Jade
Usłyszałam jak Niall uderza pięścią w ścianę, a następnie odchodzi, na co wybuchnęłam jeszcze większym płaczem. Podniosłam się z łóżka, weszłam do łazienki przemyłam twarz zimną wodą, zmywając z niej resztki makijażu, po czym wróciłam do pokoju i ponownie rzuciłam się z płaczem na łóżko. Po chwili usłyszałam dźwięk mojego telefonu, chwyciłam go w dłoń i spojrzałam na wyświetlacz, na którym pojawiło się moje zdjęcie z babcią. Nie chciałam odbierać, nie chciałam, żeby wiedziała, że płaczę, nie chciałam jej martwić, ale wiedziałam, że i tak pędzie próbowała do skutku i obdzwoni całą rodzinę. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam słuchawkę do ucha:
- Cześć, babciu – powiedziałam schrypniętym głosem.
- Jade, czy ty płaczesz? Co się stało? – Zapytała zaniepokojona.
- Nic, babciu – odparłam – mam małe problemy – dodałam.
- Jakie problemy, kochanie – drążyła temat.
- Uczuciowe – mruknęłam, pociągając nosem.
- Powiedz mi, o co chodzi, będzie ci lżej – powiedziała, a ja wyobraziłam sobie jak delikatnie się uśmiecha.
- Pamiętasz jak opowiadałam ci o Niallu? – Spytałam.
- Tak, to ten bogaty dupek, którego nie lubisz? – Odpowiedziała kobieta.
- Tak, dokładnie ten sam. Tyle, że sprawy się trochę pozmieniały i zakochałam się w nim – wyjaśniłam.
- Aw, to takie słodkie – zapiszczała moja babcia.
- Nie do końca – mruknęłam – dobrze nam się układało, ale kiedy wróciła jego była, zaczęliśmy się kłócić, głównie przez moją zazdrość, która nie była do końca nieuzasadniona, bo dzisiaj – zatrzymałam się, bo głos mi się zatrząsł – przyłapałam ich jak się całowali – wybuchnęłam płaczem.
- Spokojnie, słoneczko. A porozmawiałaś z nim? – Powiedziała zatroskanym głosem.
- Nie – powiedziałam szybko – nie będę z nim rozmawiać. Nawet nie chcę na niego patrzeć – dodałam.
- Dobrze, jesteś już dorosła, sam zdecydujesz, ale mam pomysł. Dawno się nie widziałyśmy, może przyjedziesz do nas, odpoczniesz? – Powiedziała.
- Tydzień przed świętami mam wolny. Mogę przyjechać w piątek po lekcjach i razem wrócimy na wigilię – Zaproponowałam.
- Świetnie, to czekamy na ciebie, a teraz muszę kończyć, bo dziadek mnie woła. Do zobaczenia, kochanie – pożegnała się ze mną.
- Pa, babciu – powiedziałam, po czym rozłączyłam się, a telefon wyślizgnął mi się z dłoni i upadł na podłogę. Chyliłam się, żeby go podnieść, ale zauważyłam, że pod łóżkiem coś się błyszczy. Wrzuciłam iPhone'a na łóżko i wyciągnęłam spod niego kartonowe pudło obklejone srebrnymi, brokatowymi gwiazdkami. Delikatnie uchyliłam pokrywę i to był mój błąd, bo na pierwszym co zobaczyłam było zdjęcie, moje i Nialla, które jego matka dała mi w dzień wypadku. Otworzyłam pudełko całkowicie i zobaczyłam więcej naszych zdjęć z dzieciństwa, a obok nich leżała bluza. Ta sama mała, granatowa bluza z wyszytą literką H, która towarzyszyła mi w szpitalu , kiedy siedziałam przy łóżku Nialla. Chwyciłam bluzę w dłoń, postawiłam pudełko na podłodze i położyłam się na łóżku ponownie wybuchając płaczem. W pewnym momencie drzwi do mojego pokoju gwałtownie się otworzyły, a do środka wpadł Austin:
- Możesz mi powiedzieć, dlaczego Niall siedzi na naszych schodach z Liamem i Liz i płacze? – Powiedział.
- Nie obchodzi mnie to – warknęłam.
- Siostra, co się stało? – Zapytał siadając obok mnie.
- Najpierw wyrzuć tego idiotę z naszego domu – powiedziałam prawie szeptem.
- Dlaczego? – Zdziwił się.
- Po prostu to zrób – krzyknęłam trzęsąc się od płaczu, mój brat westchnął cicho, wstał z łóżka i ruszył do drzwi – i zadzwoni do Louisa i Zoe – dodałam ciszej.
Niall
Siedziałem na schodach płacząc jak małe dziecko w ramie Liama. Chciałem z nią porozmawiać, wyjaśnić, ale ona nie chciała mnie słuchać. Najpierw z własnej winy straciłem ojca, a teraz mogłem stracić moją księżniczkę. Nagle usłyszałem na górze czyjeś kroki i gwałtownie odwróciłem głowę w nadziei, że to ona, ale na schodach zobaczyłem tylko Austina:
- Niall, idź do domu – powiedział spokojnie.
- Nigdzie nie pójdę dopóki z nią nie porozmawiam – powiedziałem podrywając się ze schodów.
- Nie wiem co się pomiędzy wami stało i nie powinno mnie to interesować, bo to nie moja sprawa, ale daj jej czas. Niech ochłonie, wtedy porozmawiacie – położył mi rękę na ramieniu.
- Dobrze – mruknąłem – ale powiedz jej, że ją kocham i tak łatwo nie odpuszczę – dodałem, po czym wyszedłem z mieszkania i ruszyłem do swojego domu.
Jade
Siedziałam na łóżku wtulona w mojego brata, ściskając w dłoni granatowy materiał, kiedy nagle do mojego pokoju wpadli Zoe i Lou. Dziewczyna podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła, a jej chłopak usiadł koło niej i delikatnie zaczął głaskać mnie po głowie:
- Co się stało, słońce? – Zapytał Louis.
- On mnie nie kocha – wychlipałam w ramie przyjaciółki – wychlipałam w ramie przyjaciółki – okłamywał mnie – wyszeptałam.
- To nie prawda – powiedział cicho mój brat, gładząc mnie po plecach.
- Gdyby naprawdę mnie kochał nie całował by się z Rachel – krzyknęłam.
- Jade, spokojnie – Zoe pogłaskała mnie po policzku - uspokój się i powiedz nam, co się stało? – powiedziała spokojnie.
- Umówiłam się z Niallem pod szkołą, ale nie przyszedł, więc zaczęłam go szukać. W końcu wyszłam na boisko i zobaczyłam jak całuje się z Rachel – wyjaśniłam szybko i znowu się rozpłakałam – ja nie chce go stracić – szepnęłam.
- Wszystko się ułoży – szepnęła niebieskooka. Leżeliśmy wszyscy ściśnięci na moim łóżku, tak jak kiedyś, gdy robiliśmy nocny maraton filmowy. Tylko, że tym razem nasze spotkanie nie należało do najweselszych.
Poczułam, że ktoś delikatnie mną potrząsa, dlatego powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam moją śpiącą przyjaciółkę i mojego brata stojącego obok łóżka. Chciałam usiąść, ale coś skutecznie mi to uniemożliwiało. Odwróciłam lekko głowę i zobaczyłam rękę Louisa obejmującą mnie w pasie:
- Pora wstawać, cwele – wrzasnął Austin, na co Tomlinson wzdrygnął się i spadł z łóżka, a mój brat zaczął się głośno śmiać.
- Nienawidzę cię, Jackson – mruknął szatyn, nadal siedząc na podłodze.
- Kochasz mnie – odparł chłopak, nadal się śmiejąc – dobra, ogarnijcie się i złaźcie na śniadanie – powiedział i chciał wyjść z pokoju, ale go zatrzymałam.
- Nigdzie nie idę – powiedziałam podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Co? Dlaczego? Nie możesz – powiedzieli chórem, co było troszkę przerażające, ale w naszym przypadku normalne.
- Nie chcę patrzeć na Nialla, a tym bardziej na Rachel – odparłam.
- Musisz iść – powiedzieli znowu chórem.
- Po co? – Jęknęłam.
- Żeby mu pokazać, że się nie załamałaś i że nie jest najważniejszy – powiedział Louis, podnosząc się z podłogi.
- Ale on jest najważniejszy – spuściłam wzrok.
- Ale nie musi o tym wiedzieć – krzyknęli, ponownie chórem.
- Dobra, już dobra, pójdę – podniosłam ręce w geście obronnym.
- To fantastycznie – skwitował Lou i wyszedł z pomieszczenia – Austin, biorę coś z twojej szafy – wrzasnął będąc już w pokoju obok.
- Jak zawsze – mruknął mój brat.
- Słyszałem to – wrzasnął niebieskooki, na co obie z Zoe się zaśmiałyśmy.
Siedzieliśmy razem z Zoe, Louisem, Austinem, Liz i mamą, kiedy do jadalni wszedł zaspany ojciec. Mężczyzna przywitał się z nami, zajął swoje miejsce, nalał sobie herbaty, zrobił kanapkę i zaczął jeść:
- Zoe? Louis? Co wy tu robicie? – Zapytał nagle, orientując się, że jest nas więcej niż zazwyczaj.
- Jemy – odparł Louis, przez co Liz wypluła herbatę z powrotem do kubka i zaczęła się śmiać.
- Ale skąd się tu wzięliście? – Tata przewrócił oczami.
- To chyba powinien wiedzieć, wujku. Chyba nie muszę ci opowiadać o pszczółkach i kwiatuszkach? – powiedział ściszonym głosem szatyn, na co kopnęłam go w kostkę, a mój ojciec zgromił go wzrokiem, ale na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
- Słyszałam od sąsiadki obok, że wczoraj wróciłaś zdruzgotana do domu, później przyjechał jakiś blondyn i było słychać krzyki i tłuczone szkło, a na koniec ten blondyn wyszedł zapłakany z naszego domu. Zgaduję, że ten blondyn to Niall. Co się stało? – Powiedziała moja matka.
- On płakał? – Podniosłam na nią wzrok. Nie mogłam uwierzyć, ze Niall płakał. Austin mówił mi o tym, ale myślałam, że przesadza:
- Jada, co się stało – ojciec ponowił pytanie mamy.
- Nic, nie chcę o tym rozmawiać – mruknęłam, z powrotem spuszczając wzrok na swój talerz – a ty powiedz pani Norton, żeby zajęła się własnym życiem – zwróciłam się do mojej matki. Kończyliśmy śniadanie, pożegnaliśmy się z rodzicami i całą piątką ruszyliśmy do szkoły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz