sobota, 19 marca 2016

12."Nie mów tak, to niczyja wina"

Jade
            Przez całą noc nie mogłam zmrużyć oka, cały czas myślałam o Niallu, o jego tacie i o tym co powiedział mi ojciec. Za piętnaście piąta ubrałam się i wyszłam z domu, wiedziałam, że u Horanów nikt już nie śpi dlatego właśnie tam się skierowałam. Kiedy doszłam do celu stanęłam przed drzwiami, wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam dzwonek. Po chwili drzwi otworzyły się i stanął w nich Niall z potarganymi włosami i w dresach luźno zwisających na jego biodrach:
- Jade? Co ty tu robisz? - Zapytał wciągając mnie do środka.
- Nie mogłam spać, a nie chciałam się konfrontować z ojcem - odparłam i skierowałam się do salonu.
- Nie spałaś całą noc? - Zdziwił się wchodząc za mną do pomieszczenia.
- Nie, nie mogłam, cały czas myślałam o tym co powiedział mi wczoraj ojciec - westchnęłam siadając na kanapie.
- Co ci powiedział? - Spytał zajmując miejsce obok mnie.
- Powiedział, że jesteś takim samym skurwielem jak twój ojciec i tylko się mną zabawisz, a później porzucisz - powiedziałam, a na koniec głos mi zadrżał.
- To nie prawda - powiedział i przyciągnął mnie do siebie. Jego skóra była tak ciepła, a w jego ramionach czułam się tak bezpiecznie, że czułam, że mogę tak trwać wieczność:
- Choć poznasz moją mamę - powiedział i pociągnął mnie z do kuchni - mamo mamy gościa na śniadaniu - krzyknął wchodząc do kuchni, chociaż jego matka stała blisko nas.
- Nie krzycz nie jestem jeszcze głucha - powiedziała czarnowłosa kobieta - a ty pewnie jesteś Jade. Witaj, kochanie, jestem Alice, mam Nialla - dodała wyciągając do mnie rękę.
- Miło mi - odparłam ściskając jej dłoń.
- Podoba mi się, lepsza niż ostatnia - szepnęłam do Niall na co zachichotałam, a chłopak przewrócił oczami.
- Mamo - jęknął - z Rachel byłem w pierwszej klasie, teraz już umiem dobierać dziewczyny - dodał.
- Naprawdę? - Zaśmiałam się.
- Naprawdę - odparł i pocałował mnie w skroń.
- Dobra, siadajcie, zjecie śniadanie - powiedziała jego mama.
- W sumie nie jestem głodna - powiedziałam i zauważyłam zirytowane spojrzenie Niall - Niall, przestań - zwróciłam się do niego.
- Nie, musisz jeść - odparł poważnie.
- Nie jestem głodna - powiedziałam dokładnie oddzielając od siebie słowa.
- Znowu zasłabniesz - westchnął.
- Przesadzasz - jęknęłam.
- Ja się po prostu martwię - powiedział.
- Dobra, zjem, ale robię to tylko dla ciebie - mruknęłam.
- Oh, dziękuję - sarknął przewracając oczami.
- Nie jesteśmy ze sobą nawet jeden dzień, a ty już zaczynasz kłunię - podniosłam głos.
- Ja zaczynam? To ty jesteś uparta i nie rozumiesz, że bez jedzenia umrzesz - krzyknął.
- Uspokójcie się - powiedziała cicho Alice, ale żadne z nas jej nie słuchało.
- Może tak byłoby lepiej - wrzasnęłam.
- Dla kogo? Dla ciebie? - krzyknął.
- Dla każdego - odparłam.
- Nawet nie wiesz co mówisz - powiedział smutno.
- Co to za krzyki z samego rana? - Usłyszałam męski głos. Po chwili do kuchni wszedł czarnowłosy mężczyzna, prawdopodobnie ojczym Nialla. Spoglądał raz na mnie, raz na blondyna, raz na Alice i w końcu przemówił:
- Co mnie ominęło? - Zapytał.
- Damon to jest Jade, moja dziewczyna, Jade to jest Damon, mój ojczym - powiedział sucho Niall.
- Miło mi cię poznać - powiedział mężczyzna ściskając moją dłoń.
- Pana również - odpowiedziałam. Poczułam okropny ból w klatce piersiowe, kołatanie serca i nie mogła złapać oddechu. Złapałam się  z bolące miejsce i z ból zwinęłam się na krześle:
- Gdzie masz? - Zapytał zdenerwowany Niall.
- W przedpokoju - odparłam cicho, a chłopak wybiegł z kuchni.
- Mamo daj mi szklankę wody - krzyknął wpadając do kuchni. Kobieta nalała wody do szklanki i podała blondynowi, a chłopak uklęknął obok mnie, dał mi jedną tabletkę i pomógł mi się napić. Po kilku minutach, po czas, których nikt nic nie mówił, leki zaczęły działać i mogłam normalnie oddychać:
- Lepiej? - Zapytał niebieskooki głaszcząc mnie po włosach.
- Trochę - odparłam cicho uśmiechając się do niego.
- Co się stało, kochanie? - zapytała czarnowłosa kładą mi rękę na ramieniu.
- Mam chore serce, czasami mi się tak zdarza, ale lekarze nie wiedzą dokładnie co to - odpowiedziałam.
- Przykro - uśmiechnęła się smutno.
- To moja wina, nie potrzebnie na ciebie krzyczałem - powiedział Niall łapiąc mnie za dłoń i usiadł na swoim miejscu.
- Nie mów tak, to niczyja wina - powiedziałam głaszcząc go po policzku.
- A czy teraz zjesz? - Zrobił minę małego, zbitego szczeniaka.
- Ugh, dobra - jęknęłam.
- Obiad też - dodał - musisz się przygotować na trzydzieści kółek na treningu - zaśmiał się.
- Skąd wiesz, że dzisiaj też się pokłócą - Zapytałam i ugryzłam kawałek kanapki.
- Oj, nie znasz ich? Te kłótnie trwają minimum tydzień - odparł dalej się śmiejąc.
- Ale nie musimy dzisiaj trenować - powiedziałam.
- Przecież jesteśmy kapitanami. Jeśli nie przyjdziemy oberwie na  się podwójnie - mruknął.
- A pamiętasz jak miesiąc temu Olivia pokłóciła się z Harrym? - Spytałam.
- No i co w związku z tym? - Zapytał.
- To, że wtedy Watsonowie powiedzieli im, żeby poszli do szatni,ochłonęli, wyjaśnili wszystko i dopiero wrócili na trening - wyjaśniłam.
- Czyli proponujesz małą kłótnię? - Zapytał zabawnie poruszając brwiami.
- Nie małą. Najpierw zaczniemy poprostu rozmawiać, później zaczniemy krzyczeć, a na koniec się rozpłaczę - powiedziałam biorąc kolejną kanapkę.
- Nie rozpłaczesz się na zawołanie -zaśmiał się na co ja zaczęłam płakać.
- Nie wierzysz w mój talent - załkałam.
- Dobra jest - powiedział Damon.
- Zwracam honor - zaśmiał się Niall.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się i otarłam łzy z policzków.
            Zjechaliśmy pod szkołę samochodem Nialla i na parkingu od razu zaatakował nas Austin:
- Gdzie ty byłaś? Matka odchodzi od zmysłów - krzyknął mój brat.
- Spokojnie, byłam u Nialla - odparłam spokojnie.
- Mogłaś chociaż zadzwonić - powiedział spokojniej.
- Racja, przepraszam - podniosłam ręce w geście obronnym.
- Dobra, nieważne. Pamiętaj, że dzisiaj jesteś na noc tylko z ojce, bo ja jadę na mistrzostwa, a mama z Liz na jakiś konkurs do Manchesteru - powiedział.
- Spoko i tak pewnie całą noc go nie będzie - odparłam.
- To świetnie, a ja muszę iść na trening, widzimy się na obiedzie - pomachał nam i pobiegł do szkoły.
- To co, kto pierwszy przy swojej szafce? - uśmiechnął się głupio blondyn.
- Jasne - rzuciłam i zaczęliśmy biec. 
- Pierwsza - krzyknęłam, kiedy stanęłam obok mojej szafki.
- To nie fair, twoja jest bliżej - jęknął niebieskooki.
- Ale ty jesteś wyższy i masz dłuższe nogi, szanse były równe - odparłam ze śmiechem wkładając kluczyk do zamka. Otworzyłam drzwiczki i na moich książkach zobaczyłam kolejną różę z małą karteczką. Wzięłam kartkę do ręki zaczęłam czytać:
"Tak naprawdę nie ma nic cenniejszego niż radość w oczach osoby, na której ci zależy" ~ D.C.
 Po chwili ktoś objął mnie od tyłu w pasie i poczułam zapach perfum Nialla. Chłopak położył mi głowę na ramieniu i pokazał karteczkę, na której było napisane to samo co na mojej:
- Musimy znaleźć tego D.C. - powiedziałam odwracając się do niego przodem i położyłam mu dłonie na klatce piersiowej.
- Po co? To jest fajne - uśmiechnął się.
- Czy coś mnie ominęło? - Zaśmiał się Louis podchodząc do nas.
- Nawet nie wiesz ile - zaśmiałam się - idą Zoe i Harry - dodałam widząc naszych przyjaciół.
- Jak wyglądam? - Zapytał szatyn.
- Jak zwykle fantastycznie - odparłam.
- Hej - powiedzieli na raz Harry i Zoe.
- Zoe, pogadaj z nim - powiedziałam.
- Dobra - westchnęła -Lou, możemy porozmawiać? - Zwróciła się do chłopaka.
- Jasne - odparł i odeszli od nas tak, że nie słyszeliśmy co mówią, ale wszystko widzieliśmy. Zoe zaczęła mówić, później Louis uśmiechnął się, coś powiedział i wpił się w jej usta.
- Czemu mój on całuje moją siostrę? - powiedział zdziwiony Harry.
- Bo ją kocha - odparłam i uśmiechnęłam się do Nialla, który pocałował mnie w czoło.
_____________________________________________
Jeden rozdział taki o niczym :P

11."Nie myśl, że tak szybko się ode mnie uwolnisz"

Jade
            Razem z Zoe łaziłyśmy po sklepach przez jakieś dwie godziny, przez, które zdążyłam kupić kawę, sałatkę, parę spodni, dwie bluzki, sweter i spódnicę. Wyszłyśmy z centrum, rzuciłyśmy zakupy na tylne siedzenia i wsiadłyśmy do samochodu. Wyjechałam z parkingu i ruszyłam w stronę domu przyjaciółki, który był trzydzieści minut od centrum. Kontem oka widziałam, że dziewczyna chce coś powiedzieć, ale nie bardzo widziała, czy może:
- Pytaj - rzuciłam zerkając na nią. Dziewczyna zmarszczyła brwi, głośno westchnęła i zaczęła:
- Co tak naprawdę czujesz do Nialla? - Spytała.
- Przyjaźnimy się - odparłam bez namiętnie.
- Jeżeli powiesz mi prawdę wtedy ja powiem ci coś co wie tylko Harry - zaproponowała.
- Dobra, tak naprawdę jest dla mnie, kimś więcej niż przyjacielem, ale on raczej nie czuję tego samego, więc zostawmy to w spokoju - wytłumaczyłam - teraz ty - uśmiechnęłam się.
- Podoba mi się Louis - powiedziała tak cicho, że ledwie ją usłyszałam.
- Nie pierdol - wrzasnęłam - od kiedy? - Spytałam.
- Jakieś pół roku - odparła.
- To musisz z nim porozmawiać - stwierdziłam.
- Dlaczego? - Zdziwiła się.
- Bo od pół roku słyszę jaka jesteś piękna i jak bardzo on cię kocha - zaśmiałam się.
- Co ty? Kurwa, a ja myślałam, że on ma mnie tylko za przyjaciółkę - krzyknęła uradowana - może z wami też tak jest - dodała spokojniej.
- Z kim? - Zmarszczyłam brwi.
- Z tobą i Niallem - odparła.
- Przestań - prychnęłam.
- Proszę cię. On teraz siedzi z Harrym u nas w domu, pogadaj z nim, chociaż pięć minut - poprosiła.
- Dobra - westchnęłam na co usłyszałam jej radosny pisk.
- Ale najpierw odstawię samochód i pójdziemy z buta - postanowiłam.
- Spoko - wzruszyła ramionami.
            Spacer okazał się nie najlepszym pomysłem, bo zaczynał padać deszcz, więc kiedy będę wracać do domu rozpada się na dobre, ale Zoe zapewniła, że Harry na pewno chętnie mnie odwiezie. Doszłyśmy do domu Stylesów i Zoe miała rację. Samochód Nialla stał niedbale zaparkowany, ale kiedy go zobaczyłam uśmiechnęłam się, bo przypomniał mi się ostatni weekend nad morzem. Jednak po chwili mina mi zrzedła, bo przypomniałam sobie co obiecałam Zoe i po co tu przyszłam. Co jeśli on nie czuje tego co jak? Czy będzie tak jak dawniej, będziemy mijać się bez słowa na korytarzu, albo rzucać zgryźliwe komentarze? "Nie dam rady" - powyślałam.
- Nie dam rady - powtórzyłam głośno zatrzymując się pod drzwiami.
- Dasz - westchnęła niebieskooka.
- Nie, nie chce, żeby było tak jak kiedyś - powiedziałam.
- Nie będzie, obiecuję - powiedziała spokojnie głaszcząc mnie po ramieniu. Uwierzyłam jej, wyciągnęłam przed siebie rękę, nacisnęłam klamkę i pchnęłam drzwi. Zdjęłam kurtkę i tak jak moja przyjaciółka, w butach ruszyłam przez korytarz im bliżej salonu byłyśmy tym wyraźniej słyszałam rozmowy i śmiechy chłopaków, co trochę podniosło mnie na duchu. Dziewczyna stanęła w progu pokoju i zawołała swojego brata. Kiedy zielonooki do nas podszedł delikatnie popchnęła mnie do pomieszczenia przy czym szepnęła: "Pogadaj z nim. Będzie dobrze" i zamknęła drzwi.
- Cześć - powiedziałam siadając obok blondyna na kanapie.
- Hej - odparł z uśmiechem - lepiej się już czujesz? - zapytał głaszcząc moje ramie.
- Tak, dziękuję - powiedziałam cicho.
- Nie dziękuj jesteśmy przyjaciółmi, martwię się - uśmiechnął się.
- Właśnie,przyjaźnimy się - powiedziałam smutno i wstałam z kanapy.
- Coś nie tak? Coś źle powiedziałem? - Spytał.
- Nie, Niall. To po prostu nie ma sensu - powiedziała i wyszłam z salonu, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Biegnij za nią - usłyszałam stłumiony krzyk Harry'ego. Nie przejmowałam się tym, że mamy prawie listopad i wybiegłam z domu bez kurtki.  Deszcz padał coraz mocniej, a moje ubrania i włosy były coraz bardziej mokre. Po chwili poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę i odwraca w swoją stronę. Przede mną stał przemoczony blondyn. Jego farbowana grzywka opadła mu na twarz przyklejając się do czoła, a obcisła, biała koszulka jeszcze bardziej przylegała do jego ciała:
- Co się dzieje? - Zapytał kładąc dłonie na moich policzkach i kciukami wycierając z nich łzy.
- Po prostu się boję, Niall - wyszeptałam.
- Czego? - Zapytał przejęty.
- Boję się powiedzieć, że jesteś dla mnie ważny, że jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjacielem i że chyba zaczynam się w tobie zakochiwać. Boje się, że będzie tak jak kiedyś - odparłam. Chłopak spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczami i po chwili poczułam jego usta na moich. Całował zachłannie, z pasją, jakby naprawdę długo na to czekał. Zarzuciłam mu ręce na szyję i pogłębiłam pocałunek, a on zjechał dłońmi na moje plecy i przyciągnął mnie bliżej siebie. Po chwili oderwaliśmy się od siebie i chłopak oparł czoło o moje:

- Czuję dokładnie to samo - wyszeptał uśmiechając się.
- Ja nie chcę przerywać romantycznej sceny, ale trochę pada - krzyknął Harry i wtedy przypomniałam sobie o deszczu. Niall złapał mnie za rękę i wbiegliśmy do domu gdzie już w przedpokoju czekał na nas zielonooki z ręcznikami w ręku. Osuszyliśmy się, przebraliśmy w suche ubrania, które dali nam Harry i Zoe i dołączyliśmy do oglądania Harry Potter Insygnia śmierci:
- To jak jesteście razem? - zapytała Zoe, kiedy Potter rozmawiał z Blackiem.
- Nie rozmawialiśmy o tym - odparłam.
-Właśnie widzieliśmy, prawie się nawzajem połknęliście - zaśmiał się Harry.
- Dobra, załatwmy to jak należy - powiedział Niall podnosząc się z kanapy. Uklęk przede mną na jedno kolano i złapał mnie za rękę:
- Jade Melanie Jackson, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym chłopakiem na ziemi i zechcesz zostać moją dziewczyną? - Zapytał na co zaczęłam się śmiać.
- Oczywiście Niallu Jamesie Horanie - odparłam tłumiąc śmiech. Chłopak podniósł się z podłogi, cmoknął mnie w usta i opadł na kanapę. Dalej oglądaliśmy film komentują go przy tym, a kiedy Cedric umierał i Harry Potar wrócił z jago ciałem do Hogwartu wszyscy, włącznie z Niallem i Harrym, płakaliśmy. Gdy film się skończył Niall zaproponował, że mnie odwiezie, skorzystałam z jego propozycji, chociaż wiedziałam, że ojciec nie będzie zachwycony, ale w tamtym momencie mnie to nie obchodziło. Dojechaliśmy pod mój dom, blondyn wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi za co cicho mu dziękowałam, rzuciłam krótkie "Pa" i chciałam odejść, ale złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie:
- Nie myśl, że tak szybko się ode mnie uwolnisz - szepnął i wpił się w moje usta. Ten pocałunek był delikatniejszy niż ostatni, ale równie przyjemny. Na chwilę zapomniałam, że w domu stojącym za mną jest mój ojciec, który nienawidzi mojego chłopaka, ale mężczyzna jak zwykle postanowił to zepsuć:
- Co ty robisz? - Wrzasnął mój ojciec odciągając mnie od Nialla.
- Całuje mojego chłopaka - powiedziałam jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie na co usłyszałam cichy śmiech blondyna.
- Mówiłem, żebyś się z nim nie zadawała. Do domu - krzyknął popychając mnie w stronę naszego mieszkania - a ty chłopcze zostaw moją córkę w spokoju, bo - zaczął, ale Horan mu przerwał.
- Bo co? Zamknie mnie pan? Na miłość nie ma paragrafu - powiedział pewnie niebieskooki na co prychnęłam śmiechem.
- Powiedziałem do domu - ryknął - a ty młody człowieku uważaj na słowa - warknął na Nialla.
- A pan niech lepiej uważa, żeby nie stracić na zawsze córki - odparł chłopak, puścił mi oczko, wsiadł do samochodu i odjechał. Ojciec złapał mnie za ramie i zaciągnął do domu. O dziwo obyło się bez rękoczynów i tylko kazał mi iść do swojego pokoju:
- Lepiej z nim zerwij, bo następnym razem nie będę tak miły - warknął, kiedy wchodziłam po schodach, odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Możesz mnie tłuc ile chcesz, ale i tak nie zostawię Niall - odparłam pewnie.
- Czemu jesteś tak uparta - westchnął zirytowany.
-Bo go kocham - powiedziałam.
- A skąd wiesz że on cię kocha? Zabawi się tobą i zostawi - powiedział spokojnie.
- Skąd to wiesz? - Krzyknęłam.
- Bo znałem jego ojca i założę się, że Niall jest takim samym skurwielem jak James - wrzasnął.
- Nie znasz go, on taki nie jest - krzyknęłam i wbiegłam po schodach na grę.
- Niedaleko pada jabłko od jabłoni - dotarł do mnie jego głos. Wpadłam do pokój, oparłam się o drzwi, zjechałam po nich podciągając kolana pod brodę i wybuchnęłam płaczem. Usłyszałam jak drzwi prowadzące do garderoby zatrzaskują się z cichym szczękiem i po chwili poczułam jak Austin siada obok mnie. Chłopak objął mnie ramionami i przyciągnął bliżej siebie.Położyłam mu głowę na ramieniu i płakałam w jego koszulkę:

- Znowu cię pobił? - Wyszeptał.
- Nie - wychlipałam.
- To co się stało? Dlaczego krzyczeliście? - Zapytał.
- Widział jak całuję się z Niallem i kazał mi z nim zerwać, a kiedy powiedziałam,że go kocham to ojciec stwierdził, że on jest takim samym skurwielem jak jego ojciec i tylko się mną zabawi, a na koniec zostawi - mówiłam przez płacz.
- Nie słuchaj go, to nie prawda. Niall jest porządnym gościem - odparł.
- Nie dziwi cię to, że jestem z Niallem? -Zapytałam.
- Nie, bo po pierwsze widziałem was przez okno, a po drugie, od początku wiedziałem, że tak będzie - wyznał.
- Kocham cię - szepnęłam.
- Ja ciebie tez siostra - odparł cicho.

środa, 16 marca 2016

10."Martwisz się o mnie bardziej niż mój ojciec"

Jade
            Weszłam na stołówkę, rozejrzałam się i dostrzegłam moich przyjaciół. Podeszłam do naszego stałego stolika i usiadłam na przeciwko Nialla, pomiędzy Louisem i Dianą. Zjadłam jabłko, które miałam w torbie i przysłuchiwałam się głupiej rozmowie Harry'ego, Louisa i Olivii:
- Nie zamierzasz nic więcej zjeść? - Usłyszałam głos Nialla, podniosłam na niego wzrok i zauważyłam, że patrzy na mnie.
- Nie jestem głodna - odparłam.
- Śniadania też nie jadłaś - wtrącił się mój brat.
- Jedz - blondyn przysunął do mnie swojego burgera.
- Niall, nie jestem głodna - powtórzyłam.
- Jedz - powiedział stanowczo. Wzięłam burgera do ręki, odgryzłam kawałek, przeżułam i głośno przełknęłam:
- Zadowolony? - Zwróciłam się do blondyna.
- Bardzo - odparł z uśmiechem.
- Odkąd się pogodziliście nasze obiady są o wiele przyjemniejsze - wtrąciła Zoe wpychając sałatkę do ust.
- Racja, chociaż stolik jakby się zmniejszył - dodał Lou.
- Bo stoły się nie rozszerzają - powiedziała Diana. I tak trwała nasza głupia rozmowa o wynalezieniu stołu, który sam się poszerza, kiedy dosiadają się do niego ludzie:
- Powiesz mi teraz co powiedział ci wczoraj ojciec? - usłyszałam szept Nialla, kiedy wychodziliśmy ze stołówki.
- Po szkole - odparłam.
- Dobra, to po szkole w moim samochodzie - dodał.
            Tak jak się umówiliśmy po skończonych lekcjach wyszłam ze szkoły i wskoczyłam do auta blondyna. Chłopak siedział przodem do drzwi pasażera, z jedną ręką na kierownicy i patrzył na mnie wyczekująco:
- Cześć - uśmiechnęłam się chcąc odwlec tę rozmowę.
- Jade, widzieliśmy się godzinę temu - westchnął - nie przeciągaj i tak nie odpuszczę - dodał.
- Więc wróciłam do domu, zapytał gdzie byłam, więc powiedziałam, że u Louisa. On mnie uderzył, powiedział, że rozmawiał z Lou i u niego mnie nie było, więc powiedziałam, że byłam u Zoe i że Harry mnie przywiózł. Na co ojciec powiedział, że wie, że byłam z tobą i nie mogę się z tobą spotykać, po czym kazał mi iść do siebie i nie wychodzić do rana - powiedziałam praktycznie na jednym oddechu.
- O dziwo zrozumiałem - odparł spokojnie - i co zamierzasz zrobić z jego zakazem - przygryzł nerwowo wargę.
- Nic. Jestem dorosła i ojciec nie będzie mi mówił z kim mam się spotykać - postanowiłam.
- Cieszę się - uśmiechnął się - A teraz chodź, bo spóźnimy się na trening - dodał.
- Skąd wiesz, że mam teraz trening? - Zapytałam,kiedy wysiadaliśmy z samochodu.
- Pomyślmy, skąd kapitan drużyny piłkarskiej wie, kiedy cheerleaderki mają trening? - Oparł łokieć o dach samochodu, podparł brodę na łokciu i udawał, że myśli.
- Zapomnij. Nie było pytania - powiedziałam zawstydzona na co chłopak zaśmiał się i ruszyliśmy do szatni. Przebrałam się w mój strój, wyszłam na boisko, rozgrzałam się i czekałam razem z resztą dziewczyn na naszą trenerkę, panią Watson. Kiedy kobieta wyszła ze szkoły i spojrzała na nas swoim surowym wzrokiem wiedziałam, że to nie będzie miły trening:
- Pokłóciła się z Watsonem - szepnęła mi do ucha Olivia. Pan Watson to trener piłkarzy i mąż pani Watson. Kiedy się kłócą my i chłopcy mamy przejebane na treningach:
- Uwaga panienki - wrzasnęła kobieta - dzisiaj mam zły humor, dlatego wasze też zepsuję - uśmiechnęła się w ten swój wredny sposób - biegacie razem z chłopakami trzydzieści kółek wokół boiska - powiedziała na co wszystkie zgodnie jęknęłyśmy, ale widząc jej groźną minę od razu zerwałyśmy się ze swoich miejsc i zaczęłyśmy biec. Przy dziesiątym kółku poczułam, że robi mi się słabo, a moje nogi odmawiają posłuszeństwa. Zatrzymałam się i zapałam dłonią siatkę, która stałą obok mnie. Zamknęłam oczy, bo czułam jak cały świat wokół mnie zaczyna wirować:
- W porządku? - Usłyszałam głos Nialla i po chwili poczułam jego dłoń na moim ramieniu.
- Tak, tylko zakręciło mi się w głowie - odparłam z najbardziej szczerym uśmiechem na jaki było mnie stać. Niestety blondyn chyba tego nie kupił, bo wziął mnie na barana, zaniósł do trybun i posadził na jednym z krzesełek. Ukucnął przede mną, spojrzał mi w oczy i zaczął głaskać moje kolana:
- Co się stało? - Zapytał.
- Nic, Niall, po prostu mało jadłam i zrobiło mi się słabo - odparłam spokojnie.
- Mówiłem - uśmiechnął się, ale w jego oczach widziałam zaniepokojenie i troskę.
- Zimno mi - zajęczałam jak małe dziecko zmieniając temat.
- Poczekaj - powiedział i sięgnął po swoją bluzę, która leżała parę siedzeń dalej. Zarzucił mi ją na ramiona i usiadł na krzesełku obok obejmując mnie ramieniem.
- Dziękuję - szepnęłam.
- Horan, zostaw panienkę i rusz tyłek - wrzasnął trener.
- Przyjaciółce zrobiło się słabo - odkrzyknął Niall.
- Jest dorosła, da sobie radę, właź na boisko - wydarł się Watson.
- Idź dam radę - Szturchnęłam go w bok.
- Na pewno? - Zapytał.
- Tak, popatrzę jak gracie - odparłam
- Ale siedź tu - powiedział wstając.
- Martwisz się o mnie bardziej niż mój ojciec - zaśmiałam się.
- Ktoś musi - uśmiechnął się. Życie jest popieprzone, Niall Horan, chłopak, którego nienawidziłam, sprawia, że czuję się przy nim bezpieczniej niż przy własnym ojcu, człowieku, który mnie spłodził i wychował. Do tego, kiedy patrzyłam jak niebieskooki biega po boisku nie mogłam wyrzucić z głowy myśli, że wygląda naprawdę seksownie. Przypomniałam sobie jego wczorajsze słowa "Uratowałaś mnie przed czymś strasznym. Przed czymś czego nienawidzę, ale tylko to mi pomaga" ,nie dawało mi to spokoju. Wtedy przypomniało mi się coś co zobaczyłam, kiedy zasypiałam z nim nad morzem, trzy białe kreski na jego prawym nadgarstkach. Byłam zmęczona i myślałam, że to mi się przywidziało, ale kiedy teraz myślę o tych bliznach i jego słowach. Ale czy to możliwe, żeby Niall się ciął? Zawsze wydawał się taki radosny, pełny życia, silny. To by wyjaśniało, dlaczego nosi zegarek na prawej ręce:
- Jak ci się podobał mecz? - Zapytał siadając obok mnie.
- Niall, czy ty się tniesz? - Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem, a w jego oczach zabłyszczało przerażenie.
- Co? Skąd taki pomysł? - Zaśmiał się nerwowo.
- Widziałam blizny twoim nadgarstku, a wczoraj powiedziałeś, że uratowałam cię przed czymś strasznym. Chciałeś się pociąć? - Powiedziałam.
- Dobra, masz mnie. Jestem psychiczny - burknął patrząc przed siebie.
- Jesteś po prostu samotny, nie psychiczny - powiedziałam łapiąc go za dłoń - ile? - Zapytałam.
- Cztery lata. Zacząłem w drugiej gimnazjum - odparł.
- Ej, gołąbeczki! Idziecie? - Usłyszeliśmy krzyk pani Watson.
- Idziemy - odpowiedziałam i pociągnęłam Nialla za sobą.
            Weszłam do szatni i nie patrząc na nikogo poszłam się wykąpać. Rozebrałam się, weszłam pod prysznic i po chwili poczułam na ciele ciepłe, rozluźniające strumienie wody. Zakręciłam kran, wytarłam ciało, nałożyłam bieliznę i wróciłam do dziewczyn:
- Od kiedy kręcisz z Horanem? - Zapytała Perrie, kiedy naciągałam na siebie koszulkę.
- Co? Skąd ci to przyszło do głowy? - Spojrzałam na nią i zmarszczyłam brwi.
- Przecież to widać, martwi się o ciebie bardziej niż o samego siebie - wtrąciła Diana.
- Martwi się o mnie tak  samo jak o każdego innego znajomego - westchnęłam.
- Podobasz mu się - zapiszczała Olivia.
- I on tobie też - dodała Zoe. I tu mnie miała, bo sama nie wiedziałam co czuję do Nialla. Zoe znała mnie najdłużej ze wszystkich dziewczyn i wiedziała o mnie praktycznie wszystko. Zawsze czuła jeszcze przede mną, że ktoś mi się spodoba, była jak taki głos w filmach, który podpowiada co masz robić i zawsze miała racje. Wyszłyśmy z szatni i skierowałyśmy się do wyjścia ze szkoły. Kiedy weszłyśmy na parking zobaczyłyśmy chłopaków rozmawiających o czymś pomiędzy samochodami Nialla i Dylana:
- Podwieźć cię? - Zapytał Niall, kiedy podeszłyśmy do nich razem z Zoe.
- Nie,przyjechałam swoim - wskazałam kciukiem na moje auto.
- Jesteś pewna, że dasz radę prowadzić? - Spytał patrząc tym dziwnym, troskliwym wzrokiem.
- Niall, odpuść. Traktujesz mnie jak małe dziecko - jęknęłam.
- Dorze, jak sobie chcesz - podniósł ręce w geście obronnym - to cześć - rzucił, wsiadł do samochodu i odjechał.
- To co? Na zakupy? - Zapiszczałam niebieskooka.
- Jasne - odparłam z uśmiechem i wsiadłyśmy do samochodu.

wtorek, 15 marca 2016

9."To, że z tobą nie rozmawiałem nie znaczy, że nie zwracałem na ciebie uwagi"

Niall
            Niestety Harry nie mógł mi towarzyszyć i musiałem sam zmierzyć się z "ważnymi wieściami", co zawsze oznacza złe wieści. O 19:00 wszyscy usiedliśmy do stołu. Zjedliśmy pierwsze danie, drugie danie i deser, a ja pragnąłem, żeby mnie oszczędzili i w końcu powiedzieli o co chodzi:
- To jakie to "ważne wieści"? Jesteś w ciąży - Zwróciłem się do mojej matki.
- Prawie - odparł Damon.
- Adopcja? - spojrzałem na mojego ojczyma.
- Nie - zachichotała moja matka, chociaż ja nie widziałem w tej sytuacji nic śmiesznego.
- Moja żona zmarła wczoraj na raka - powiedział czarnowłosy.
- I co to ma do powiększania rodziny? - Zmarszczyłem brwi.
- Maya z nami zamieszka - odparł.
- Co? I to są wasze wieści? - Zaśmiałem się.
- Nie jesteś zły? - Zdziwiła się moja rodzicielka.
- Nie, lubię Mayę i ciszę się, że z nami zamieszka. Wiesz, że zawsze chciałem mieć rodzeństwo. Czekajcie czy wy myśleliście, że zrobię awanturę - uniosłem brwi i nastała chwila ciszy.
- Tak jakby - mruknął w końcu Damon.
- Nie wierzę, że moja własna rodzina ma mnie za takiego kutasa. Rozumiem, że ludzie w szkole tak o mnie myślą, bo sam sobie zapracowałem na taką opinię, ale wy? - powiedziałem, zerwałem się od stołu i wbiegłem do swojego pokoju ostentacyjnie trzaskając drzwiami. Wszedłem do łazienki, sięgnąłem do szuflady po żyletkę, usiadłem na podłodze opierając się plecami o wannę i już miałem zrobić pierwszą kreskę na moim nadgarstku, kiedy usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Wyjąłem urządzenie z kieszeni dresów. Jede. Nacisnąłem zieloną słuchawkę:
- Halo? - powiedziałem zachrypniętym ze zdenerwowania głosem.
- Hej, stało się coś? - zapytała.
- Nie - odparłem uśmiechając się na dźwięk troski w jej głosie - po co dzwonisz - dodałem.
- Po nic. Po prostu chciałam z tobą porozmawiać - powiedziałam.
- To mów o czym chcesz, mamy całą noc - powiedziałem wychodząc z łazienki i rzuciłem się plecami na łóżko.
- Chciałabym, żeby moje życie było normalne - powiedziała nagle drżącym głosem.
- Będzie - zapewniłem ją - jestem tego pewien - dodałem.
- Dziękuję - powiedziała, a w jej głosie słyszałem, że się uśmiecha.
- Dziękuję - powiedziałem.
- Za co? - Zdziwiła się.
- Uratowałaś mnie przed czymś strasznym. Przed czymś czego nienawidzę, ale tylko to mi pomaga - powiedziałem smutno.
- Niall, pośpiewasz mi? - Zapytała po chwili ciszy.
- Oczywiście - odparłem. Włączyłem tryb głośno mówiący, chwyciłem gitarę, usiadłem po turecku na łóżku  i zacząłem śpiewać piosenki, które wpadły mi do głowy. Po kilku utworach usłyszałem jej senny głos:
- A zaśpiewasz tę ładną, którą śpiewałeś w sobotę w kuchni? - Zapytała. Widziałem, że chodzi jej o moją piosenkę, więc uśmiechnąłem się do siebie i zacząłem grać. Gdy skończyłem w słuchawce usłyszałem tyko cisze i od czasu do czasu ciche pochrapywanie. Powiedziałem krótkie "dobranoc", rozłączyłem się i w tym samym momencie do pokoju weszła moja matka:
- Co się stało, że grasz na gitarze, kiedy my jesteśmy w domu? Dawno tego nie robiłeś - uśmiechnęła się do mnie.
- Przyjaciółka mnie poprosiła - odparłem z uśmiechem.
- A gdzie ona jest? - Zaczęła rozglądać się po pokoju.
- Rozmawialiśmy przez telefon - wskazałem na mojego iPhone'a - pomogło mi to. Nie jestem już zły - dodałem.
- Cieszę się, ale i tak przepraszam. Sam wiesz, że czasami potrafisz być wybuchowy - powiedziała łapiąc moją dłoń i wiedziałem, że dyskretnie chce sprawdzić, czy nie mam na nadgarstkach nowych cięć:
- Mówiłem ci, pomógł mi ten telefon. Zdążyła w ostatnim momencie - zachichotałem.
- To musi być wyjątkowa dziewczyna - uśmiechnęła się - a co teraz grałeś? Było naprawdę ładne - dodała.
- Sam to napisałem, dla ciebie - powiedziałem.
- Na prawdę - zdziwiła się.
- Tak, lubię pisać piosenki z pozoru miłosne, które mają drugi dno - zaśmiałem się.
- Zaśpiewasz mi? - Zapytała niepewnie.
- Jasne - odparłem cicho. Ułożyłem palce na strunach i zacząłem grać. Śpiewałem i patrzyłem jak moja mama szeroko się uśmiecha, a po jej policzkach spływają łzy:
- Masz piękny głos. Żałuję, że słyszę go tak rzadko - wzięła głęboki oddech - dobra zostawiam cię w spokoju - powiedziała i ruszyła do wyjścia.
- Mamo - zatrzymałem ją kiedy zamykała za sobą drzwi, a ona cofnęła się i spojrzała na mnie - kocham cię - powiedziałem.
- Ja ciebie też, dobranoc - uśmiechnęła się i wyszła z mojego pokoju.
Jade
            Rano, kiedy się obudziłam czułam się dziwnie z tym, że po przekroczeniu progu pokoju nie usłyszę cichego podśpiewywania Nialla i zapachu przygotowywanego przez niego śniadania. Zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Starałam się chodzić tak, żeby nie patrzeć na w lustra. Wzięłam prysznic, ubrałam się i dopiero spojrzałam na swoje odbicie. Miałam rację, pod moim lewym okiem widniał wielki fioletowo-czerwony siniak. Nałożyłam pod oczy cztery warstwy korektora, następnie podkład i zrobiłam smoky eyes, żeby jeszcze bardziej zatuszować siniaka. Zeszłam na dół i usiadłam z reszta rodziny, żeby zjeść śniadanie, chociaż na widok ojca robiło mi się niedobrze:
- A co to za święto, że nasza królewna tak się wymalowała - zaśmiał się ojciec.
- To święto nazywa się "ojciec jej wpierdolił i teraz musi zakrywa siniaki na twarzy" - warknął Austin zalewając płatki mlekiem.
- Nie pyskuj młody człowieku - powiedział ostro mężczyzna.
- Wiecie co? Straciłam apetyt - burknęłam wstając od stołu.
- Ale musisz coś zjeść - zaprotestował mój brat.
- Poradzę sobie - krzyknęłam zakładając białe Conversy na nogi i wybiegłam z domu. Wsiadłam do mojego Porsche Panamera, które w weekend moja matka odebrała od mechanika, rzuciłam torbę na fotel pasażera i odpaliłam silnik. Gdy zajechałam pod szkołę, zaparkowałam samochód na moim ulubionym miejscu i weszłam do budynku. Podchodząc do swojej szafki zauważyłam Nialla, uśmiechnęłam się do siebie i szybko do niego podeszłam:
- Mocno ci przyłożył - powiedział ze skwaszoną miną.
- To widać? - Zapytałam dotykając opuszkami palców miejsca pod moim lewym okiem.
- Nie, widzę po makijażu, który szczelnie go zakrywa - odparł opierając się o szafkę.
- Zawsze się tak maluję - prychnęłam.
- Uwierz mi, nie zawsze - powiedział.
- A skąd ty to wiesz? Rozmawiasz ze mną od paru tygodni - warknęłam, byłam zła, nawet nie wiem dokładnie na co i niestety postanowiłam wyżyć się na Niallu.
- To, że z tobą nie rozmawiałem, nie znaczy, że nie zwracałem na ciebie uwagi. A uwierz mi zwracałem bardziej niż może ci się wydawać - burknął i zapanowała pomiędzy nami cisza.
- Przepraszam, po prostu jestem wkurzona - powiedziałam po chwili.
- To jest nas dwoje - uśmiechnął się. Odwzajemniłam jego gest, otworzyłam szafkę i zobaczyłam w niej kolejną różę. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać bilecik:
"Tak naprawdę w życiu nie ma nic cenniejszego niż radość w oczach osoby, na której ci zależy"
- Chodź, coś ci pokażę - usłyszałam przy uchu cichy głos Nialla. Zamknęłam szafkę i ruszyłam za nim. Po chwili zatrzymaliśmy się przed jego szafką, chłopak otworzył ją, wyciągnął z niej jedną różowa różę oraz stos malutkich karteczek i podał mi je. Zaczęłam czytać wszystkie po kolei i po chwili zorientowałam się, że na każdej jest ten sam cytat i data co na moich:
- Skąd to masz? - Zapytałam zdziwiona.
- Od tajemniczego wielbiciela - zaśmiał się po czym usłyszeliśmy dzwonek, pożegnaliśmy się i ruszyliśmy do naszych klas. 
            Chociaż przyszłam do szkoły na czas i tak spóźniłam się na lekcje, bo pomyliłam dni i weszłam do innej sali. Kiedy w końcu udało mi się dotrzeć na angielski najęłam moje miejsce koło Louisa i starałam się skupić na lekcji. Cały czas myślałam o kartkach, które pokazywał mi Niall i o tym czy ojciec nadal jest zły, że go okłamałam, a do tego byłam głodna. Gdy pani Clark kazała mi wymienić główny problem Makbecie, ja zaczęłam streszczać jej śmierć Romea i Julii. Kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę i zaczęłam pakować swoje książki usłyszałam głos mojej wychowawczyni:
- Jade, usiądź na chwilę - powiedziała zamykając dziennik. Tak jak mi kazała usiadłam z powrotem na swoim miejscu i spojrzałam na nią:
- Co się z tobą dzieje? - Zapytała wpatrując się we mnie.
- Nic po prostu się zamyśliłam - odparłam.
- Nad czym. Pamiętaj, że mi możesz powiedzieć powiedzieć wszystko - pochyliła się nad biurkiem.
- To nic poważnego. Ktoś wrzuca karteczki z cytatami do mojej szafki i do Nialla - wyjaśniłam.
- Właśnie, posłuchałaś mojej rady? - Uśmiechnęła się.
- Tak i cały weekend spędziłam z Niallem w domku jego ojczyma - powiedziałam z uśmiechem.
- I co? - Spytała entuzjastycznie na co się zaśmiałam, czasem była jak nastolatka, a nie nauczycielka.
- Nawet pani nie wie jak jeden weekend może zbliżyć ludzi - odparłam.