Jade
Byłam w trakcie rozgrzewki przed treningiem, kiedy usłyszałam szczęk metalowych drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Nialla podpierającego się na kulach:
- Co ty tu robisz? - Zapytałam podchodząc do niego.
- Stoję - zaśmiał się na co przewróciłam oczami - a tak serio, chciałem popatrzeć jak chłopaki grają, bo tęsknię za piłką - wyjaśnił.
- Miałeś jechać do domu z Louisem - burknęłam.
- Kochanie, spokojnie, złość piękności szkodzi - powiedział całując mnie w czoło.
- Przestań - warknęłam - i idź do domu - dodałam i ruszyłam z powrotem na boisko.
- O co ci chodzi? - krzyknął za mną.
- Po prostu się martwię - odparłam odwracając się do niego.
- O co? - Zapytał podchodząc do mnie.
- Nie rozumiesz, że musisz oszczędzać tę nogę, bo już nigdy nie zagrasz? - Odparłam.
- Skarbie, ale ja nie będę grał- zachichotał - po prostu usiądę i popatrzę - dodał.
- Przepraszam - mruknęłam przytulając się do niego.
- Przeszkadzam? - usłyszeliśmy nagle damski głos. Podniosłam głowę z ramienia blondyna i spojrzałam na kobietę, którą okazała się pani Watson.
- Ja naprawdę się cieszę, że jesteście szczęśliwi, ale proszę was okazujcie sobie uczucia po treningu - powiedziała brunetka.
- Dobrze - odparliśmy jednocześnie.
- A więc pana zapraszam na trybuny, a panienkę do reszty grupy.
Niall
Siedziałem na szpitalnym korytarzu i czekałem na swoją kolej. Byłem naprawdę podekscytowany, bo w końcu mieli mi zdjąć gips i powiedzieć, kiedy będę mógł wrócić do gry. Patrzyłem jak kolejni ludzie wchodzą i wychodzą z gabinetu. Nagle obok mnie usiadł mały brązowo włosy chłopiec z zielonymi oczami i gipsem na palcu wskazującym lewej dłoni, trochę przypominał mi Harry'ego:
- Cześć, jestem Max - powiedział wyciągając do mnie swoją małą dłoń.
- Niall - odparłem z uśmiechem - gdzie zgubiłeś mamę? - Zapytałem.
- W bufecie, kupuje mi sok - odparł - co ci się stało? - Spytał wskazując na moją nogę.
- Wpadłem pod samochód - wyjaśniłem
- Jak to się stało? - Zadał kolejne pytanie.
- Powiem ci tak, czasami miłość boli - powiedziałem.
- Skoro boli to po co jest? - Zdziwił się chłopiec.
- Słuchaj młody, kiedy będziesz starszy spotkasz kobietę, z którą będziesz się kłócił, która będzie miała do ciebie pretensje o byle co i będzie cię denerwować, ale i tak będzie twoją księżniczką, bo będziesz ją kochał - wytłumaczyłem.
- To głupie - stwierdził.
-Nie, to jest miłość - zaśmiałem się i w tym samym czasie usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Wyciągnąłem urządzenie z kieszeni dresów:
- Moja księżniczka - powiedziałem do chłopca, widząc na wyświetlaczu zdjęcie Jade - co tam, księżniczko? - Powiedziałem przykładając komórkę do ucha.
- Gdzie jesteś? - Zapytała smutno.
- W szpitalu, przyszedłem na zdjęcie gipsu - odparłem.
- No tak, to dzisiaj. Zaraz będę - mruknęła.
- Słońce, coś się stało? - zapytałem zanim zdążyła się rozłączyć.
- Nie, Niall, jest w porządku - odparła i zakończyła rozmowę. Westchnąłem chowając telefon do kieszeni, wiedziałem, że kłamie:
- Max, miałeś siedzieć przy stoliku - krzyknęła młoda blondynka biegnąca przez korytaż - dziękuję, że się pan nim zajął - zwróciła się do mnie, kiedy zdyszana usiadła na krześle obok chłopca.
- Nie ma za co - uśmiechnąłem się - pogadaliśmy trochę o życiu - dodałem.
- Niall, nauczył mnie co to jest miłość - wtrącił chłopiec.
- Tak? I co ci powiedział? - Zapytała kobieta.
- Że czasami miłość boli, ale jest fajna - odparł zielonooki.
- To bardzo mądre - powiedziała blondynka delikatnie się do mnie uśmiechając.
- Mamo, a czy ty byłaś księżniczką taty? - Zapytał chłopiec swoją mamę.
- Tak, kochanie, byłam - odparła smutno uśmiechając się do syna. Zrobiło mi się przykro, ponieważ domyśliłem się, że ojciec chłopca porzucił ich albo umarł. Bądź co bądź zrobiło mi się szkoda tego chłopca, bo sam doświadczyłem braku ojca:
- Pan Horan - usłyszałem głos pielęgniarki.
- Dobra, pora uwolnić się z gipsowego więzienia - powiedziałem podpierając się na kulach i podnosząc z krzesła - miło było poznać i mam nadzieję, do zobaczenia - mrugnąłem do chłopca i wszedłem do gabinetu. Lekarz zdjął mi gips z nogi, przeszedłem się parę razy po pomieszczeniu, poskakałem w miejscu i usiadłem na krześle na przeciw doktora. Mężczyzna poinformował mnie, że złamanie nie było skomplikowane i będę mógł wziąć udział w następnym treningu, ale dwa razy w tygodniu będę musiał chodzić na rehabilitację. Wyszedłem z sali i zobaczyłem Jade idącą korytarzem. Podbiegłem do niej, podniosłem i okręciłem wokół własnej osi, a ona owinęła nogi na moich biodrach i kurczowo trzymała się mojej szyi:
- Powinieneś oszczędzać nogę - zaśmiała się, kiedy stanąłem w miejscu i cmoknęła mnie w nos.
- Kocham cię - powiedziałem i pocałowałem ją.
- Też cię kocha - odparła, kiedy się od siebie oderwaliśmy - ale możesz mnie już postawić na ziemi - dodała.
- Niall - usłyszałem radosny, dziecięcy krzyk, kiedy stawiałem blondynkę na ziemi - to jest twoja księżniczka? - zapytał mały brunet.
- Tak, to jest Jade - powiedziałem obejmując dziewczynę ramieniem - Jade, to jest Max, dotrzymał mi towarzystwa na korytarzu.
- Miło cię poznać - powiedziła brązowooka.
- Ciebie też - uśmiechnął się chłopiec - bardzo ładna - szepnął do mnie.
- Wiem - odszepnąłem na co blondynka cicho zachichotała.
- Max - usłyszeliśmy głos matki bruneta. Spojrzeliśmy na kobietę i zobaczyliśmy, że czeka na syna przed otwartymi drzwiami gabinetu lekarza.
- Muszę iść - powiedział i ruszył w stronę blondynki.
- Poczekaj - zatrzymałem go - daj to mamie i powiedz, żeby dzwoniła jak będzie miała jakiś problem - powiedziałem wręczając mu karteczkę, na której wcześniej zapisałem mój numerem. Chłopiec uśmiechnął się i podbiegł do swojej rodzicielki:
- Jesteś tak pomocny, czy po prostu podoba ci się jego matka? - Zapytała moja dziewczyna kiedy ruszyliśmy do wyjścia.
- A ty masz mnie za takiego chuja, czy jesteś tak zazdrosna? - Spytałem obejmując ją ramieniem.
- Powiedzmy,że to pierwsze - odparła z uśmiechem.
- Dzięki - zaśmiałem się - a tak serio to jest mi go szkoda, bo nie ma ojca - wyjaśniłem - czym w ogóle przyjechałaś? - Zapytałem zmieniając temat.
- Autobusem - powiedziała.
- Żartujesz? - Spytałem ściągając brwi.
- Nie - odparła - jak raz przewieziesz swoją snobistyczną dupę komunikacją miejską to nic ci się nie stanie - dodała widząc moją skwaszoną minę.
Jade
W poniedziałek, na przerwie obiadowej, usiadłyśmy z Olivią, Zoe i Dianą przy naszym stoliku i czekałyśmy na chłopców, którzy przebierali się po W-F-ie*. Po chwili do stołówki wpadli: naburmuszony Niall wraz z załamanym Harrym, który prawdopodobnie musiał wysłuchiwać jego zrzędzenia, a tuż za nimi roześmiani Louis, Austin i Liam. Dosiedli się do nas, po czym Niall położył dłonie na stole i opar na nich głowę:
- A tobie co? - Zapytałam widząc jego rozpacz, chociaż nie do końca wiedziałam o co chodzi.
- Wiedziałaś, że na balu będziemy tańczyć walca angielskiego? - Zapytał podnosząc na mnie wzrok.
- Oczywiście, jak co roku na balu ostatnich klas - odparłam.
- Ale ja nie chcę, nie umiem tańczyć - zajęczał.
- Przestań, to będą tylko podstawowe kroki - zaśmiałam się.
- Łatwo ci mówić. Nie każdy, tak jak ty, tańczy od urodzenia - burknął.
- Dobra, koniec, umówcie się na jakąś prywatną lekcję i będzie spokój - zarządził, zmęczony tematem, Harry.
- Okej, idę po żarcie - powiedział blondyn przerzucając nogę nad ławką i wstał z miejsca - a ty nie zamierzasz nic jeść? - Zapytał patrząc na mnie.
- Czekałam na ciebie, bo nie chce mi się stać w kolejce - uśmiechnęłam się słodko.
- Co chcesz? - Westchnął niebieskooki.
- Cokolwiek - odparłam - kocham cię - krzyknęłam, kiedy odchodził.
- Ja ciebie też - odkrzyknął przez ramie.
- Nie wierzę, że jeszcze nie dawno obrzucaliście się nawzajem błotem, a teraz tylko się uśmiechniesz, a on mięknie - zaśmiała się Olivia. Po chwili Niall wrócił z naszym jedzeniem, trochę mniej wkurzony niż wcześniej. W miłej atmosferze zjedliśmy obiad i wróciliśmy na lekcje
Byłam w trakcie rozgrzewki przed treningiem, kiedy usłyszałam szczęk metalowych drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Nialla podpierającego się na kulach:
- Co ty tu robisz? - Zapytałam podchodząc do niego.
- Stoję - zaśmiał się na co przewróciłam oczami - a tak serio, chciałem popatrzeć jak chłopaki grają, bo tęsknię za piłką - wyjaśnił.
- Miałeś jechać do domu z Louisem - burknęłam.
- Kochanie, spokojnie, złość piękności szkodzi - powiedział całując mnie w czoło.
- Przestań - warknęłam - i idź do domu - dodałam i ruszyłam z powrotem na boisko.
- O co ci chodzi? - krzyknął za mną.
- Po prostu się martwię - odparłam odwracając się do niego.
- O co? - Zapytał podchodząc do mnie.
- Nie rozumiesz, że musisz oszczędzać tę nogę, bo już nigdy nie zagrasz? - Odparłam.
- Skarbie, ale ja nie będę grał- zachichotał - po prostu usiądę i popatrzę - dodał.
- Przepraszam - mruknęłam przytulając się do niego.
- Przeszkadzam? - usłyszeliśmy nagle damski głos. Podniosłam głowę z ramienia blondyna i spojrzałam na kobietę, którą okazała się pani Watson.
- Ja naprawdę się cieszę, że jesteście szczęśliwi, ale proszę was okazujcie sobie uczucia po treningu - powiedziała brunetka.
- Dobrze - odparliśmy jednocześnie.
- A więc pana zapraszam na trybuny, a panienkę do reszty grupy.
Niall
Siedziałem na szpitalnym korytarzu i czekałem na swoją kolej. Byłem naprawdę podekscytowany, bo w końcu mieli mi zdjąć gips i powiedzieć, kiedy będę mógł wrócić do gry. Patrzyłem jak kolejni ludzie wchodzą i wychodzą z gabinetu. Nagle obok mnie usiadł mały brązowo włosy chłopiec z zielonymi oczami i gipsem na palcu wskazującym lewej dłoni, trochę przypominał mi Harry'ego:
- Cześć, jestem Max - powiedział wyciągając do mnie swoją małą dłoń.
- Niall - odparłem z uśmiechem - gdzie zgubiłeś mamę? - Zapytałem.
- W bufecie, kupuje mi sok - odparł - co ci się stało? - Spytał wskazując na moją nogę.
- Wpadłem pod samochód - wyjaśniłem
- Jak to się stało? - Zadał kolejne pytanie.
- Powiem ci tak, czasami miłość boli - powiedziałem.
- Skoro boli to po co jest? - Zdziwił się chłopiec.
- Słuchaj młody, kiedy będziesz starszy spotkasz kobietę, z którą będziesz się kłócił, która będzie miała do ciebie pretensje o byle co i będzie cię denerwować, ale i tak będzie twoją księżniczką, bo będziesz ją kochał - wytłumaczyłem.
- To głupie - stwierdził.
-Nie, to jest miłość - zaśmiałem się i w tym samym czasie usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Wyciągnąłem urządzenie z kieszeni dresów:
- Moja księżniczka - powiedziałem do chłopca, widząc na wyświetlaczu zdjęcie Jade - co tam, księżniczko? - Powiedziałem przykładając komórkę do ucha.
- Gdzie jesteś? - Zapytała smutno.
- W szpitalu, przyszedłem na zdjęcie gipsu - odparłem.
- No tak, to dzisiaj. Zaraz będę - mruknęła.
- Słońce, coś się stało? - zapytałem zanim zdążyła się rozłączyć.
- Nie, Niall, jest w porządku - odparła i zakończyła rozmowę. Westchnąłem chowając telefon do kieszeni, wiedziałem, że kłamie:
- Max, miałeś siedzieć przy stoliku - krzyknęła młoda blondynka biegnąca przez korytaż - dziękuję, że się pan nim zajął - zwróciła się do mnie, kiedy zdyszana usiadła na krześle obok chłopca.
- Nie ma za co - uśmiechnąłem się - pogadaliśmy trochę o życiu - dodałem.
- Niall, nauczył mnie co to jest miłość - wtrącił chłopiec.
- Tak? I co ci powiedział? - Zapytała kobieta.
- Że czasami miłość boli, ale jest fajna - odparł zielonooki.
- To bardzo mądre - powiedziała blondynka delikatnie się do mnie uśmiechając.
- Mamo, a czy ty byłaś księżniczką taty? - Zapytał chłopiec swoją mamę.
- Tak, kochanie, byłam - odparła smutno uśmiechając się do syna. Zrobiło mi się przykro, ponieważ domyśliłem się, że ojciec chłopca porzucił ich albo umarł. Bądź co bądź zrobiło mi się szkoda tego chłopca, bo sam doświadczyłem braku ojca:
- Pan Horan - usłyszałem głos pielęgniarki.
- Dobra, pora uwolnić się z gipsowego więzienia - powiedziałem podpierając się na kulach i podnosząc z krzesła - miło było poznać i mam nadzieję, do zobaczenia - mrugnąłem do chłopca i wszedłem do gabinetu. Lekarz zdjął mi gips z nogi, przeszedłem się parę razy po pomieszczeniu, poskakałem w miejscu i usiadłem na krześle na przeciw doktora. Mężczyzna poinformował mnie, że złamanie nie było skomplikowane i będę mógł wziąć udział w następnym treningu, ale dwa razy w tygodniu będę musiał chodzić na rehabilitację. Wyszedłem z sali i zobaczyłem Jade idącą korytarzem. Podbiegłem do niej, podniosłem i okręciłem wokół własnej osi, a ona owinęła nogi na moich biodrach i kurczowo trzymała się mojej szyi:
- Powinieneś oszczędzać nogę - zaśmiała się, kiedy stanąłem w miejscu i cmoknęła mnie w nos.
- Kocham cię - powiedziałem i pocałowałem ją.
- Też cię kocha - odparła, kiedy się od siebie oderwaliśmy - ale możesz mnie już postawić na ziemi - dodała.
- Niall - usłyszałem radosny, dziecięcy krzyk, kiedy stawiałem blondynkę na ziemi - to jest twoja księżniczka? - zapytał mały brunet.
- Tak, to jest Jade - powiedziałem obejmując dziewczynę ramieniem - Jade, to jest Max, dotrzymał mi towarzystwa na korytarzu.
- Miło cię poznać - powiedziła brązowooka.
- Ciebie też - uśmiechnął się chłopiec - bardzo ładna - szepnął do mnie.
- Wiem - odszepnąłem na co blondynka cicho zachichotała.
- Max - usłyszeliśmy głos matki bruneta. Spojrzeliśmy na kobietę i zobaczyliśmy, że czeka na syna przed otwartymi drzwiami gabinetu lekarza.
- Muszę iść - powiedział i ruszył w stronę blondynki.
- Poczekaj - zatrzymałem go - daj to mamie i powiedz, żeby dzwoniła jak będzie miała jakiś problem - powiedziałem wręczając mu karteczkę, na której wcześniej zapisałem mój numerem. Chłopiec uśmiechnął się i podbiegł do swojej rodzicielki:
- Jesteś tak pomocny, czy po prostu podoba ci się jego matka? - Zapytała moja dziewczyna kiedy ruszyliśmy do wyjścia.
- A ty masz mnie za takiego chuja, czy jesteś tak zazdrosna? - Spytałem obejmując ją ramieniem.
- Powiedzmy,że to pierwsze - odparła z uśmiechem.
- Dzięki - zaśmiałem się - a tak serio to jest mi go szkoda, bo nie ma ojca - wyjaśniłem - czym w ogóle przyjechałaś? - Zapytałem zmieniając temat.
- Autobusem - powiedziała.
- Żartujesz? - Spytałem ściągając brwi.
- Nie - odparła - jak raz przewieziesz swoją snobistyczną dupę komunikacją miejską to nic ci się nie stanie - dodała widząc moją skwaszoną minę.
Jade
W poniedziałek, na przerwie obiadowej, usiadłyśmy z Olivią, Zoe i Dianą przy naszym stoliku i czekałyśmy na chłopców, którzy przebierali się po W-F-ie*. Po chwili do stołówki wpadli: naburmuszony Niall wraz z załamanym Harrym, który prawdopodobnie musiał wysłuchiwać jego zrzędzenia, a tuż za nimi roześmiani Louis, Austin i Liam. Dosiedli się do nas, po czym Niall położył dłonie na stole i opar na nich głowę:
- A tobie co? - Zapytałam widząc jego rozpacz, chociaż nie do końca wiedziałam o co chodzi.
- Wiedziałaś, że na balu będziemy tańczyć walca angielskiego? - Zapytał podnosząc na mnie wzrok.
- Oczywiście, jak co roku na balu ostatnich klas - odparłam.
- Ale ja nie chcę, nie umiem tańczyć - zajęczał.
- Przestań, to będą tylko podstawowe kroki - zaśmiałam się.
- Łatwo ci mówić. Nie każdy, tak jak ty, tańczy od urodzenia - burknął.
- Dobra, koniec, umówcie się na jakąś prywatną lekcję i będzie spokój - zarządził, zmęczony tematem, Harry.
- Okej, idę po żarcie - powiedział blondyn przerzucając nogę nad ławką i wstał z miejsca - a ty nie zamierzasz nic jeść? - Zapytał patrząc na mnie.
- Czekałam na ciebie, bo nie chce mi się stać w kolejce - uśmiechnęłam się słodko.
- Co chcesz? - Westchnął niebieskooki.
- Cokolwiek - odparłam - kocham cię - krzyknęłam, kiedy odchodził.
- Ja ciebie też - odkrzyknął przez ramie.
- Nie wierzę, że jeszcze nie dawno obrzucaliście się nawzajem błotem, a teraz tylko się uśmiechniesz, a on mięknie - zaśmiała się Olivia. Po chwili Niall wrócił z naszym jedzeniem, trochę mniej wkurzony niż wcześniej. W miłej atmosferze zjedliśmy obiad i wróciliśmy na lekcje
*mam nadzieję, że dobrze odmieniłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz