Jade
Obudził mnie cichy brzdęk w kuchni. Otworzyłam powoli oczy i kiedy mój wzrok przyzwyczaił się do światła padającego przez okno, zauważyłam, że jestem sama. Podniosłam się z materaca i poczułam okropny ból głowy, który prawdopodobnie, tak samo jak Sahara w moim gardle, był spowodowany dużą dawką alkoholu z wczorajszego dnia:
- Kurwa - usłyszałam syk Niall i od razu ruszyłam w kierunku jego głosu. Kiedy weszłam do pomieszczenia na podłodze zobaczyłam stłuczoną szklankę i krew skapującą z prawej dłoni blondyna siedzącego pod szafką. Ruszyłam do łazienki i złapałam, z szuflady pod umywalką, apteczkę. Wróciłam do kuchni, uklęknęłam przy chłopaku i zaczęłam przemywać jego ranę wodą utlenioną, po czym zawinęłam mu rękę rękę bandażem i wrzuciłam do kosza resztki potłuczonego szkła:
- Mówiłem ci już, że jesteś najlepszą dziewczyną na świcie? - Zapytał.
- Coś tam napomknąłeś - zaśmiałam się i usiadłam przy stole.
- Jak się czujesz? Kac męczy? - Spytał zajmując miejsce obok mnie.
- Troszeczkę - odpowiedziałam.
- To idź się ubierz, a ja zrobię śniadanie - powiedział podnosząc się z krzesła i podszedł do lodówki. Wstałam od stołu i ruszyłam w stronę salonu z zamiarem wzięcia ubrań na dzisiejszy dzień.
- Niall - rzuciłam nagle, odwracając się w jego stronę.
- Hm? - Mruknął, przenosząc na mnie wzrok.
- Kocham cię - uśmiechnęłam się.
- Też cię kocham - odwzajemnił mój gest.
Kiedy wzięłam prysznic i założyłam czyste ubrania ruszyłam z powrotem d kuchni, gdzie już czekała na mnie jajecznica z pomidorem i gorąca herbat z cytryną i miodem, ale nigdzie nie widziałam mojego farbowanego blondyna. Usiadłam na krześle i złapałam w rękę widelec, który po chwili włożyłam do ust razem z porcją smażonych jajek. Kiedy już prawie kończyłam jeść do pomieszczenia wszedł uśmiechnięty Niall:
- Zaniosłem nasze rzeczy do samochodu - ogłosił siadając obok mnie.
- A tak w ogóle to, gdzie są wszyscy? - Zapytałam dopijając herbatę.
- Od rana siedzą na plaży. Olivia stwierdziła, że słońce i morska woda są najlepsze na kaca - zaśmiał się, zabierając ode mnie naczynia i wrzucając je do zmywarki - chodź, jedziemy dodał, łapiąc mnie za rękę i ciągnąc do wyjścia.
Jechaliśmy już prawie półtorej godziny, a mi zaczynało się nudzić. Przegrzebałam wszystkie schowki, które były w samochodzie Nialla i nie znalazłam w nich nic nowego. W końcu postanowiłam oprzeć się o szybę i wsłuchać w muzykę lecąca w radiu. Odwróciłam głowę i spojrzałam na chłopka, który był skupiony na drodze:
- Jesteś głupi - zaśmiałam się.
- Nudzi ci się? - Spojrzał na mnie rozbawiony.
- Tak - odparłam, dźgając go w udo czubkiem buta.
- Zatrzymam się na najbliższej stacji to wyjdziesz na świeże powietrze - uśmiechnął się do mnie kładąc dłoń na moim kolanie. Kilkanaście minut później blondyn zatrzymał się na stacji. Wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę sklepu. Po kilku minutach podeszliśmy do kasy, chłopak położył na blacie dwie puszki Coca Coli, dwie kanapki, paczkę ciastek, tabliczkę gorzkiej czekolady i karton soku pomidorowego:
- I dwie kawy - powiedział do kasjera i uregulował rachunek, po czym ruszyliśmy do maszyny z kawą.
- Będziesz pił sok pomidorowy? - Skrzywiłam się.
- Nie - odparł, przyciskając odpowiednie guziki na maszynie - ty będziesz - dodał, przyciągając mnie do siebie.
- Dlaczego? - Zapytałam.
- Musisz uzupełnić elektrolity - cmoknął mnie w nos.
- Dobrze, mamo - przewróciłam oczami. Wzięliśmy nasze kawy i wróciliśmy do samochodu:
- To też da ciebie - podał mi czekoladę.
- Czy to też uzupełnia elektrolity? - Zaśmiałam się.
- Nie, magnez - odpowiedział, odpalając silnik. O dziwo, zjadłam całą czekoladę popijając mocną, słodzoną kawą. W końcu razem z Niallem zaczęliśmy jeść ciastka, pić colę i śpiewać wszystkie piosenki, które leciały w radiu, nawet te, których tekstu nie znaliśmy. W pewnym momencie poczułam okropny ból głowy. Oparłam głowę o szybę i zasnęłam.
Obudziłam się w takiej samej pozycji w jakiej zasnęłam, przykryta czarną bluzą Nialla, którą naciągnęłam sobie na ramiona. Wyjrzałam przez okno i kojarzyłam to miejsce, ale nie byłam pewna gdzie jesteśmy:
- Za kilka minut powinniśmy być na miejscu - powiedział Niall, prawdopodobnie zauważając moje zdezorientowanie - jak się czujesz? - Zapytał.
- Tragicznie - odparłam rozkładając się w fotelu. Po chwili blondyn zaparkował na podjeździe moich dziadków. Wysiadłam z samochodu i od razu zobaczyłam babcię biegnącą w naszą stronę, która po chwili rzuciła mi się na szyję:
- Babciu, udusisz mnie - jęknęłam tuląc do siebie staruszkę.
- Przepraszam, kochanie - powiedziała odsuwając się ode mnie - Boże, dziecko, jak ty strasznie wyglądasz - krzyknęła, mierząc mnie zmartwionym wzrokiem - twój chłopak wygląda lepiej, a on siedział tyle kilometrów za kierownicą - dodała. Ta, bezpośrednia kobieta:
- Ale ja wczoraj tyle nie wypiłem - zaśmiał się Niall, podchodząc do nas - dzień dobry, jestem Niall - wyciągnął rękę do mojej babci.
- Kochanie, ale ja wiem kim ty jesteś - powiedziała kobieta, przyciągając blondyna do uścisku - ale ty wyrosłeś. Ostatnio widziałam cię na pogrzebie twojego ojca - dodała, odsuwając go delikatnie od siebie.
- Była pani na pogrzebie mojego taty? - zdziwił się blondyn
- Oczywiście, był dla mnie jak drugi syn, musiałam się z nim pożegnać - odparła kobieta - jesteś do niego tak podobny - pogłaskała go po policzku.
- To może chodźmy do środka, jestem głodna - zmieniłam temat, widząc łzy zbierające się w oczach chłopaka.
- Właśnie ugotowałam obiad, chodźcie, a tobie dam trochę soku pomidorowego - powiedziała staruszka, kiedy ruszyliśmy w stronę domu.
- Babciu, nie, błagam cię. Już wypiłam cały karton - jęknęłam.
- Z własnej woli? - Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Zmusił mnie - zachichotałam wskazując na blondyna.
Po obiedzie Niall razem z moim dziadkiem poszli po nasze bagaże, a ja i moja babcia zaczęłyśmy sprzątać ze stołu. Cieszyłam się, że w końcu do nich przyjechałam. Dawno się nie widzieliśmy i naprawdę za nimi tęskniłam:
- Babciu, mogę cię o coś prosić? - Zapytałam, wkładając talerze do zmywarki.
- Oczywiście, skarbie - odparła, zamykając lodówkę.
- Nie wspominaj przy Niallu o jego ojcu. To dla niego trudny temat - powiedziałam, patrząc na nią.
- Rozumiem - odparła.
- Ale ani słowem - zaznaczyłam - on nadal wmawia sobie, że ten wypadek to jego wina - wyjaśniłam, czując łzy napływające do oczu. Moja babcia musiała to zauważyć, bo mocno mnie do siebie przytuliła i wtedy całkowicie się rozkleiłam:
- Słoneczko, nie płacz - szepnęła, gładząc moje plecy
- Po prostu chciałabym mu jakoś pomóc, ale nie umiem - załkałam w jej włosy.
- Myślę, że jemu wystarczy twoja obecność - powiedziała i w tym samym momencie usłyszałyśmy dźwięk otwieranych drzwi. Otarłam szybko łzy z policzków i odwróciłam się w stronę wejścia do kuchni, gdzie zobaczyłam uśmiechniętego blondyna. Kiedy wzrok chłopaka padł na mnie, uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Co się stało, księżniczko? - Zapytał pochodząc do mnie i kładąc dłoń na moim policzku.
- Nic - wzruszyłam ramionami.
- Przecież widzę, że płakałaś - powiedział, gładząc kciukiem mój policzek.
- Po prostu cieszę się, że tu jestem - uśmiechnęłam się delikatnie, na co niebieskooki odwzajemnił mój gest i cmoknął mnie w czoło.
Niall
Wyszedłem z domu razem z dziadkiem Jade i ruszyliśmy do samochodu po nasze bagaże. Wyciągnąłem wszystko z samochodu i złapałem nasze walizki, a pan Jackson zarzucił na ramie torbę podróżną swojej wnuczki:
- Niall, możemy porozmawiać? - Zapytał nagle mężczyzna.
- Jasne - przytaknąłem, stając w miejscu.
- Lubię cię, lubiłem twojego ojca i widzę, że na prawdę zależy ci na Jade, ale jeśli jeszcze raz usłyszę, że moja wnuczka przez ciebie płacze to skręcę ci kark - powiedział.
- Obiecuję, że już nigdy jej nie skrzywdzę. Ostatnia sytuacja to było małe nieporozumienie - wyjaśniłem - kocham Jade, jest dla mnie najważniejsza na świecie - dodałem.
- Wierzę ci. Wyglądasz na porządnego chłopaka - uśmiechnął się. Złapałem ponownie walizki i ruszyłem w stronę domu. Kiedy weszliśmy do środka postawiłem walizki w przedpokoju i wszedłem do kuchni, gdzie zastałem moją dziewczynę i jej babcię. Gdy spojrzałem Jade zobaczyłem jej załzawione oczy:
- Co się stało, księżniczko? - Zapytałem pochodząc do niej i położyłam dłoń na jej policzku.
- Nic - wzruszyła ramionami.
- Przecież widzę, że płakałaś - powiedziałem, gładząc kciukiem jej policzek.
- Po prostu cieszę się, że tu jestem - uśmiechnęła się delikatnie, na co odwzajemniłem mój gest i cmoknąłem ją w czoło. Nie uwierzyłem w jej głupią wymówkę, ale postanowiłem nie drążyć tematu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz