Jade
- Wyjeżdżam - powiedział cicho, patrząc w moje oczy, a ja zamarłam.
- Co? - Wykrztusiłam po chwili łamiącym głosem, czując, że w moich oczach zbierają się łzy.
- Jadę na rok do Aryki jako wolontariusz UNICEF-u - wyjaśnił i wtedy słona ciecz spłynęła strumieniami po moich policzkach.
- Nie chcę cię stracić - załkałam, rzucając mu się na szyję.
- Shhhhhh, nie stracisz, wrócę - szepnął mi do ucha, wtulając twarz w moje włosy - kocham cię, Jade - powiedział cicho.
- Kocham cie, Niall - odparłam. Chłopak odsunął mnie delikatnie od siebie i odgarnął szare włosy z mojej zapłakanej twarzy.
- Idź do samochodu, ja skoczę jeszcze do sklepu i zaraz przyjdę - powiedział i pocałował mnie w czoło. Ruszyłam w stronę czarnego Jeep Canada. Drżącą dłonią chwyciłam klamkę i otworzyłam drzwi. Zajęłam miejsce pasażera i próbowałam unormować mój oddech:
- Co się stało, kochanie? - Usłyszałam głos mojej babci, dochodzący z tylnej kanapy i po chwili poczułam na ramieniu ciepłą dłoń kobiety.
- Niall wyjeżdża do Afryki - powiedziałam i nastała głucha cisza przerywana tylko moim szlochaniem. Po chwili do samochodu wpadł Niall i rzucił reklamówkę z zakupami na tył:
- Księżniczko, uśmiechniesz się dla mnie? - Zapytał delikatnie głaszcząc kciukiem mój policzek. Spojrzałam na niego zapłakanymi oczami i uśmiechnęłam się najszczerzej jak tylko potrafiłam.
- A to na osłodę - uśmiechnął się, wyciągając coś z kieszeni bluzy, po czym podał mi duże pudełko Skittles.
- Ale wiesz, że cukierki nie zastąpią mi ciebie? - Zapytałam.
- Mam taką nadzieję - zaśmiał się, na co ja też prychnęłam śmiechem. Kochałam tego chłopaka za to, że nawet w najgorszym momencie potrafił wywołać uśmiech na mojej twarzy.
Koło 11:00 byliśmy pod moim domem. Niall zaparkował samochód na podjeździe i ruszył do bagażnika po nasze rzeczy. Wysiadając z samochodu zauważyłam Louisa. Chłopak szedł ze spuszczoną głową i zarzuconym na nią kapturem:
- Hej, Lou - powiedziałam, podchodząc do chłopaka.
- Cześć, słońce - uśmiechnął się niemrawo.
- Co się stało? - Zapytałam zmartwiona, łapiąc go za lewą dłoń.
- Niall do mnie dzwonił i powiedział, że rozmawiał z tobą o swoim wyjeździe - zaczął, po czym wziął głęboki oddech - a ja nie wiem, czy to dobry pomysł, ale postanowiłem przyjść i powiedzieć ci, że jadę razem z nim - powiedział na jednym oddechu.
- Zmówiliście się? - Zapytałam, próbując nie rozpłakać się ponownie.
- Pół roku temu razem z Niallem, Harrym, Liamem i Zaynem zgłosiliśmy się do wolontariatu, ale nie spodziewaliśmy si, że kiedykolwiek naprawdę będziemy musieli wyjechać - wyjaśnił.
- To dla mnie za dużo - powiedziałam, czując jak łzy opuszczają moje oczy - powiedz Niallowi, że później zadzwonię, ale teraz chcę pobyć sama - dodałam i pobiegłam do domu. Kiedy wpadłam do przedpokoju moja mama od razu zasypała mnie serią pytań i szybko udałam się na górę do swojego pokoju, ostentacyjnie trzaskając drzwiami. Rzuciłam się na łóżko i, nadal płacząc, wtuliłam twarz w poduszkę. W tamtym momencie dziękowałam Bogu za moje lenistwo, przez które nie chciało mi się rano zrobić makijażu. Po chwili poczułam, że ktoś siada na moim łóżku. Domyśliłam się, że to Austin, ponieważ nie słyszał, żeby ktoś otwierał drzwi:
- Nie będę ci nic tłumaczyć - warknęłam zanim chłopak zdążył się odezwać.
- Nie musisz, rozmawiałem z Louisem, chciałem tylko dotrzymać ci towarzystwa - powiedział kładąc dłoń na moim biodrze - ma x-boxa - dodał po chwili.
- Możesz mnie po prostu przytulić? - Zapytałam odwracając się na drugi bok.
- Jasne - uśmiechnął się delikatnie, po czym położył się koło mnie i przyciągnął mnie do siebie.
Niall
Louis przekazał mi, że Jade chce być sama i później do mnie zadzwoni. Czekałem. Czekałem. Czekałem. Po trzech godnych miałem dość bezczynnego gapienia się w sufit. Chwyciłem za telefon i postanowiłem sam do niej zadzwonić. Próbowałem kilkanaście razy, ale za każdym razem włączała się poczta głosowa. W końcu nie wytrzymałem, założyłem buty, narzuciłem siebie bluzę, krzyknąłem "Wychodzę" i udał się do domu mojej dziwczyny.
Drzwi otworzła mi pani Jackson, która poinformowała mnie, że Jade od razu po przyjeździe pobiegła do swojego pokoju i od tamtej pory z niego nie wyszła. Wszedłem powoli na górę i, stojąc pod drzwiami sypialni brązowookiej, delikatnie zapujałem, ale noe otrzymałem żadnej odpowiedzi. Chwyciłem za klamkę i niepewnie uchyliłem drewnianą powłokę. Gdy wszedłem do pokoju zobaczyłem Jade, która spała razem Austinem na swoim łóżku. Po chwili chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie zaspanymi oczami:
- Cześć, Niall - powiedział cicho, przecierając twarz dłonią.
- Hej - szepnąłem ledwie słyszalnie, bojąc się, że obudzę moją księżniczkę.
- Dobra, ja muszę się już zbierać - mruknął patrząc na zegar wiszący na ścianie, po czym wstał z łóżka.
- Na randkę z moją siostrą? - Bardziej stwierdziłem niż zapytałem.
- Może - zaśmiał się, po czym zniknął za drzwiami garderoby. Przez chwilę stałem jak sierota na środku pokoju i patrzyłem na dziewczynę, zawiniętą w białą kołdrę. Po chwili usiadłem koło niej i zacząłem delikatnie bawić się jej włosami. Kilka minut później usłyszałem, jak Austin krzyczy, że wychodzi i wróci wieczorem, a następnie trzaśnięcie drzwiami frontowymi. Nagle do pokoju wpadła roztrzęsiona Liz i spojrzała na mnie zapłakanymi oczami:
- Przyjdę później - szepnęła i wyszła ze pomieszczenia. Podniosłem się z łóżka i ruszyłem za nią:
- Poczekaj - powiedziałem, łapiąc ją na korytarzu za nadgarstek - co się stało? - Zapytałem.
- Pokłóciłam się z Liamem, po czym on poszedł na tę imprezę u Olivera, mówiąc, że najebie się za wszystkie czasy, ale myślałam, że żartuje, w końcu wie, że nie może pić, ale przed chwilą dzwonił do mnie Zayn i powiedział, że są w szpitalu, bo Liam za dużo wypił i stracił przytomność - wyjaśniła praktycznie na jednym wydechu.
- O dziwo, zrozumiałem - powiedziałem po krótkim namyśle - pownie chcesz do niego jechać? - Zapytałem.
- Tak, ale Austin wyszedł, mama pojechała na zakupy, tata jest w pracy, a Jade nie jest w stanie cokolwiek zrobić - powiedziała, ponownie wybuchając płaczem.
- Uspokój się, ja cię zawiozę - próbowałem ją uspokoić.
- Se-serio? - wychlipała.
- Tak, chodź - uśmiechnąłem się, obejmując ją ramieniem i ruszyliśmy na dół.
Gdy dotarliśmy na miejsce, razem z Zaynem znaleźliśmy lekarza, który zajmował się Liamem. Przez chwilę gderał, że nie może nic powiedzieć, bo nie jesteśmy z rodziny, ale po chwili naszego błagania wymiękł i poinformował nas, że robią dializę i chociaż na początku sprawa wydawała się fatalna to Payne wróci do siebie bez konieczności przeszczepu. Mężczyzna powiedział nam także, że możemy do niego wejść, ale pojedynczo. Liz stwierdziła, że ja mogę iść pierwszy, bo ona chce jeszcze trochę ochłonąć, dlatego udałem się do sali mojego przyjaciela:
- Cześć, Horan - powiedział szatyn kiedy zobaczył mnie w drzwiach pomieszczenia, nie wyglądał źle, ale dobrze też nie.
- Cześć - odparłem, siadając na krześle obok jego łóżka - co ty odwalasz? Przecież ty najlepiej wiesz, że nie możesz pić tyle co inni - dodałem.
- Wiem, ale byłem zły. Chciałem na chwilę zapomnieć - mruknął, bawiąc się skrawkiem kołdry.
- O czym chciałeś zapomnieć? O Liz? O swojej dziewczynie, która teraz siedzi zapłakana na korytarzu, bo cholernie się o ciebie martwi? - Zapytałem, trochę zdenerwowany na lekkomyślność chłopaka.
- Powiedziałem jej, że wyjeżdżam. Pokłóciliśmy się, padło kilka słów za dużo i powiedziała, że jeśli chcę jechać to droga wolna, ale mogę o niej zapomnieć - wytłumaczył - na tej imprezie nie chciałem zapominać o niej tylko o tym, że jeśli wyjadę to stracę ją na zawsze. I co ja mam robić, Niall? Kocham ją, ale nie mogę się wycofać z tej Afryki - powiedział. Miał rację, wszyscy podpisaliśmy umowę i nawet jeśli chcieli byśmy zrezygnować to nie możemy:
- Myślę, że najlepiej będzie jeśli z nią porozmawiasz - uśmiechnąłem się do niego pokrzepiająco - pójdę po nią - dodałem, po czym podniosłem się z krzesła. Wyszedłem na korytarz i zobaczyłem Liz siedzącą na tym samym krześle co przed chwilą. Nawet nic nie musiałem mówić, bo blondynka bez słowa poderwała się z miejsca i weszła do sali.
Liam
Kiedy zobaczyłem Lizzy wchodzącą do sali poczułem się jak największy skurwiel na świecie. Nie mogłem patrzeć na jej czerwoną twarz, mokre od łez policzki i zapuchnięte od płaczu oczy. Blondynka podeszła do mnie i usiadła na krześle na którym przed chwilą siedział Niall, po czym złapałam moją dłoń w swoje drobne, trzęsące się ze zdenerwowania ręce:
- Przepraszam - szepnąłem, będąc na skraju płaczu.
- To ja przepraszam, gdym nie była taka głupia to nic by się nie stało - załkała.
- Nie mów tak, nie jesteś głupia - powiedziałem szybko, podnosząc się do pozycji siedzącej - miałaś prawo tak zareagować, a ja powinienem dać ci czas, a nie od razu chlać - dodałem gładząc kciukiem jej policzek.
- Ale przemyślałam to i nawet jeśli wyjedziesz to ja będę na ciebie czekać - uśmiechnęła się.
- Kocham cię, Lizzy - powiedziałem, po czym pocałowałem ją delikatnie w usta.
- Ja ciebie też, Liam - odparła, po chwili - skąd wziąłeś, Lizzy? - Zapytała.
- Z książki - zaśmiałem się.
- Z jakiej?
- Duma i uprzedzenie - powiedziałem.
- Czytałeś? - Zdziwiła się.
- Jasne, cztery razy - odparłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz