czwartek, 3 marca 2016

1."Nie wkurwiaj mnie, Horan"

Jade
Rano, zamiast budzika, obudził mnie potworny ból w podbrzuszu. No, kurwa, świetnie. Szybko poderwałam się z łóżka i zauważyłam, że na moim prześcieradle i spodenkach są plamy krwi. Złapałam czystą bieliznę z szafki i pobiegłam do łazienki. Wzięłam prysznic, ubrałam się i zeszłam na dół, żeby zjeść śniadanie. Weszłąm do kuchni, przełożyłam jogurt naturalny do miski, dodałam miodu, truskawek oraz płatków owsianych, wyciągnęłam butelkę lemoniady z lodówki i zaczęłam spożywać mój posiłek. Kiedy skończyłam jeść i chciałam wstać, żeby odłożyć miskę do zmywarki i wyrzucić butelkę do kosza poczułam jak na mojej głowie ląduje jakaś kleista breja:
-Pojebało cię, kutasie? Co to było? - Wrzasnęłam widząc mojego starszego brata zwijającego się ze śmiechu.
- Mieszanka bitej śmietany, nutalli, miodu i różowej farby do włosów - zaśmiał się.
- Naprawdę jesteś tak niedojebany, że dziwię się, że jesteśmy bliźniakami - wrzasnęłam.
- Co tutaj się dzieje? - Usłyszałam głos mojej rodzicielki.
- Mamo patrz co on mi zrobił - jęknęłam podchodząc do niej.
- Austin jeszcze jeden taki wybryk i możesz zapomnieć o koncercie - powiedziała poważnie kobieta.
- Ale mamo - brunet zajojczał* jak małe dziecko.
- Cicho, przeproś siostrę i idź do szkoły - rzuciła szybko.
- Przepraszam - mruknął mój brat i zniknął szybko w korytarzu, a ja pobiegłam szybko umyć włosy.
Wpadłam do szkoły piętnaście minut po dzwonku i od raz udałam się do mojej szafki. Oczywiście, kogo tam spotkałam. Nialla Horana. Blondyn już otwierał usta, żeby powiedzieć coś głupiego, ale go wyprzedziłam:
- Nie wkurwiaj mnie, Horan - warknęłam na niego otwierając szafkę.
- Przecież nic nie mówię - podniósł ręce w geście obronnym.
-Ale wiem, że na pewno pomyślałeś coś bardzo błyskotliwego - powiedziałam sarkastycznie i ruszyłam w stronę swojej sali.
- A mogę wiedzieć co się stało, że jeden z idealnych dni w idealnym życiu idealnej Jade Jackson od samego rana jest zjebany? - Zaśmiał się na co ja gwałtownie się odwróciłam i stanęłam na przeciwko niego.
- Mam okres, brat rozpierdolił mi bitą śmietanę na włosach, spóźniłam się na autobus, rower mi się zepsuł i musiałam biec do szkoły, wystarczy? - Powiedziałam po czym z powrotem ruszyłam do klasy. Weszłam do sali i od razu zauważyłam uśmiechniętą twarz mojej wychowawczyni:
- Dzień dobry, przepraszam - powiedziałam zamykając drzwi.
-Kotku, a po co ci czapka? - Zapytała kobieta.
- Problemy rodzinne - odparłam po czym rzuciłam gniewne spojrzenie mojemu bratu.
- Dobrze, siadaj, porozmawiamy później - uśmiechnęła się ponownie, a ja zajęłam moje miejsce obok Louisa. Kochałam panią Clark**, była dla mnie jak matka, chociaż była tylko dziesięć lat ode mnie starsza, więc to niemożliwe. Jej lekcje były najlepsze (uczyła angielskiego), a na godzinie wychowawczej rozmawiała z nami na każdy temat, którego się nie wstydziliśmy, a niektórzy (czytaj Louis) nie wstydzili się niczego.
Kiedy zadzwonił dzwonek wszyscy jak najszybciej zaczęli opuszczać salę, a kiedy ja, Austin i Lou zmierzaliśmy do wyjścia usłyszałam głos pani Clark:
- Jade, Austin, chodźcie na chwilę - podeszliśmy z bratem do ławki na przeciwko jej biurka i usiedliśmy na krzesłach - co się stało? - Zapytała siadając na przeciw nas.
- Nic takiego. Jade przesadza - westchnął Austin.
- Przesadzam? Rozwaliłeś mi na głowie bitą śmietanę, nutellę, miód i różową farbę do włosów. Ciesz się, że że nie mam różowych plam, bo już byś nie żył - warknęłam na brata.
- Szkoda - mruknął pod nosem.
- Pierdol się - rzuciłam do bruneta i wyszłam z klasy. Weszłam do łazienki, wyciągnęłam suszarkę i zaczęłam dosuszać włosy. Kiedy skończyłam wrzuciłam urządzenie do torby i ruszyłam do mojej szafki. Kiedy dotarłam na miejsce i uchyliłam drzwi szafki na jej dnie zobaczyłam jedną różową róże, to moje drugie ulubione kwiaty (pierwsze są białe róże, a trzecie czerwone). Wzięłam kwiat do ręki, przyjrzałam mu się przez chwilę po czym odłożyłam go na miejsce i delikatnie umieściłam obok niego suszarkę wraz z czapką:
- Co tam masz, słońce? - Usłyszałam przy uchu głos Louisa i poczułam jak obejmuję mnie w pasie.
- Suszarkę - odpowiedziałam odwracając do niego głowę i głupio się uśmiechając.
- Mówię o tym - wskazał na różę przewracając oczami - od kogo to masz?
- Nie wiem, znalazłam w szafce - odparłam zamykając drzwiczki na klucz i stając do niego przodem, a on zrobił jakąś głupią, zdziwioną minę - Zoe idzie - dodałam zauważając naszą przyjaciółkę.
- Kurwa, jak wyglądam? - Zapytał zdenerwowany.
- Jak zwykle zajebiście - zaśmiałam się. Louis szalał za Zoe już jakieś pół roku, ale bał się jej o tym powiedzieć, bo nie chciał zniszczyć ich przyjaźni i inne takie głupoty:
- Cześć, słodziaki - uśmiechnęła się brunetka, nienawidziłam, kiedy tak mówiła, ale po Louisie widziałam, że pomimo normalnego wyrazu twarzy w środku szaleje jak mała dziewczynka, dlatego nic nie mówiłam.
- Mam dwa bilety na dzisiaj na "The Boy". Idziemy? - Zwróciła się do mnie. Chciałam iść na ten film, ale w mojej głowie zrodził się plan, wspaniały plan, idealny plan.
- Dzisiaj nie mogę, ale może Louis - spojrzałam na chłopaka.
- Jasne, jeżeli chcesz ze mną iść - uśmiechnął się nieśmiało.
- Oczywiście, przyjedź do mnie o 18:00. Dobra, idę, muszę znaleźć Harry'ego - powiedziała i zniknęła w tłumie na korytarzu.
- Muszę zapalić - powiedział Lou. Wyszliśmy z szatynem za budynek, gdzie zawsze uczniowie wychodzili na papierosa. Oprócz nas byli tam także Harry i Niall, podeszliśmy do nich i przywitałam się z lokowatym, którego uwielbiałam, w przeciwieństwie do jego przyjaciela. Po prostu Horan mnie drażnił, uważał się za lepszego od innych tylko dlatego, że był kapitanem szkolnej druży, miał buźkę i dzianych rodziców:
- Harry, Zoe cię szuka - zwróciłam się do Stylesa.
- Kurwa, miałem się z nią spotkać na tej przerwie - powiedział rzucając papierosa na ziemie - idę spotkamy się później - dodał i wbiegł do budynku. Zauważyłam, że Louis zawzięcie szuka czegoś w kieszeniach, aż w końcu spojrzał na mnie z przerażeniem:
- Zostawiłem telefon na szafkach. Zaraz wracam - rzucił i wrócił do środka. Kurwa, świetnie Tomlinson, zostałam sama z Horanem. Przez cały czas kiedy byliśmy sami nie odzywaliśmy się do siebie, patrzyliśmy na drzewa przed nami i samochody,które od czasu do czasu migały między nimi. Od czasu do czasu słyszałam i czułam jak Niall wypuszcza z płuc dym papierosowy.
_________________________________________________
* Nie ma takiego słowa jak zajojczał, ale nie ważne. Moja polonistka tego nie widzi.
** W szkole nauczyłam się, że nie można mieszać czasów (podstawowa zasada epiki), więc jeżeli piszę, że kochała panią Clark to nie znaczy, że przestała ją kochać, umarła, czy cokolwiek.
Jak się podoba pierwszy rozdział?
Następny będzie o tym samym dniu tylko oczami Nialla, ale reszta już będzie normalnym ciągiem (raczej).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz