Za błędy przepraszam, rospzdział niesprawdzony.
Niall
Ratownicy jak najszybciei przywieźli do szpitala, po czym długim korytarzem przewieźli mni salę operacyjną. Czułem, że nie jest ze mną najlepiej i bałem się najgorszego:
- Powie pan mojej dziewczynie, że ją kocham? - Ostatkiem sił zwróciłem się do mężczyzny w zielonym fartuchu.
- Sam jej to powiesz - odparł z uśmiechem lekarz. Dalej nie czułem i nie słyszałem już nic, kompletna ciemność. Trwałem w jakimś dziwnym zawieszeniu, chciałem wrócić do swojeg życia, ale nie mogłem, bo moje ciało nie chciało współpracować z mózgiem. Po pewnym czasie, całkowitej ciemności, dostrzegłem malutkie światełko, które z każdą chwilą było coraz bliżej mnie. Bałem się, ale byłem gotowy na śmierć, kiedy dostrzegłem kogoś, kogo nigdy bym się nie spodziewał. Przede mną stał mężczyzna, którego brakowało mi przez ostatnie dwanaście lat, mój ojciec. Podszedłem do niego i mocno go przytuliłem, czułem się bezpecznie, czułem się jak małe dziecko:
- Tato, co ty tu robisz? - Zapytałem odsuwając się od niego.
- Chce jabłukoc - odparł z uśmiechem.
- W czym? - Spytałem marszcząc brwi.
- Spójrz - wskazał na jasną plamę przed nami stając obok mnie - możesz iść tam ze mną i już nigdy niczym się nie martwić, albo wrócić i żyć z ludźmi, których kochasz. Co wybieżesz? - Powiedział patrząc na mnie.
- Kocham cię i tęsknię za tobą, ale nie mogę ich zostawić - odparłem.
- Dobry wybór. Ja niestety takiego nie miałem - powiedział uśmiechając się smutno.
- Dziękuję, że mogę tam być - powiedział.
- Nie ma za co, zrozumiesz, kiedy będziesz miał własne dzieci - powiedział i ruszył w stronę jasności - a i trzymaj się tej dziewczyny, ona naprawdę cię kocha - dodał odwracając się w moją stronę.
- Ja też ją kocham - odparłem na co mężczyzna uśmiechnął się i zniknął, a mnie ponownie ogarnęła ciemność.
Jade
Jak codzień szłam przez szpitalny korytarz niosąc torbę z jedzeniem w dłoni. Jednak tego dnia z mojej twarzy zniknął smutek, a na jego miejscu pojawiły się radość i nadzieja. Weszłam do sali, w której leżał Niall i zauważyłam Harry'ego śpiącego na czarnej kanapie. Brunet od półtorej tygodnia mieszkał w szpitalu, chodził tylko do mojej ciotki, Megan, która mieszkała dwie ulice dalej, żeby się umyć. Oboje od dnia wypadku nie byliśmy w szkole, ale dogadaliśmy się z dyrektorem i naszymi przyjaciółmi, którzy obiecali nam przynosić materiały. Ja w przeciwieństwie do Stylesa spałam w domu, codziennie gotowałam, przynosiłam obiad do szpitala i jadł razem z zielonookim:
- Wstawaj - krzyknęłam rzucając niego czapką i postawiłam jedzenie na stoliku.
- Która godzina? - Wymamrotał w kanapę.
- Dziesięć po pierwszej - odparłam siadając obok niego.
- Rano? - Zapytał kładąc się na plecac i głupio się uśmiechając.
- Oczywiście - powiedziałam sarkastycznie - dobra, wstawaj, zjesz coś - powiedziałam wstając z miejsca. Chłopak poniósł się do pozycji siedzącej i wziął ode mnie LuchBox ze spagetti. Brunet od razu zaczął jeść, a ja, grzebiąc w moim posiłku, zaczęłam mu się przyglądać. Jego twarz zbladła, tęczówki zmatowiały, a pod oczami pojawiły się ogromne sińce:
- Czemu tak na mnie patrzysz? - Zapytał z ustami pełnymi jedzenia.
- Wyglądasz okropnie - odparłam.
- Dzięki - zaśmiał się.
- Harry, idź do domu, wyśpij się - poprosiłam.
- Nie, Niall jest jak mój brat. Nie zostawię brata - odparł szybko.
- Proszę cię, możesz nawet spać u Megan - powiedziałam.
- Nie, do puki nie mu się nie poprawi to niruszam się stąd - odparł.
- Właśnie, spotkałam lekarz na korytarzu i powidział, że wyniki Nialla są coraz lepsze i jeżeli dalej tak będzie to za parę dni będą go wybudzać - powiedziałam entuzjastycznie.
- To fantastycznie - uśmiechnął się szeroko.
- To znaczy, że teraz pójdziesz wyspać się jak człowiek w normalnym łóżku? - Zapytałam.
- Niech będzie - westchnął unosząc prawą rękę w geście obronnym.
Niall
Nagle ciemność, która ogarniała zaczęła się rozwiewać i zoczyłem światło. To nie było to samo światło co ostatnio, nie bałem się. W końcu poczułem, że odzyskuję kontrolę nad swoim ciałem. Udało mi się otworzyć oczy, ale od razu je zamknąłem, ponieważ oślepiła mnie jasność panująca w pomieszczeniu:
- Niall, słyszysz mnie? - Usłyszałem stłumiony głos Jade. Ponownie otworzyłem oczy i wtedy moją dziewcznę i przyjaciela z przejęciem i radością wamalowanymi na twarzy.
- Gdzie jestem? - Zapytałem oszołomiony.
- W szpitalu, miałeś wypadek, pamiętasz? - Odparł Harry.
- Tak, ile byłem nieprzymny, który mamy rok? - Powiedziałem.
- Minęło tylko dwa tygodnie, nie przesadzaj - zachichitała Jade.
- Patrząc na Harry'ego myślałem, że minęło jakiś pięć lat - powiedziałem uśmchając się.
- Też byś tak wyglądał gdybyś dws tygodnie mieszkał kanapie w szpitalu - odparł brunet.
- Tak jakby mieszkam w szpitlu - zaśmiałem się.
- Widzę, że humor dopisuje, a to dobry znak - odezwał się lekarz, którego wcześniej nie zauważyłem - więc wyniki są dobre, krwiak w mózgu się wchłonął, wszystk narządy działają i myślę, że za dwa dni będziesz mógł iść do domu - wyjaśnił.
- Czyli 48 osiem godzin, jak na policji. Tylko tutaj łóżka są wygodniejsze - zaśmiłem się.
- Skąd wiesz jakie są łóżka na komisariacie - Zapytała Jade.
- Nie raz mnie zamknęli na 48, głównie za bójki - wyjaśniłem, dziewczna przewrciła oczami, na co cicho się zaśmiałem - a co moją lewą nogą? - Zwróciłem się do lekarza.
- Złamanie w kolanie. Ponosisz gips przez cztwery tygodnie i będzie dobrze - powiedział.
- A będę mógł grać? - Zapytałem niepokojem.
- Teraz tak, ale najmniejsza kontuzja tego kolana i możesz zapomnieć o profesjonalnej grze -wytłumaczył - dobra, a teraz odpoczywaj powiedział i ruszył do wyjścia - właśnie - zatrzymał się w drzwiach - miałeś jej coś powiedzieć - powiedział wskazując na Jade, mrugnął do mni i wyszedł z sali.
- Co miałeś mi powiedzieć? - Zapytała czrwonowło... blondynka.
- Że cię kocham - odparłem z uśmichem i złapałem ją za dłoń.
- Też cie kocham - powidziała i delikatnie pocałowała moj usta - i bałam się, że już nigdy teg od ciebie nie usłyszę - dodała kładąc głowę na moim ramieniu.
- A mnie kochacie? - Wtrącił się Harry.
- Tak, Harry, ciebi też kochamy - powiedeliśmy razem.
- Ooo, ja was też - powiedział chłopak przytulając się do nas.
Jade
Wieczorem wróciłam do domu i szczęśliwa wpeszłam do kuchni, gdzie zastałam moją mamę. Chwyciłam jabłko z koszyka i usiadłam przy wyspie kuchennej. awet nie zauważyłam, kiedy moja rodzicielka usiadła obok mnie dwoma kubkami herbaty w dłoniach:
- Co sprawiło, że jesteś dziś tak radosna? Dawno cię takiej nie widziałam - powiedziała stawiając przede mną jeden kubków.
- Wybudzili dzisiaj Nialla i za dwa dni będzie mógł wrócić do domu - odparłam i wzięłam łyk herbaty.
- To świetnie, nie mogłam już patrzeć jak się zamartwiasz. Przyzwyczaiłam się, że przez niego płaczesz, ale nie myślałam, że kiedy kolwiek będesz się o niego martwić - Powiedziła kobieta.
- Mamo, ale nie mów nigdy Niallowi, że wszystko co robił i mówił przezostatnie dwa lata jakiś sposób mnie raniło - poprosiłam owijajądłonie dookoła kubka.
- Dlaczego? - Zapytała zdziwiona.
- Nie chcę, żeby czuł, że miał nade mną jakąkolwiek przewagę. Kocham go, ale czasami jest naprawdę irytujący i upierdliwy - wytłumaczyłam.
- To jak ty - zaśmiała się blondynka, na co rzuciłam jej mordercze spojrzenie - dobra, nie powiem mu - dodała po chwili.
- Wróciłem - słyszeliśmy krzyk ojca z przedpokoju. W końcu przestałam bać się tego głosu i jego powroty sprawiały mi przyjemność:
- Cześć dziewczyny, słyszałem, że wybudzili Nialla - powiedział mężczyzna wchodząc do pomszczenia.
- Skąd wiesz? - Zapytałam, a on w tym czasie nalał sobie soku.
- Jestem policjantem, ja em wszystko - odparł zabawniebporuszsjąc brwiami i pociągnął łyk ze szklanki.
- Czemu nigdy mi nie powdziałeś, że Niall nie raz sidział areszcie? - Zapytałam zmieniając temat.
- Po pierwsze, nie myślałem, że cię to interesuję, a po drugie, to były jakieś błachostki, wsadziliśmy go parę razy na 48 za bujki, albo picie alkoholu - odparł.
- A Harry? - Spytałam.
- Nie, on jest grzeczny. Raz mu się zdarzyło, ale z tego co wiem to krył tyłek Horanowi - wyjaśnił - a tak zmieniając temat, może zaprosiłabyś Nialla do nas na obiad? - Zaproponował.
- Świetnie, ale jak mudejmą gips. Wolę nie ryzykować - powiedzłam.
- Nie uwasz mi? - Zapytał z udawanym oburzeniem.
- Wam obu nie ufam - odparłam.
Ratownicy jak najszybciei przywieźli do szpitala, po czym długim korytarzem przewieźli mni salę operacyjną. Czułem, że nie jest ze mną najlepiej i bałem się najgorszego:
- Powie pan mojej dziewczynie, że ją kocham? - Ostatkiem sił zwróciłem się do mężczyzny w zielonym fartuchu.
- Sam jej to powiesz - odparł z uśmiechem lekarz. Dalej nie czułem i nie słyszałem już nic, kompletna ciemność. Trwałem w jakimś dziwnym zawieszeniu, chciałem wrócić do swojeg życia, ale nie mogłem, bo moje ciało nie chciało współpracować z mózgiem. Po pewnym czasie, całkowitej ciemności, dostrzegłem malutkie światełko, które z każdą chwilą było coraz bliżej mnie. Bałem się, ale byłem gotowy na śmierć, kiedy dostrzegłem kogoś, kogo nigdy bym się nie spodziewał. Przede mną stał mężczyzna, którego brakowało mi przez ostatnie dwanaście lat, mój ojciec. Podszedłem do niego i mocno go przytuliłem, czułem się bezpecznie, czułem się jak małe dziecko:
- Tato, co ty tu robisz? - Zapytałem odsuwając się od niego.
- Chce jabłukoc - odparł z uśmiechem.
- W czym? - Spytałem marszcząc brwi.
- Spójrz - wskazał na jasną plamę przed nami stając obok mnie - możesz iść tam ze mną i już nigdy niczym się nie martwić, albo wrócić i żyć z ludźmi, których kochasz. Co wybieżesz? - Powiedział patrząc na mnie.
- Kocham cię i tęsknię za tobą, ale nie mogę ich zostawić - odparłem.
- Dobry wybór. Ja niestety takiego nie miałem - powiedział uśmiechając się smutno.
- Dziękuję, że mogę tam być - powiedział.
- Nie ma za co, zrozumiesz, kiedy będziesz miał własne dzieci - powiedział i ruszył w stronę jasności - a i trzymaj się tej dziewczyny, ona naprawdę cię kocha - dodał odwracając się w moją stronę.
- Ja też ją kocham - odparłem na co mężczyzna uśmiechnął się i zniknął, a mnie ponownie ogarnęła ciemność.
Jade
Jak codzień szłam przez szpitalny korytarz niosąc torbę z jedzeniem w dłoni. Jednak tego dnia z mojej twarzy zniknął smutek, a na jego miejscu pojawiły się radość i nadzieja. Weszłam do sali, w której leżał Niall i zauważyłam Harry'ego śpiącego na czarnej kanapie. Brunet od półtorej tygodnia mieszkał w szpitalu, chodził tylko do mojej ciotki, Megan, która mieszkała dwie ulice dalej, żeby się umyć. Oboje od dnia wypadku nie byliśmy w szkole, ale dogadaliśmy się z dyrektorem i naszymi przyjaciółmi, którzy obiecali nam przynosić materiały. Ja w przeciwieństwie do Stylesa spałam w domu, codziennie gotowałam, przynosiłam obiad do szpitala i jadł razem z zielonookim:
- Wstawaj - krzyknęłam rzucając niego czapką i postawiłam jedzenie na stoliku.
- Która godzina? - Wymamrotał w kanapę.
- Dziesięć po pierwszej - odparłam siadając obok niego.
- Rano? - Zapytał kładąc się na plecac i głupio się uśmiechając.
- Oczywiście - powiedziałam sarkastycznie - dobra, wstawaj, zjesz coś - powiedziałam wstając z miejsca. Chłopak poniósł się do pozycji siedzącej i wziął ode mnie LuchBox ze spagetti. Brunet od razu zaczął jeść, a ja, grzebiąc w moim posiłku, zaczęłam mu się przyglądać. Jego twarz zbladła, tęczówki zmatowiały, a pod oczami pojawiły się ogromne sińce:
- Czemu tak na mnie patrzysz? - Zapytał z ustami pełnymi jedzenia.
- Wyglądasz okropnie - odparłam.
- Dzięki - zaśmiał się.
- Harry, idź do domu, wyśpij się - poprosiłam.
- Nie, Niall jest jak mój brat. Nie zostawię brata - odparł szybko.
- Proszę cię, możesz nawet spać u Megan - powiedziałam.
- Nie, do puki nie mu się nie poprawi to niruszam się stąd - odparł.
- Właśnie, spotkałam lekarz na korytarzu i powidział, że wyniki Nialla są coraz lepsze i jeżeli dalej tak będzie to za parę dni będą go wybudzać - powiedziałam entuzjastycznie.
- To fantastycznie - uśmiechnął się szeroko.
- To znaczy, że teraz pójdziesz wyspać się jak człowiek w normalnym łóżku? - Zapytałam.
- Niech będzie - westchnął unosząc prawą rękę w geście obronnym.
Niall
Nagle ciemność, która ogarniała zaczęła się rozwiewać i zoczyłem światło. To nie było to samo światło co ostatnio, nie bałem się. W końcu poczułem, że odzyskuję kontrolę nad swoim ciałem. Udało mi się otworzyć oczy, ale od razu je zamknąłem, ponieważ oślepiła mnie jasność panująca w pomieszczeniu:
- Niall, słyszysz mnie? - Usłyszałem stłumiony głos Jade. Ponownie otworzyłem oczy i wtedy moją dziewcznę i przyjaciela z przejęciem i radością wamalowanymi na twarzy.
- Gdzie jestem? - Zapytałem oszołomiony.
- W szpitalu, miałeś wypadek, pamiętasz? - Odparł Harry.
- Tak, ile byłem nieprzymny, który mamy rok? - Powiedziałem.
- Minęło tylko dwa tygodnie, nie przesadzaj - zachichitała Jade.
- Patrząc na Harry'ego myślałem, że minęło jakiś pięć lat - powiedziałem uśmchając się.
- Też byś tak wyglądał gdybyś dws tygodnie mieszkał kanapie w szpitalu - odparł brunet.
- Tak jakby mieszkam w szpitlu - zaśmiałem się.
- Widzę, że humor dopisuje, a to dobry znak - odezwał się lekarz, którego wcześniej nie zauważyłem - więc wyniki są dobre, krwiak w mózgu się wchłonął, wszystk narządy działają i myślę, że za dwa dni będziesz mógł iść do domu - wyjaśnił.
- Czyli 48 osiem godzin, jak na policji. Tylko tutaj łóżka są wygodniejsze - zaśmiłem się.
- Skąd wiesz jakie są łóżka na komisariacie - Zapytała Jade.
- Nie raz mnie zamknęli na 48, głównie za bójki - wyjaśniłem, dziewczna przewrciła oczami, na co cicho się zaśmiałem - a co moją lewą nogą? - Zwróciłem się do lekarza.
- Złamanie w kolanie. Ponosisz gips przez cztwery tygodnie i będzie dobrze - powiedział.
- A będę mógł grać? - Zapytałem niepokojem.
- Teraz tak, ale najmniejsza kontuzja tego kolana i możesz zapomnieć o profesjonalnej grze -wytłumaczył - dobra, a teraz odpoczywaj powiedział i ruszył do wyjścia - właśnie - zatrzymał się w drzwiach - miałeś jej coś powiedzieć - powiedział wskazując na Jade, mrugnął do mni i wyszedł z sali.
- Co miałeś mi powiedzieć? - Zapytała czrwonowło... blondynka.
- Że cię kocham - odparłem z uśmichem i złapałem ją za dłoń.
- Też cie kocham - powidziała i delikatnie pocałowała moj usta - i bałam się, że już nigdy teg od ciebie nie usłyszę - dodała kładąc głowę na moim ramieniu.
- A mnie kochacie? - Wtrącił się Harry.
- Tak, Harry, ciebi też kochamy - powiedeliśmy razem.
- Ooo, ja was też - powiedział chłopak przytulając się do nas.
Jade
Wieczorem wróciłam do domu i szczęśliwa wpeszłam do kuchni, gdzie zastałam moją mamę. Chwyciłam jabłko z koszyka i usiadłam przy wyspie kuchennej. awet nie zauważyłam, kiedy moja rodzicielka usiadła obok mnie dwoma kubkami herbaty w dłoniach:
- Co sprawiło, że jesteś dziś tak radosna? Dawno cię takiej nie widziałam - powiedziała stawiając przede mną jeden kubków.
- Wybudzili dzisiaj Nialla i za dwa dni będzie mógł wrócić do domu - odparłam i wzięłam łyk herbaty.
- To świetnie, nie mogłam już patrzeć jak się zamartwiasz. Przyzwyczaiłam się, że przez niego płaczesz, ale nie myślałam, że kiedy kolwiek będesz się o niego martwić - Powiedziła kobieta.
- Mamo, ale nie mów nigdy Niallowi, że wszystko co robił i mówił przezostatnie dwa lata jakiś sposób mnie raniło - poprosiłam owijajądłonie dookoła kubka.
- Dlaczego? - Zapytała zdziwiona.
- Nie chcę, żeby czuł, że miał nade mną jakąkolwiek przewagę. Kocham go, ale czasami jest naprawdę irytujący i upierdliwy - wytłumaczyłam.
- To jak ty - zaśmiała się blondynka, na co rzuciłam jej mordercze spojrzenie - dobra, nie powiem mu - dodała po chwili.
- Wróciłem - słyszeliśmy krzyk ojca z przedpokoju. W końcu przestałam bać się tego głosu i jego powroty sprawiały mi przyjemność:
- Cześć dziewczyny, słyszałem, że wybudzili Nialla - powiedział mężczyzna wchodząc do pomszczenia.
- Skąd wiesz? - Zapytałam, a on w tym czasie nalał sobie soku.
- Jestem policjantem, ja em wszystko - odparł zabawniebporuszsjąc brwiami i pociągnął łyk ze szklanki.
- Czemu nigdy mi nie powdziałeś, że Niall nie raz sidział areszcie? - Zapytałam zmieniając temat.
- Po pierwsze, nie myślałem, że cię to interesuję, a po drugie, to były jakieś błachostki, wsadziliśmy go parę razy na 48 za bujki, albo picie alkoholu - odparł.
- A Harry? - Spytałam.
- Nie, on jest grzeczny. Raz mu się zdarzyło, ale z tego co wiem to krył tyłek Horanowi - wyjaśnił - a tak zmieniając temat, może zaprosiłabyś Nialla do nas na obiad? - Zaproponował.
- Świetnie, ale jak mudejmą gips. Wolę nie ryzykować - powiedzłam.
- Nie uwasz mi? - Zapytał z udawanym oburzeniem.
- Wam obu nie ufam - odparłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz