sobota, 11 czerwca 2016

24. "Wiesz co? Jebać moją wargę"

Podeszłam do szafki, przekręciłam kluczyk w zamku i uchyliłam drzwiczki. Pierwsze co zobaczyłam to kolejna róża z małą karteczką. Chwyciłam skrawek papieru w dłoń i zaczęłam czytać:
„Czasami, gdy ktoś odchodzi poznajemy jego prawdziwą wartość" – D.C.
Po przeczytaniu tych słów w moich oczach zebrały się łzy, bo od razu pomyślałam o Niallu. To zdanie było bardzo prawdziwe i dobrze oddawało moją sytuacje. Dopiero, kiedy straciłam mojego Horana uświadomiłam sobie jak cholernie go kocham. W pewnym momencie usłyszałam za plecami dobrze znany mi głos:
- Jade – odwróciłam się i zobaczyłam idącego w moją stronę blondyna. Szybko złapałam potrzebne mi książki, zamknęłam szafkę i ruszyłam w stronę swojej sali:
- Proszę cię zaczekaj – krzyknął – daj mi chociaż minutę – poprosił złamanym głosem. Zatrzymałam się, wytarłam pojedynczą łzę, która spłynęła po moim policzku i odwróciłam się w jego stronę, a kiedy na niego spojrzałam moje serce rozsypało się, a żołądek zawiązał w supeł. Wyglądał okropnie, jakby całą noc płakał. Jego twarz była blada, włosy poczochrane, a oczy podkrążone, przekrwione i zamglone, nie miały już w sobie tego szczęśliwego blasku, a ich intensywny niebieski kolor zbladł:
- Minuta i ani chwili więcej – próbowałam udawać, że nic mi nie jest, że nie obchodzi mnie to, że mnie zdradził i jak wygląda. Chociaż w środku płakałam jak małe dziecko i miałam ochotę po prostu się w niego wtulić i wdychać jego piękny zapach perfum i tytoniu:
- To ona nie pocałowała – powiedział szybko.
- Jakoś nie widziałam, żebyś się opierał – prychnęłam i chciałam odejść, ale złapał mnie za nadgarstek.
- Zaskoczyła mnie, rozumiesz? Po prostu rozmawialiśmy, przyszłaś akurat w tym samym momencie, w którym Rachel mnie pocałowała – wyjaśnił – Wierzysz mi? – Zapytał patrząc na mnie z nadzieją.
- Wierzą ci, Niall – odparłam cicho, a na jego twarzy pojawił się uśmiech – ale to nie znaczy, że od razu ci wybaczę. Skrzywdziłeś mnie – dodałam cicho po czym wyciągnęłam nadgarstek z jego dłoni i ruszyłam do sali.
Siedziałam na fizyce i odliczałam czas do końca lekcji, chociaż zaczęła się niecałe dziesięć minut temu. Jeszcze tylko matma i historia i będę mogła wrócić do domu i przestać udawać, że nic się nie stało. W pewnym momencie drzwi otworzyły się i do klasy wpadł Harry:
- Witam, panie Styles – powiedziała pani Volver – mogę poznać przyczynę pańskiego spóźnienia gdzie zgubiłeś Horana? – Zapytała odkładając kredę pod tablicę i otrzepując ręce.
- U pielęgniarki – powiedział Styles – pobił się z Morganem i nieźle oberwał – wyjaśnił.
- Dobra siadaj – westchnęła kobieta i zanim zdążyła wrócić do prowadzenia lekcji, poderwałam się z krzesła i ruszyłam do wyjścia.
- A ty dokąd, moja panno? – Zagrodziła i drogę.
- Do mojego chłopaka – powiedziałam.
- Siadaj, albo zadzwonię do twoich rodziców i powiadomię dyrektora o twoim zachowaniu – powiedziała spokojnie.
- Niech pani robi co chce. Mam to w dupie – warknęłam, przecisnęłam się obok niej i wyszłam na korytarz. Szybko udałam się do gabinetu pielęgniarki, wpadłam gwałtownie do pomieszczenia i nie zwracając uwagi czy ktoś tak jest, podeszłam do blondyna siedzącego na leżance na końcu sali. Chwyciłam delikatnie jego twarz w dłonie i zaczęłam oglądać obrażenia. Był cały poobijany, szczególnie widoczne były rozcięcia na wardze i lewym łuku brwiowym oraz wielki, fioletowo-zielony siniak pod prawym okiem:
- Co się stało? – Zapytałam głaszcząc go po włosach.
- Pobiłem się z Morganem – odparł.
- To już wiem – powiedziałam – ale o co? – Spytałam.
- O ciebie – westchnął.
- Jak to? Dlaczego? – Zdziwiłam się.
- Obraził cię. Rachel rozpowiedziała wszystkim, że sypiasz ze mną i z Rickmanem w tym samym czasie. Morgan wyzywał cię od dziwek i powiedział, że jak mi się znudzisz to on cię chętnie przejmie, więc postanowiłem mu przypierdolić – wyjaśnił, nic nie odpowiedziała. Po prostu się uśmiechnęłam i wpiłam w jego usta, ale cofnęłam się, kiedy chłopak zasyczał z bólu:
- Przepraszam – powiedziałam, bo zapomniałam o jego rozciętej wardze – kocham cię – szepnęłam.
- Ja ciebie też – uśmiechnął się – to znaczy, że mi wybaczasz? – Zapytał niepewnie. Przygryzłam wargę i delikatnie skinęłam głową. Nie mogłam dłużej się na niego gniewać, za bardzo go kochałam:
- Wiesz co? Jebać moją wargę – powiedział, po czym przyciągnął mnie bliżej siebie i zaczął całować. Po chwili usłyszeliśmy jak ktoś odkaszlnął, oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w tamtym keirunku:
- Ja nie chcę przerywać – zaczęła pielęgniarka – ale Niall powinien jechać do szpitala na szycie – dodała.
- To co? Jedziemy – pociągnęła go za rękę, ale ani drgnął.
- Poczekaj – zaśmiał się – ja jadę, ty zostajesz – wyjaśnił.
- Nie zostawię cię samego – powiedziałam.
- A ja nie pozwolę, żebyś przez moje wybryki zawalała szkołę – powiedział poważnie.
- Przestań, zostały mi tylko dwie lekcje i do tego, jeżeli mnie nie zabierzesz to i tak przyjadę autobusem – chłopak przewrócił na moje słowa oczami.
- Dobra, chodź – westchnął, po czym wyszliśmy z gabinetu i ruszyliśmy do jego samochodu.
Siedziałam na szpitalnym korytarzu i czekałam na Nialla, znowu. Patrzyłam na ludzi dookoła mnie, na pielęgniarki z lekarstwami, na lekarzy z podkładkami, na pacjentów podpiętych pod kroplówki i na ludzi, którzy odwiedzają tu swoich bliskich. Po chwili drzwi do gabinetu zabiegowego otworzyły się i wyszedł z niego blondyn:
- I co? – Zapytałam podchodząc do niego.
- Parę szwów i po sprawie – powiedział obejmując mnie ramieniem.
- A to? – Wskazałam na jego palec wskazujący u prawej ręki.
- Wybity- wzruszył ramionami – ale złamałem mu nos – uśmiechnął się.
- To gratuluję – powiedziałam sarkastycznie, przewracając oczami

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz