z Niallem w domku nad morzem:
- Co się stało? - Zapytał blondyn siadając obok mnie.
- Nic, miałam koszmar - odparłam - a teraz muszę zadzwonić do mamy - dodałam i chciałam wstać z łóżka, ale chłopak złapał mnie za dłoń.
- Poczekaj, twoja matka na pewno już śpi. Połóż się jutro do niej zadzwonisz - powiedział, a ja położyłam się obok niego.
- Niall, możesz mnie przytulić - szepnąłem leżąc tyłem do niego. Nic nie powiedział tylko przerzucił rękę w mojej tali i przyciągnął do siebie:
- Powiesz mi co ci się śniło? - Zapytał.
- Że ojciec zabił całą moją rodzinę, mnie i podpalił nasz dom - odparłam cicho. Nic już nie mówiliśmy i poprostu zasnęłam.
W nocy obudziło mnie ciche gadanie. Niall nadal spał obok mnie, ale chyba tym razem jemu śnił się koszmar, bo chłopak mruczał coś pod nosem, wiercił się i szybko oddychał. Złapałam go za dłoń i zaczęłam głaskać kciukiem jej wierzch. Po chwili jego oddech zaczął się normować, a ja ponownie zasnęłam.
Obudziły mnie promienie słońca przebijające się przez zasłony. Przekręciłam się na drugi bok i zdałam sobie sprawę, że leżę sama. Spojrzałam na zegarek. 08:26. Kto wstaje w weekend przed ósmą? Podniosłam się z łóżka i wyszłam z pokoju. Usłyszałam jak Niall podśpiewuje w kuchni, dlatego po cichu weszłam do pomieszczenia, usiadłam przy wyspie kuchennej i słuchałam jak śpiewa. Miał naprawdę piękny głos:
- Co to za piosenka? Jest naprawdę ładna - powiedziałam, kiedy skończył śpiewać.
- Jest moja - odwrócił się, żeby na mnie spojrzeć.
- Piszesz? - Zdziwiłam się.
- Troszkę - zaśmiał się.
- Skoro piszesz to znaczy, że grasz. Na czym? - Zapytałam podekscytowania.
- Na gitarze - odparł.
- Zagrasz, kiedyś dla mnie? - Spytałam.
- Jeżeli będziesz chciała - powiedział stawiając przede mną talerz z naleśnikami - a teraz jedz, bo ostygną - dodał siadając naprzeciwko mnie.
- A tak z ciekawości, o której wstałeś? - Zapytałam nakładając Nutellę na naleśnika.
- O 05:00 - odparł jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie - ojciec mnie tego nauczył,kiedy jeszcze żył - dodał.
- Twój ojciec nie żyje? Myślałam, że...
- Wiem, wszyscy myślą, że Damon to mój ojciec, ale to po prostu drugi mąż mojej matki - wytłumaczył.
- A co ci się śniło w nocy? - Zmieniłam temat.
- Nic - odparł.
- Kiepsko kłamiesz - powiedziałam.
- Nie kłamię - oburzył się jak małe dziecko.
- Czyli to normalne, że w nocy się rzucasz i gadasz przez sen - Zapytałam.
- Dobra, miałem koszmar. Szczęśliwa? - Warknął.
- Nie, ale myślę, że nasza znajomość nie ma sensu, kiedy coś przed sobą ukrywamy, więc ja ci opowiem o swoim życiu, a ty mi opowiesz o swoim. Zgoda? - Powiedziałam spokojnie.
- Zgoda - westchnął.
- Dobra, o wadzie serca już wiesz, więc teraz gorsza część mojego życia. Pamiętam, że w dzieciństwie mój ojciec był wspaniały, zawsze się ze mną bawił, zabierał na wycieczki, ale kiedy miałam dwanaście lat dostał posadę komendanta i wtedy wszystko się zmieniło. Poczuł, że ma władzę i zaczął bić mamę, kiedy skończyłam czternaście lat razem z Austinem zaczęliśmy się stawiać, wiec nas też bił. Dwa lata temu powiedział, że któregoś dnia zabije nas wszystkich i spali, żeby nie było co zbierać od tamtej pory prawie co noc śni mi się ten sam koszmar - wyjaśniłam ze łzami w oczach.
- Czyli te siniaki zrobił ci ojciec? - Zapytał.
- Mhm - mruknęłam - teraz ty - westchnęłam powstrzymując płacz.
- Okej, kiedy miałem sześć lat grałam z ojcem w piłkę na podwórku. W pewnym momencie piłka wypadła na ulice, a ja pobiegłem, żeby ją przynieść. Słyszałem jak tata krzyczy, żebym wracał, ale nie słuchałem go, liczyła się dla mnie tylko ta cholerna piłka. Wybiegłem na ulicę i akurat nadjechał samochód, ojciec wyskoczył na ulicę i odepchnął mnie, a sam skończył pod kołami, zginął na miejscu. Do tej pory mam poczucie winy i śni mi się ten wypadek - powiedział, a po jego policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Niall przepraszam, że zawsze tak źle cię traktowałam. Nie wiedziałam, że twój ojciec nie żyje i uważałam cię za rozpuszczonego dupka - powiedziałam, a łzy, które próbowałam powstrzymać strumieniami spłynęły po moich policzkach.
- To ja cię przepraszam. Zawsze myślałem, ze twoje życie jest idealne i po prostu ci zazdrościłem, ale teraz widzę, ze nie ma czego - powiedział i także zaczął płakać.
- Dobra, idę zadzwonić do mamy - powiedziałam wstając od stołu. zarzuciłam na siebie bluzę Nialla, która leżała na kanapie i wyszłam na taras. Usiadłam na ławce, wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do mamy:
- Halo? - usłyszałam jej głos w słuchawce.
- Cześć, mamo - powiedziałam zapłakanym głosem.
- Kochanie, coś nie tak? Pokłóciliście się? - Zapytała z troską w głosie.
- Nie, mamo, wręcz przeciwnie - odparłam z uśmiechem.
- To dobrze, a po co dzwonisz? Sprawdzasz, czy żyjemy? - Westchnęła.
- Ja się po prostu martwię - odpowiedziałam.
- To się nie martw i dobrze się baw z chłopakiem - zaśmiała się.
- Mamo - jęknęłam - Niall to nie mój chłopak, to tylko przyjaciel - powiedziałam
- To czemu chodzisz w mojej buzie - usłyszałam śmiech blondyna.
- Muszę kończyć, kocham cię, pa - powiedziałam i rozłączyłam się - mama cię nie nauczyła, że nie ładnie podsłuchiwać? - Zapytałam zakładając ręce na piersi.
- Żeby mnie czegoś nauczyć musiała by być w domu - odparł siadając obok mnie.
- Jak to? - Zdziwiłam się.
- Dużo pracuje i często nie ma jej w domu - wytłumaczył ze smutkiem - koniec smutania, idź się ubierz i idziemy na plażę - dodał.
- Nie sądzisz, że opalanie się pod koniec października to głupi pomysł? - Zachichotałam.
- Oczywiście, że tak - prychnął - dlatego idziemy na spacer - powiedział na co znowu się zaśmiałam i ruszyłam do łazienki, żeby się ubrać.
Niall
Po około dwudziestu minutach byliśmy na plaży, na szczęście działka Damona leży jakieś trzy minuty od plaży. Chodziliśmy brzegiem morza i rozmawialiśmy o wszystkim. Jeszcze dwa tygodnie temu nie pomyślał bym, że w ogóle możemy normalnie rozmawiać, a teraz czułem, że mogę powiedzieć jej wszystko. Po jakimś czasie Jade zatrzymała się i złapała moje ramie:
- Co się dzieję? - Zapytałem przerażony.
- Boli - wysapała trzymając dłoń na klatce piersiowej. Wziąłem ją na ręce, posadziłem pod skarpą i pobiegłem do domku po lekarstwa. Wpadłem do sypialni, wyciągnąłem opakowanie z bocznej kieszeni jej torby, złapałem butelkę wody z kuchni i jak najszybciej wróciłem na plażę. Dziewczyna wzięła ode mnie tabletki, wsadziła jedną z nich do ust i popiła wodą. Okryłem ją swoją bluzą i usiadłem obok niej:
- Już lepiej? - Spytałem po chwili.
- Tak, dziękuję - odparła. Owinąłem wokół niej swoją rękę i przyciągnąłem do siebie.
Siedzieliśmy na plaży i powoli zaczęło się ściemnia, ale był prawie listopad, więc nie chciało nam się wracać do środka, a ja wpadłem na pewien pomysł. Podniosłem się z piachu i ruszyłem do ścieżki prowadzącej na górę skarpy:
- Quo vadis?* - Usłyszałem rozbawiony głos Jade.
- Siedź tu zaraz wracam - odparłem i pobiegłem do domku. Złapałem reklamówkę z kuchni i wrzuciłem do niej trochę drewna i gazet, które leżały obok kominka. Wziąłem jeszcze gitarę z samochodu i wróciłem do czerwonowłosej:
- Co ty robisz? - Zapytała, kiedy zacząłem układać kawałki drewna na piachu.
- Rozpalam ognisko - zaśmiałem się. Zapaliłem parę gazet i powtykałem w drewno po czym złapałem gitarę i usiadłem obok dziewczyny:
- Co panienka sobie życzy? - Spojrzałem na nią.
- A co umiesz? - Spytała.
- Dużo, na pewno wszystko The Beatles - odparłem.
- Yesterday? - Zapytała.
- Oczywiście - powiedziałem i zacząłem grać. Siedzieliśmy na plaży jeszcze około dwie godziny śmiejąc się, rozmawiając i śpiewając, aż w końcu postanowiliśmy wrócić do domu.
___________________________________________________
* "Quo vadis?" (po łacińsku) - "Dokąd zmierzasz?".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz