Niall
Po uzgodnieniu z Zaynem, że odwiezie Beth do domu, wyszedłem ze szpitala i ruszyłem do samochodu. Wchodząc na parking zauważyłem Jade ubraną w szary sweter i czarne rurki z dziurami na kolanach, która przeciskała się pomiędzy samochodami. Nagle dziewczyna zatrzymała się i stanęła tyłem do mnie, wyciągając telefon z torebki, po czym przyłożyła go do ucha. Nie wiedziałem kto do niej dzwonił, ale ta rozmowa raczej nie należała do najprzyjemniejszych, bo brązowooka żywo gestykulowała rękami, co wyglądało zabawnie, bo w końcu ten ktoś i tak jej nie widział. Kiedy zakończyła połączenie i wrzuciła urządzenie z powrotem do torebki, podszedłem do niej, objąłem ją ramionami w talii i przyciągnąłem do siebie, na co ona lekko zadrżała:
- Co się stało? - Zapytałem, ocierając kciukiem pojedynczą łzę spływającą po jej policzku, po czym cmoknąłem ją w skroń.
- Ojciec ma do mnie pretensje, że zostawiłam dziadków samych - wyjaśniła odwracając się do mnie przodem.
- I to jest powód do płaczu? - Powiedziałem, przyciągając ją bliżej siebie.
- Nie o to chodzi - szepnęła kładąc głowę na moim torsie - to dla mnie za dużo, najpierw dowiedziałem się, że ty wyjeżdżasz, później Louis, do tego ten wypadek Liama, a teraz jeszcze ojciec się na mnie wyżywa - wytłumaczyła.
- A pamiętasz, co mi obiecałaś? - Zapytałem, po chwili ciszy.
- Nie - odparła, kręcąc głową.
- Obiecałaś mi, że nauczysz mnie tańczyć - uśmiechnąłem się, na co dziewczyn cicho się zaśmiała. Po chwili zaczęła mi tłumaczyć podstawowe kroki i zaczęliśmy "tańczyć na środku parkingu i nie przeszkodził nam w tym nawet deszcz.
Jade
Nagle usłyszałam dźwięk klaksonu samochodowego. Niall przyciągnął mnie do siebie i stanęliśmy z boku przejazdu, tak, że auto przejechało centymetry od nas. Mężczyzna siedzący za kierownicą zaczął coś do nas krzyczeć, a Niall wystawił mu środkowy palec, przez co zaśmiałam się i pacnęłam go w ramie:
- Poczekaj tutaj - wypalił nagle chłopak, zarzucając swoją bluzę na moje ramiona i ruszył w nieznanym mi kierunku.
- Ale po co? - Zapytałam.
- Po prostu tu stój - odparł, na chwilę odwracając się w moją stronę, po czym zaczął biec dalej. Stałam sama w deszczu, aż w końcu zobaczyłam Nialla z wielkim bukietem białych róż. Blondyn podszedł do mnie i uklęknął na prawym kolanie:
- Jade, uczynisz mi ten zaszczyt i pójdziesz ze mną na bal maturalny? - Zapytał, na co zachichotałam, bo wyglądał naprawdę uroczo.
- Tak - odparłam, a Horan stanął na równe nogi, podniósł mnie delikatnie do góry i okręcił wokół własnej osi.
- Czym przyjechałaś? - Zapytał stawiając mnie na ziemi.
- Autobusem - odparłam, zabierając od niego bukiet, w którym zobaczyłam jedną różową różę.
- Chodź zawiozę cię do domu - powiedział, obejmując mnie ramieniem w talii i ruszyliśmy do jego auta.
- Ale chciałam się dowiedzieć, co z Liamem? - Jęknęłam.
- Wszystko w porządku, zostawią go na dwa dni na obserwacji i wypuszczą - wyjaśnił.
Po powrocie do domu weszłam do kuchni, wyciągnęłam wazon z szafki nad kuchenką i włożyłam do niego kwiaty i postawiłam na wyspie kuchennej, po czym postawiłam go na wyspie kuchennej. Usiadłam po turecku na drewnianym blacie i zaczęłam liczyć róże, co, jka się okazało, nie było takie łatwe:
- Co robisz? - Zapytała moja matka, wchodząc do kuchni.
- Liczę kwiaty - odparłam,nadal próbując nie pogubić się w liczeniu.
- A ile powinno być? - Zapytała wyciągając trzy kubki z szafki nad zlewem.
- Nie wiem, Niall wziął wszystkie jakie były w kwiaciarni - wyjaśniłam.
- Aw, a co oświadczył się? - Zapiszczała i przysięgam, moja matka ma czasami mętalność piętnastolatki.
- Nie, zaprosił mnie na bal - przewróciłam oczami.
- Ale ty chyba się nie cieszysz - powiedziała, stawiając czajnik na gazie, po czym usiadł przy wyspie kuchennej.
- Cholernie się cieszę - odparła szybko - ale ty też nie była byś szczęśliwa gdybyś dowiedział się, że twój przyjaciel i chłopak wyjeżdżają na inny kontynent, a do tego nadal nie wierzę, że spotykam się z Niallem - wytłumaczyłam.
- Kochanie, przecież jesteś świetną dziewczyną - zaczęła, ale jej przerwałam.
- Mamo, ale ja o tym wiem, chodzi o to, że jeszcze niedawno naprawdę go nienawidziłam, sama wiesz ile razy płakałam przez jego głupie żarty i docinki, a teraz nie wyobrażam sobie bez niego życia - powiedziałam.
- Nienawiść to miłość, która poszła złą drogą, a wasza w końcu odnalazła odpowiednią - uśmiechnęła się - zajęło jej to ponad dwa lata, ale lepiej późno niż wcale - dodała.
- Dobra, koniec, bo zaraz znowu się rozpłaczę - powiedziałam i w tym samym czasie w pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk czajnika, a ja wróciłam do liczenia róż.
- Co robisz? - Zapytała moja babcia, wchodząc do kuchni.
- Liczę kwiaty, nie wiem ile powinno ich być, Niall wziął wszystkie jakie były w kwiaciarni, nie oświadczył się, po prostu zaprosił mnie na bal - powiedziałam szybko.
- Mówiłam do twojej matki - zaśmiała się staruszka, przez co spojrzałam na nią morderczym wzrokiem.
- To w końcu, ile jest tych kwiatów? - Spytała moja matka, stawiając dwa kubki na blacie, po czym złapała za trzeci i usiadła przy wyspie obok mojej babci.
- Sto białych i jedna różowa - odparłam.
- Dlaczego jedna jest różowa? - Zdziwiła się mama.
-Długa historia, nie ma o czym rozmawiać - powiedziałam, oplatając palce wokół kubka.
- A Niall nie chciał przyjść na herbatę? - Zapytała babcia.
- Obiecał mamie, że pomoże jej gotować - odparłam, po czym wzięłam łyk napoju, a one spojrzały na mnie jakbym, co najmniej, powiedziała, że widziałam tęczowego jednorożca załatwiającego się żelkami - czemu, tak na mnie patrzycie? - Zapytałam, przełykając herbatę.
- Bo właśnie powiedziałaś, że nastoletni chłopak pomaga gotować swojej matce zamiast spędzić czas z dziewczyną - wyjaśniła moja mama.
- Spędziliśmy razem cały tydzień, dajcie chłopakowi trochę wolności - zaśmiałam się i w tym samym momencie usłyszałyśmy trzaśnięcie drzwiami, a po chwili do kuchni wpadł uśmiechnięty Austin - co ty taki szczęśliwy? - Zapytałam.
- Bo właśnie wróciłem z bardzo udanej randki z twoją przyszłą szwagierką - odparł, po czym cmoknął mnie w skroń i postawił czajnik na gazie.
- Ale nie przespałeś się z nią? Błagam powiedz, że tego nie zrobiłeś - jęknęłam przerażona.
- A czemu martwi cię moje życie seksualne? - Zaśmiał się, siadając na przeciwko mojej mamy.
- Bo raczej mój chłopak nie był by szczęśliwy gdyby dowiedział się , że mój brat przeleciał jego młodszą siostrę na pierwszej randce - wyjaśniłam.
- Spokojnie, jestem dżentelmenem - powiedział - seks dopiero na trzeciej randce - zaśmiał się, wstając z miejsca, po czym poszedł zrobić sobie herbaty - do tego sam bałbym się Niall - dodał, po chwili. Siedzieliśmy we czworo w kuchni, pijąc herbatę i po prostu rozmawiając. Po jakimś czasie dołączyła do nas Beth, a dziadkowie postanowili wybrać się na spacer po Londynie.
*
Ojciec wrócił z pracy okropnie wściekły i zarządził naradę rodzinną. Kiedy weszłam do pokoju ojciec stał przed telewizorem, a mama oraz Eli już siedziały na fotela, dlatego usiadłam na sofie:
- Nie wiem o co chodzi, ale to nie ja. Tym razem byłem grzeczny - powiedział Austin przeskakując przez oparcie kanapy i siadając obok mnie.
- Co to jest? - Rzucił na stolik znajome pudełko, przez co delikatnie się spięłam.
- To są, drogi ojcze, testy ciążowe - odparł mój brat.
- Barwo, synu, stawiam ci piwo - zwrócił się do niego tata - a teraz ważniejsze pytanie. Czyje to, kurwa, jest? - Krzyknął.
- Moje - powiedziałam cicho.
- I tego właśnie nie chciałem usłyszeć - westchnął - dziewczyno przecież ty masz osiemnaście lat i już jesteś w ciąży? - Wrzasnął.
- Ale ja nie jestem w ciąży - przerwałam mu - wydawało mi się, że jestem, ale jednak nie - wyjaśniłam.
- Jesteś pewna? - Spytał ze słyszalną w głosie ulgą.
- Tak, zrobiłam cztery testy - odpowiedziałam.
- Dziecko, ale wy się nie zabezpieczacie? - Powiedział siadając na przeciwko mnie na stoliku do kawy.
- Wiesz, że prezerwatywy nie dają gwarancji - powiedziałam - i nie martw się, nie zamierzam zostać młodą matką - dodałam.
- Ja mam nadzieję - zaśmiał się - szczególnie z takim chłopakiem - szepnął.
- Czyli jakim? - Zapytałam.
- Sama wiesz jaki on jest, nie należy do odpowiedzialnych i rozsądnych ludzi - przewrócił oczami.
- Tak, wiem jaki jest i wiem, że jeśli zaszłabym w ciążę to by mi pomógł i nie zostawił mnie samej - odparłam, po czym wstałam z kanapy i ruszyłam do swojego pokoju.
*
Od kilku godzin siedziałam w swoim pokoju i, chociaż ojciec już przeprosił za obrażanie Nialla, nie chciałam z nikim gadać. Postanowiłam napisać wypracowanie z angielskiego na poniedziałek, a, ponieważ zawsze byłam dobra w pisaniu, po czterdziestu minutach było gotowe. Chwyciłam telefon z mojej torebki, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam przeglądać tumblr,a oraz instagram. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, krzyknęłam "Proszę" i po chwili w pomieszczeniu pojawiła się moja matka.
- Kochanie, wiem, że nie chcesz z nikim rozmawiać, ale masz gościa. To chyba ważne - powiedziałam po czym wyszła, a na jej miejscu pojawił się zapłakany Louis.
- Co się stało? - Zapytałam, podchodząc do niego i przyciągając do uścisku.
- Moi rodzice się rozwodzą - odparł cicho - nie chcę być teraz w domu, mogę zostać na noc? - Zapytał po chwili, delikatnie się ode mnie odsuwając.
- Oczywiście, przecież to tez twój dom - uśmiechnęłam się, gładząc kciukiem jego policzek.
- Dziękuję, kocham cię, słońce - powiedział ponownie mnie do siebie przyciągając.
- Ja ciebie też, Lou - odparłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz