Niall
Niestety Harry nie mógł mi towarzyszyć i musiałem sam zmierzyć się z "ważnymi wieściami", co zawsze oznacza złe wieści. O 19:00 wszyscy usiedliśmy do stołu. Zjedliśmy pierwsze danie, drugie danie i deser, a ja pragnąłem, żeby mnie oszczędzili i w końcu powiedzieli o co chodzi:
- To jakie to "ważne wieści"? Jesteś w ciąży - Zwróciłem się do mojej matki.
- Prawie - odparł Damon.
- Adopcja? - spojrzałem na mojego ojczyma.
- Nie - zachichotała moja matka, chociaż ja nie widziałem w tej sytuacji nic śmiesznego.
- Moja żona zmarła wczoraj na raka - powiedział czarnowłosy.
- I co to ma do powiększania rodziny? - Zmarszczyłem brwi.
- Maya z nami zamieszka - odparł.
- Co? I to są wasze wieści? - Zaśmiałem się.
- Nie jesteś zły? - Zdziwiła się moja rodzicielka.
- Nie, lubię Mayę i ciszę się, że z nami zamieszka. Wiesz, że zawsze chciałem mieć rodzeństwo. Czekajcie czy wy myśleliście, że zrobię awanturę - uniosłem brwi i nastała chwila ciszy.
- Tak jakby - mruknął w końcu Damon.
- Nie wierzę, że moja własna rodzina ma mnie za takiego kutasa. Rozumiem, że ludzie w szkole tak o mnie myślą, bo sam sobie zapracowałem na taką opinię, ale wy? - powiedziałem, zerwałem się od stołu i wbiegłem do swojego pokoju ostentacyjnie trzaskając drzwiami. Wszedłem do łazienki, sięgnąłem do szuflady po żyletkę, usiadłem na podłodze opierając się plecami o wannę i już miałem zrobić pierwszą kreskę na moim nadgarstku, kiedy usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Wyjąłem urządzenie z kieszeni dresów. Jede. Nacisnąłem zieloną słuchawkę:
- Halo? - powiedziałem zachrypniętym ze zdenerwowania głosem.
- Hej, stało się coś? - zapytała.
- Nie - odparłem uśmiechając się na dźwięk troski w jej głosie - po co dzwonisz - dodałem.
- Po nic. Po prostu chciałam z tobą porozmawiać - powiedziałam.
- To mów o czym chcesz, mamy całą noc - powiedziałem wychodząc z łazienki i rzuciłem się plecami na łóżko.
- Chciałabym, żeby moje życie było normalne - powiedziała nagle drżącym głosem.
- Będzie - zapewniłem ją - jestem tego pewien - dodałem.
- Dziękuję - powiedziała, a w jej głosie słyszałem, że się uśmiecha.
- Dziękuję - powiedziałem.
- Za co? - Zdziwiła się.
- Uratowałaś mnie przed czymś strasznym. Przed czymś czego nienawidzę, ale tylko to mi pomaga - powiedziałem smutno.
- Niall, pośpiewasz mi? - Zapytała po chwili ciszy.
- Oczywiście - odparłem. Włączyłem tryb głośno mówiący, chwyciłem gitarę, usiadłem po turecku na łóżku i zacząłem śpiewać piosenki, które wpadły mi do głowy. Po kilku utworach usłyszałem jej senny głos:
- A zaśpiewasz tę ładną, którą śpiewałeś w sobotę w kuchni? - Zapytała. Widziałem, że chodzi jej o moją piosenkę, więc uśmiechnąłem się do siebie i zacząłem grać. Gdy skończyłem w słuchawce usłyszałem tyko cisze i od czasu do czasu ciche pochrapywanie. Powiedziałem krótkie "dobranoc", rozłączyłem się i w tym samym momencie do pokoju weszła moja matka:
- Co się stało, że grasz na gitarze, kiedy my jesteśmy w domu? Dawno tego nie robiłeś - uśmiechnęła się do mnie.
- Przyjaciółka mnie poprosiła - odparłem z uśmiechem.
- A gdzie ona jest? - Zaczęła rozglądać się po pokoju.
- Rozmawialiśmy przez telefon - wskazałem na mojego iPhone'a - pomogło mi to. Nie jestem już zły - dodałem.
- Cieszę się, ale i tak przepraszam. Sam wiesz, że czasami potrafisz być wybuchowy - powiedziała łapiąc moją dłoń i wiedziałem, że dyskretnie chce sprawdzić, czy nie mam na nadgarstkach nowych cięć:
- Mówiłem ci, pomógł mi ten telefon. Zdążyła w ostatnim momencie - zachichotałem.
- To musi być wyjątkowa dziewczyna - uśmiechnęła się - a co teraz grałeś? Było naprawdę ładne - dodała.
- Sam to napisałem, dla ciebie - powiedziałem.
- Na prawdę - zdziwiła się.
- Tak, lubię pisać piosenki z pozoru miłosne, które mają drugi dno - zaśmiałem się.
- Zaśpiewasz mi? - Zapytała niepewnie.
- Jasne - odparłem cicho. Ułożyłem palce na strunach i zacząłem grać. Śpiewałem i patrzyłem jak moja mama szeroko się uśmiecha, a po jej policzkach spływają łzy:
- Masz piękny głos. Żałuję, że słyszę go tak rzadko - wzięła głęboki oddech - dobra zostawiam cię w spokoju - powiedziała i ruszyła do wyjścia.
- Mamo - zatrzymałem ją kiedy zamykała za sobą drzwi, a ona cofnęła się i spojrzała na mnie - kocham cię - powiedziałem.
- Ja ciebie też, dobranoc - uśmiechnęła się i wyszła z mojego pokoju.
Jade
Rano, kiedy się obudziłam czułam się dziwnie z tym, że po przekroczeniu progu pokoju nie usłyszę cichego podśpiewywania Nialla i zapachu przygotowywanego przez niego śniadania. Zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Starałam się chodzić tak, żeby nie patrzeć na w lustra. Wzięłam prysznic, ubrałam się i dopiero spojrzałam na swoje odbicie. Miałam rację, pod moim lewym okiem widniał wielki fioletowo-czerwony siniak. Nałożyłam pod oczy cztery warstwy korektora, następnie podkład i zrobiłam smoky eyes, żeby jeszcze bardziej zatuszować siniaka. Zeszłam na dół i usiadłam z reszta rodziny, żeby zjeść śniadanie, chociaż na widok ojca robiło mi się niedobrze:
- A co to za święto, że nasza królewna tak się wymalowała - zaśmiał się ojciec.
- To święto nazywa się "ojciec jej wpierdolił i teraz musi zakrywa siniaki na twarzy" - warknął Austin zalewając płatki mlekiem.
- Nie pyskuj młody człowieku - powiedział ostro mężczyzna.
- Wiecie co? Straciłam apetyt - burknęłam wstając od stołu.
- Ale musisz coś zjeść - zaprotestował mój brat.
- Poradzę sobie - krzyknęłam zakładając białe Conversy na nogi i wybiegłam z domu. Wsiadłam do mojego Porsche Panamera, które w weekend moja matka odebrała od mechanika, rzuciłam torbę na fotel pasażera i odpaliłam silnik. Gdy zajechałam pod szkołę, zaparkowałam samochód na moim ulubionym miejscu i weszłam do budynku. Podchodząc do swojej szafki zauważyłam Nialla, uśmiechnęłam się do siebie i szybko do niego podeszłam:
- Mocno ci przyłożył - powiedział ze skwaszoną miną.
- To widać? - Zapytałam dotykając opuszkami palców miejsca pod moim lewym okiem.
- Nie, widzę po makijażu, który szczelnie go zakrywa - odparł opierając się o szafkę.
- Zawsze się tak maluję - prychnęłam.
- Uwierz mi, nie zawsze - powiedział.
- A skąd ty to wiesz? Rozmawiasz ze mną od paru tygodni - warknęłam, byłam zła, nawet nie wiem dokładnie na co i niestety postanowiłam wyżyć się na Niallu.
- To, że z tobą nie rozmawiałem, nie znaczy, że nie zwracałem na ciebie uwagi. A uwierz mi zwracałem bardziej niż może ci się wydawać - burknął i zapanowała pomiędzy nami cisza.
- Przepraszam, po prostu jestem wkurzona - powiedziałam po chwili.
- To jest nas dwoje - uśmiechnął się. Odwzajemniłam jego gest, otworzyłam szafkę i zobaczyłam w niej kolejną różę. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać bilecik:
"Tak naprawdę w życiu nie ma nic cenniejszego niż radość w oczach osoby, na której ci zależy"
- Chodź, coś ci pokażę - usłyszałam przy uchu cichy głos Nialla. Zamknęłam szafkę i ruszyłam za nim. Po chwili zatrzymaliśmy się przed jego szafką, chłopak otworzył ją, wyciągnął z niej jedną różowa różę oraz stos malutkich karteczek i podał mi je. Zaczęłam czytać wszystkie po kolei i po chwili zorientowałam się, że na każdej jest ten sam cytat i data co na moich:
- Skąd to masz? - Zapytałam zdziwiona.
- Od tajemniczego wielbiciela - zaśmiał się po czym usłyszeliśmy dzwonek, pożegnaliśmy się i ruszyliśmy do naszych klas.
Chociaż przyszłam do szkoły na czas i tak spóźniłam się na lekcje, bo pomyliłam dni i weszłam do innej sali. Kiedy w końcu udało mi się dotrzeć na angielski najęłam moje miejsce koło Louisa i starałam się skupić na lekcji. Cały czas myślałam o kartkach, które pokazywał mi Niall i o tym czy ojciec nadal jest zły, że go okłamałam, a do tego byłam głodna. Gdy pani Clark kazała mi wymienić główny problem Makbecie, ja zaczęłam streszczać jej śmierć Romea i Julii. Kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę i zaczęłam pakować swoje książki usłyszałam głos mojej wychowawczyni:
- Jade, usiądź na chwilę - powiedziała zamykając dziennik. Tak jak mi kazała usiadłam z powrotem na swoim miejscu i spojrzałam na nią:
- Co się z tobą dzieje? - Zapytała wpatrując się we mnie.
- Nic po prostu się zamyśliłam - odparłam.
- Nad czym. Pamiętaj, że mi możesz powiedzieć powiedzieć wszystko - pochyliła się nad biurkiem.
- To nic poważnego. Ktoś wrzuca karteczki z cytatami do mojej szafki i do Nialla - wyjaśniłam.
- Właśnie, posłuchałaś mojej rady? - Uśmiechnęła się.
- Tak i cały weekend spędziłam z Niallem w domku jego ojczyma - powiedziałam z uśmiechem.
- I co? - Spytała entuzjastycznie na co się zaśmiałam, czasem była jak nastolatka, a nie nauczycielka.
- Nawet pani nie wie jak jeden weekend może zbliżyć ludzi - odparłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz