sobota, 21 maja 2016

20."Dziękuję, że się nią zająłeś"

Jade
Siedziałam w samochodzie i wyglądałam przez okno. Właśnie wyjechaliśmy od ciotki Megan i zmierzaliśmy na obiad z rodziną Nialla. Okropnie się denerwowałam, bo nadal nie do końca miałam zaufanie do ojca i nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać. Mężczyzna spojrzał na mnie we wstecznym lusterku i delikatnie się uśmiechnął:
- Nie denerwuj się, będzie dobrze - powiedział.
- Jeżeli nie palniesz nic głupiego - prychnęłam.
- Co to miało znaczyć? - Zapytał.
- To, że ostatni obiad z Niallem nie wyszedł najlepiej - odparłam.
- Przecież już was przeprosiłem. Ile jeszcze będziesz mi to wypominać? - warknął.
- No tak, bo tydzień to bardzo dużo czasu na wybaczenie ci, że zabroniłeś mi się spotykać z moim chłopakiem i nazwałeś go ćpunem - krzyknęłam i poczułam dłoń mojego brata na swojej.
- Przestańcie - wtrąciła się moja matka. Resztę drogi przebyliśmy w ciszy, ojciec zaparkował na podjeździe, wszyscy wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę domu. Zapukałam do drzwi, ale nikt nie otworzył. Delikatnie nacisnęłam klamkę i pchnęłam drzwi. Od razu uderzył mnie piękny zapach jedzenia. Weszłam do przedpokoju i usłyszałam cichy dźwięk gitary oraz melodyjny głos Nialla, który śpiewał She Looks So Perfect 5SOS. Weszłam do salonu i zobaczyłam blondyna, który siedział tyłem do mnie. Przeskoczyłam przez oparcie kanapy i usiadłam przodem do niego:
- Już jesteśmy - uśmiechnęłam się.
- Widzę - zaśmiał się i odłożył gitarę do futerału - to idźcie do kuchni, a ja zawołam Mayę - powiedział podnosząc się z miejsca - a i mama z Damonem trochę się spóźnią - dodał. Wróciłam do przedpokoju i zaprowadziłam moją rodzinę do kuchni. Po chwili dołączyli do nas Niall i Maya. Blondyn podał każdemu porcję jedzenia i nalał soku pomarańczowego:
- Moi rodzice przepraszają, ale utknęli w korkach - powiedział siadając do stołu.
- Skoro nie ma twojej mamy to kto gotował? - Zapytała moja matka.
- Ja - odparł niebieskooki, a moi rodzice dziwnie się na siebie spojrzeli.
- Spokojnie, nie otruje was - zaśmiałam się. Zaczęliśmy jeść, rozmawiać i śmiać się. Po jakimś czasie do domu wpadli mama i ojczym Nialla. Wszystko szło dobrze i nikt nie zaczął żadnej kłótni, chociaż czułam lekkie napięcie pomiędzy moim ojcem i matką Nialla.
Niall
Jade wpadła do mojego samochodu, ubrana w czarne szorty, biały crop top i parkę, rzuciła krótkie Hej, zapięła pas i ruszyliśmy na imprezę sylwestrową do Harry'ego. Jechaliśmy w ciszy, od czasu do czasu podśpiewując piosenki, które leciały w radiu:
- Pijesz dzisiaj? - Zapytała nagle blondynka.
- Jakoś musimy wrócić do domu - odparłem.
- To dobrze, bo mam zamiar się dzisiaj najebać - powiedziała kładąc nogi na fotelu.
- Pij, ale proszę cię, dojdź później do samochodu na własnych nogach - spojrzałem na nią.
- Masz mnie za głupią? - Prychnęła.
- Tylko mówię - westchnąłem, zerknąłem na dziewczynę, która siedziała wpatrzona w widok za oknem - martwię się - dodałem cicho.
- To przestań - warknęła, nie odrywając wzroku od szyby. Zatrzymałem się pod domem Harry'ego, a blondynka szybko wyskoczyła z auta i ruszyła do środka. Wyszedłem z samochodu, włączyłem alarm i poszedłem za nią:
- Jade, czekaj - powiedziałem łapiąc ją za nadgarstek - nie chcę się dzisiaj kłócić - dodałem.
- Masz racje - westchnęła - postaram się nie nawalić do takiego stopnia, żebyś musiał mnie zaprowadzić do samochodu - uśmiechnęła się słodko. Odwzajemniłem jej gest i cmoknąłem ją w nos, po czym ruszyliśmy do domu naszego przyjaciela.
Było już grubo po trzeciej, a impreza trwała w najlepsze i całą noc spędziłem z Harrym, Olivią i Louisem, ponieważ już po paru minutach Jade i Zoe zniknęły. Patrzyłem jak Harry i Louis pochłaniają kolejne porcje alkoholu i doszedłem do wniosku, że Lou ma naprawdę mocną głowę w przeciwieństwie do mojego zielonookiego przyjaciela, który już po kilku kolejkach zaczął gadać od rzeczy:
- Harry, może już dosyć? - Zapytała troskliwie ciemnowłosa.
- Kochanie, mamy sylwester - powiedział chłopak, wyrzucając ręce w powietrze, po czym wciągną dziewczynę na swoje kolana - dzisiaj trzeba pić - wybełkotał.
-Niall jakoś nie pije - mruknęła.
- Ale ja nie muszę odwozić swojej dziewczyny do domu - zaśmiał się.
- Jak chcesz - burknęła brązowooka wyplątując się z uścisku bruneta - ale ja nie mam zamiaru patrzeć na ciebie w takim stanie. Wracam do domu - dodała.
- Podwieźć cię? - Zapytałem.
-Jeśli możesz - odparła.
- Trzymaj- powiedziałem podając jej kluczyki do samochodu - poczekaj na mnie w samochodzie, znajdę Jade i zaraz przyjdę - dodałem, na co dziewczyna przytaknęła i po chwili zniknęła w tłumie ludzi. Ruszyłem na poszukiwanie mojej dziewczyny, chociaż nie było to łatwe, kiedy co chwilę wpadali na mnie ledwo przytomni ludzie. Sprawdziłem cały parter i postanowiłem iść na piętro. Gdy podszedłem do schodów na ich szczycie zobaczyłem moją blondynkę, która chwiejnym krokiem próbowała zejść na dół. Na drugim od góry schodku potknęła się o własną nogę i w ostatnim momencie złapała się poręczy, podniosła wzrok i spojrzała na mnie:
- Niall - uśmiechnęła się próbując zrobić kolejny krok, ale ponownie zawadziła o swoją nogę.
- Jade, stój tam, pomogę ci - powiedziałem szybko, po czym ruszyłem w jej stronę i pomogłem jej zejść na dół.
- Nie dobrze mi - mruknęła, po czym wpadła do pierwszego, lepszego pomieszczenia, którym okazał się gabinet ojca Harry'ego i zwymiotowała do śmietnika. Usiadła na środku pokoju i powoli zaczęła zamykać oczy. Położyłem jedną rękę na jej plecach, drugą pod kolanami i podniosłem ją z podłogi. Ruszyłem do samochodu, kiedy zauważyłem, że Olivia siedzi na tylnym siedzeniu posadziłem blondynkę z przodu i zapiąłem jej pas. Zająłem swoje miejsce i usłyszałem radosny, piskliwy głos mojej dziewczyny:
- Livcia, cześć, kochana - wybełkotała, po czym oparła głowę o szybę i zaczęła zamykać oczy.
- Podaj mi koc - powiedziałem cicho do Olivii - leży z tyłu, za siedzeniami - dodałem. Dziewczyna podała mi kraciasty materiał, nakryłem nim brązowooką i odpaliłem silnik. Odwiozłem Winslet do domu, poczekałem aż wejdzie do środka i ruszyłem do domu Jacksonów.
Wyciągnąłem otuloną kocem dziewczynę z samochodu, kolanem zamknąłem drzwi, przeszedłem przez podwórko i zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili w progu pojawił się ojciec Jade, spojrzał na mnie, a następnie przeniósł wzrok na swoją córkę śpiącą na moich rękach:
- Widzę, że impreza się udała - powiedział przepuszczając mnie w drzwiach.
- Niektórym nawet za bardzo - odparłem przeciskając się obok niego - zaniosę ją na górę i wracam do domu - dodałem i ruszyłem na górę. Delikatnie położyłem blondynkę na łóżku, nakryłem dodatkowym kocem, który wyciągnąłem z jej szafy, pocałowałem ją w czoło i zszedłem na dół. Otworzyłem drzwi i już miałem wychodzić, kiedy usłyszałem głos ojca Jade:
- Dziękuję, że się nią zająłeś - powiedział.
- Nie wyobrażam sobie zostawić ją tam samą - odparłem odwracając się do niego.
- Nie chodzi mi o dzisiaj, tylko o wszystkie chwile, kiedy ja powinienem się nią zająć, ale byłem niedysponowany - wyjaśnił - na przykład noc przed twoim wypadkiem - dodał.
- Po to mnie ma - uśmiechnąłem się - do widzenia - powiedziałem i ruszyłem do mojego samochodu.
            Rano usłyszałem stłumiony dźwięk mojego telefonu. Delikatnie otworzyłem oczy i spojrzałem na zegar wiszący na ścianie. 11:32. Taa, to jeden tych dni, kiedy wstawanie o piątej przerasta nawet mnie. Przeturlałem się na drugą stronę łóżka, sięgnąłem, lewą ręką, do kieszeni moich spodni i wyciągnąłem z niej telefon:
- Co tam? - Powiedziałem zaspanym, zachrypniętym głosem.
- Zachowałem się jak chuj - usłyszałem załamany głos Stylesa.
- Tu się z tobą zgodzę - zaśmiałem się.
- Nawet nie pamiętam z kim wyszła. Jak ja mogłem ją puścić samą? - jęknął.
- Spokojnie, odwiozłem ją do domu i poczekałem aż wejdzie do środka - uspokoiłem go.
- Dzięki, stary - westchnął z ulgą - powinienem ją przeprosić - dodał, a ja wyobraziłem sobie jak przygryza dolną wargę i marszczy brwi. Zawsze tak robił, kiedy gryzło go poczucie winy:
- Nawet musisz - odparłem.
            Parę minut po pierwszej, z reklamówką w ręku, stanąłem na werandzie Jade i zapukałem do drzwi. Po chwili drewniana pokrywa uchyliła się i zobaczyłem blondynkę w za dużej koszulce i czarnych spodenkach:
- Główka boli? - Zaśmiałem się.
- Jak cholera - odparła zbolałym głosem.
- Trzeba było tyle nie pić, skarbie - pocałowałem ją w czoło i ruszyłem do kuchni.
- Co kupiłeś? - Zapytała idąc za mną.
- Lekarstwo na kaca - powiedziałem rzucając torbę na blat kuchenny, dziewczyna usiadła po drugiej stronie i uważnie mi się przyglądała, a ja po kolei zacząłem wyciągać zakupy - magnez, elektrolity, czekoladę, banany, napój izotoniczny, skittlesy i lody truskawkowe.
- A jak na kaca działają skittlesy i lody? - Zachichotała.
- Nijak - wzruszyłem ramionami - to ja zrobię jajecznicę, a ty pokrój pomidora - zarządziłem.

19."Cieszę się, że cię mam"

Niall
Wyszedłem ze szkoły i ruszyłem w stronę parkingu. W drodze zobaczyłem Jade i Olivię siedzące na murku obok szkoły. Podszedłem do nich, chwilę porozmawialiśmy, po czym Winslet oznajmiła, że musi iść do domu, zeskoczyła na ziemię, pożegnała się z nami i wsiadła do swojego samochodu. Patrzyłem jak odjeżdża, po czym spojrzałem na moją dziewczynę, która dziwnie mi się przyglądała:
- Co? - Zapytałem.
- Kochanie - powiedziała słodkim głosem i uwiesiła mi się na szyi.
- Zaczyna się - mruknąłem - czego panienka potrzebuje? - Zapytałem obejmując ją w talii.
- Podwieziesz mnie do domu? - Spytała - bo nie chce mi się jechać autobusem - dodała robiąc minę uroczego szczeniaczka.
- I kto tu ma snobistyczną dupę? - Zaśmiałem się - chodź - dodałem i pomogłem jej stanąć na ziemi. Wsiedliśmy do mojego samochodu, zapieliśmy pasy i wyjechaliśmy ze szkolnego parkingu. Włączyłem radio i kiedy w radiu usłyszałem "Love Yourself" Justina Biebera zacząłem śpiewać. W trakcie piosenki zerknąłem na Jade, która opierając się o szybę, przyglądała mi się z uśmiechem:
- Czemu tak na mnie patrzysz? - Zaśmiałem się.
- Tęskniłam za jeżdżeniem z tobą - odparła.
- Ja też - uśmiechnąłem się łapiąc ją za dłoń - nadal mi nie powiedziałaś co się stało w sobotę - dodałem po chwili ciszy.
- A co miało się stać? - zapytała bawiąc się moimi palcami.
- Słyszałem, że byłaś smutna - powiedziałem i nie puszczając jej dłoni, zmieniłem bieg.
- Mówiłam ci, nic się nie stało - wzruszyła ramionami.
- Nie kłam - powiedziałem.
- Niall - jęknęła.
- Proszę - spojrzałem na nią.
- Dobrze - westchnęła - pokłóciłam się z ojcem - powiedziała.
- O co? - Zapytałem.
- Nie ważne - odparła patrząc na swoje stopy.
- O co? - Spytałem ponownie.
- O ciebie - powiedziała cicho.
- A dokładnie? - Spojrzałem na nią.
- Kiedy się wybudziłeś rozmawialiśmy o twoich - zawahała się - kontaktach z policją i w sobotę ojciec przypomniał sobie jak rok temu zatrzymali cię za - zatrzymała się.
- Za narkotyki? - Westchnąłem domyślając się o co chodziło.
- Tak - odparła - tata stwierdził, że nie powinnam się z tobą spotykać, bo on nie chce odwiedzać mnie w poprawczaku albo w psychaitryku - wyjaśniła.
- Ale to był tylko jeden raz, na imprezie, teraz jestem czysty, przyrzekam - powiedziałem szybko.
- Niall, ja to wiem - powiedziała uśmiechając się. Chwilę później podjechaliśmy pod dom blondynki. Zaparkowałem na podjeździe i zgasiłem silnik:
- Mama powiedziała, że możesz dzisiaj przyjść na obiad, jeśli chcesz - powiedziała brązowooka.
- A twój ojciec? - Zapytałem.
- Mam go gdzieś - odparła - chodź, będzie fajnie - dodała.
- Dobra - powiedziałem i wysiadłem z auta. Weszliśmy do domu, dziewczyna krzyknęła "wróciłam" i udaliśmy się do kuchni, gdzie zastaliśmy matkę blondynki.
Jade
Kiedy weszliśmy z Niallem do kuchni ujrzeliśmy moją mamę krzątającą się po kuchni. Przywitaliśmy się z nią, na co kobieta delikatnie się uśmichnęła:
- Dlaczego zawsze, kiedy wracam do domu ty siedzisz w kuchnie? - Zapytałam, po czym razem z blondynem usiedliśmy przy wyspie kuchennej.
- Lubie to miejsce - odparła wzruszając ramionami i postawiła przed nami dwie szklanki z gorącą herbatą.
- A Austin jest u siebie? - powiedział nagle niebieskooki.
- Tak, drugie drzwi po lewej - odpowiedziała.
- To ja skoczę do niego po notatki z historii - powiedział chłopak, wstając od stołu.
- Dlaczego nie byłeś na historii? - Zapytałam.
- Poprztykałem się trochę z takim jednym i siedziałem u dyrektora - odparł cicho, na co spiorunowałam go wzrokiem - kocham cię - rzucił i wbiegł po schodach.
- Jesteście tacy słodcy - zapiszczała moja rodzicielko.
- Mamo, proszę cię - zaśmiałam się - brzmisz jak piętnastolatka.
- Ja po prostu się cieszę - odparła.
- To rób to trochę mniej emocjonalnie - zachichotałam.
Usiedliśmy z mamą, Niallem, Austinem i Liz w salonie i czekaliśmy na powrót mojego ojca:
- Niall - zaczęła moja matka - to był jednorazowy incydent? - Zapytała.
- Tak, proszę pani - odparł krótko chłopak. Domyślałam się, że chodzi o tę sprawę z narkotykami i że moja matka chce być pewna, że Niall jest czysty zanim porozmawia z tatą. Chwilę później usłyszeliśmy cichy szczęk drzwi i głos ojca.
- Wróciłem - krzyknął.
- Porozmawiam z nim - powiedziała moja matka, podrywając się z fotela.
Clare
Weszłam do przedpokoju i spojrzałam na mojego męża, który delikatnie się do mnie uśmiechnął.
- Kochanie, Niall jest u nas - powiedziałam nagle.
- Co? Po co? - Zapytał mężczyzna, a w jego głosie wyczułam złość.
- Jade przyprowadziła go na obiad, który obiecałeś - odparłam poirytowana jego zachowaniem.
- Teraz to już nieaktualne - powiedział wieszając kurtkę na wieszaku.
- Już nie chcesz naprawić relacji z córką? - Spytałam.
- Chce, ale nie chce, żeby zadawała się ze ćpunem - wrzasnął, a po chwili w progu pojawiła się Jade i ze łzami w oczach spojrzała na mnie. Przeniosła wzrok na swojego ojca, a po jej policzkach pojawiły się mokre strużki:
- Nienawidzę cię - powiedziała cichym, chrypiącym głosem, po czym wybiegła z domu. Po chwili w przedpokoju pojawiła się reszta, Niall złapał kurtkę z wieszaka i ruszył za załamaną blondynką, a Austin, przytulając do siebie swoją siostrę, która była na skraju płaczu, spojrzał wrogo na Denisa:
- Jesteś z siebie zadowolony? - Zapytał, po czym razem z blondynką weszli na górę.
- Tak nic nie naprawisz - zaczęłam - Niall to dobry chłopak i naprawdę kocha naszą córkę. A to co zdarzyło się rok temu było jednorazowe. Nigdy nie byłeś młody? - Powiedziałem, a mężczyzna tylko na mnie spojrzał i wszedł do kuchni.
Jade
Wybiegłam z domu i usiadłam na krawężniku, chociaż na zewnątrz zaczęło padać. Łzy i deszcz sprawiły, że mój makijaż rozpłynął się, a włosy zaczęły przyklejać mi się do twarzy. Po chwili poczułam jak ktoś kładzie na moich moich ramionach kurtkę, a następnie zobaczyłam Nialla, który ukucnął przede mną. Chłopak odgarnął włosy mojej twarzy, otarł łzy z moich policzków i delikatnie się do mnie uśmiechnął: 
- Wstań, przeziębisz się - powiedział i pomógł mi się podnieść. Horan przyciągnął mnie do siebie, a ja zacisnęłam pięści na jego koszulce i ponownie zaczęłam płakać:
- Ciiiii, nie płacz - wyszeptał w moje włosy, po czym pocałował mnie w głowę.
- Cieszę się, że cię mam - powiedziałam cicho, delikatnie podniosłam głowę i spojrzałam w jego niebieskie tęczówki. Poczułam okropne kołatanie serca, ból w klatce piersiowej i nie mogłam złapać oddechu. Delikatnie osunęłam się po blondynie, ale chłopak odpowiednim momencie złapał mnie i utrzymał w pionie, po czym pomógł mi z powrotem usiąść na chodniku. Niebieskooki, z tylnej kieszeni spodni, wyciągnął portfel, z którego wyciągnął kawałek odcięty z listka moich tabletek. Położył jedną z nich na mojej dłoni, a ja włożyłam ją do ust i połknęłam. Kiedy poczułam się lepiej podniosłam się ziemi stanęłam na przeciw Nialla:
- Chodźmy do środka i zjedzmy ten cholerny obiad. Nie obchodzi mnie co myśli o tobie mój ojciec - powiedziałam i pociągnęłam go za sobą do domu.
Dennis
Stałem w kuchni i patrzyłem przez okno jak moja mała córeczka płacze. No, może już nie tak mała, ale moja. Widziałem jak młody Horan się o nią martwi, jak próbuje ją pocieszyć i jak bardzo ją kocha. Niall naprawdę przypominał mi Jamesa, więc kiedy blondyn przytulił brązowooką poczułem ucisk w okolicy serca, bo na ten widok w głowie pojawił mi się obraz mojej żony w objęciach mojego najlepszego przyjaciela. Gdy zobaczyłem, że dziewczyna zaczyna chwiać się na nogach moje serce stanęło. Już miałem do niej biec, kiedy ujrzałem jak niebieskooki z troską się nią zajmuje. Zaczęły męczyć mnie wyrzuty sumienia, że tak pochopnie go oceniłem i nawet nie dałem mu szansy pokazać się z lepszej strony niż widziałem go przy każdym aresztowaniu:
- Kochanie, odpuść, on naprawdę nie jest tak zły jak myślisz - słyszałem cichy głos mojej żony, która stanęła obok mnie.
- Wiem - szepnąłem patrząc jak moja córka ciągnie swojego chłopaka do domu i chociaż widziałem na jej twarzy złość i rozczarowanie, prawdopodobni moim zachowaniem, w jej oczach błyszczała radość i wiedziałem, że to dzięki chłopakowi, który tak bardzo przypominał mi przyjaciela, za którym cholernie tęskniłem i nie rozmawiałem od 27 lat, a teraz kiedy chciałbym do niego pójść i powiedzieć, że jest dla mnie jak brat, on nie żyje.

18."Kocham cię"

Jade
Byłam w trakcie rozgrzewki przed treningiem, kiedy usłyszałam szczęk metalowych drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Nialla podpierającego się na kulach:
- Co ty tu robisz? - Zapytałam podchodząc do niego.
- Stoję - zaśmiał się na co przewróciłam oczami - a tak serio, chciałem popatrzeć jak chłopaki grają, bo tęsknię za piłką - wyjaśnił.
- Miałeś jechać do domu z Louisem - burknęłam.
- Kochanie, spokojnie, złość piękności szkodzi - powiedział całując mnie w czoło.
- Przestań - warknęłam - i idź do domu - dodałam i ruszyłam z powrotem na boisko.
- O co ci chodzi? - krzyknął za mną.
- Po prostu się martwię - odparłam odwracając się do niego.
- O co? - Zapytał podchodząc do mnie.
- Nie rozumiesz, że musisz oszczędzać tę nogę, bo już nigdy nie zagrasz? - Odparłam.
- Skarbie, ale ja nie będę grał- zachichotał - po prostu usiądę i popatrzę - dodał.
- Przepraszam - mruknęłam przytulając się do niego. 
- Przeszkadzam? - usłyszeliśmy nagle damski głos. Podniosłam głowę z ramienia blondyna i spojrzałam na kobietę, którą okazała się pani Watson.
- Ja naprawdę się cieszę, że jesteście szczęśliwi, ale proszę was okazujcie sobie uczucia po treningu - powiedziała brunetka.
- Dobrze - odparliśmy jednocześnie.
- A więc pana zapraszam na trybuny, a panienkę do reszty grupy.
Niall
Siedziałem na szpitalnym korytarzu i czekałem na swoją kolej. Byłem naprawdę podekscytowany, bo w końcu mieli mi zdjąć gips i powiedzieć, kiedy będę mógł wrócić do gry. Patrzyłem jak kolejni ludzie wchodzą i wychodzą z gabinetu. Nagle obok mnie usiadł mały brązowo włosy chłopiec z zielonymi oczami i gipsem na palcu wskazującym lewej dłoni, trochę przypominał mi Harry'ego:
- Cześć, jestem Max - powiedział wyciągając do mnie swoją małą dłoń.
- Niall - odparłem z uśmiechem - gdzie zgubiłeś mamę? - Zapytałem.
- W bufecie, kupuje mi sok - odparł - co ci się stało? - Spytał wskazując na moją nogę.
- Wpadłem pod samochód - wyjaśniłem
- Jak to się stało? - Zadał kolejne pytanie.
- Powiem ci tak, czasami miłość boli - powiedziałem.
- Skoro boli to po co jest? - Zdziwił się chłopiec.
- Słuchaj młody, kiedy będziesz starszy spotkasz kobietę, z którą będziesz się kłócił, która będzie miała do ciebie pretensje o byle co i będzie cię denerwować, ale i tak będzie twoją księżniczką, bo będziesz ją kochał - wytłumaczyłem.
- To głupie - stwierdził.
-Nie, to jest miłość - zaśmiałem się i w tym samym czasie usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Wyciągnąłem urządzenie z kieszeni dresów:
- Moja księżniczka - powiedziałem do chłopca, widząc na wyświetlaczu zdjęcie Jade - co tam, księżniczko? - Powiedziałem przykładając komórkę do ucha.
- Gdzie jesteś? - Zapytała smutno.
- W szpitalu, przyszedłem na zdjęcie gipsu - odparłem.
- No tak, to dzisiaj. Zaraz będę - mruknęła.
- Słońce, coś się stało? - zapytałem zanim zdążyła się rozłączyć.
- Nie, Niall, jest w porządku - odparła i zakończyła rozmowę. Westchnąłem chowając telefon do kieszeni, wiedziałem, że kłamie:
- Max, miałeś siedzieć przy stoliku - krzyknęła młoda blondynka biegnąca przez korytaż - dziękuję, że się pan nim zajął - zwróciła się do mnie, kiedy zdyszana usiadła na krześle obok chłopca.
- Nie ma za co - uśmiechnąłem się - pogadaliśmy trochę o życiu - dodałem.
- Niall, nauczył mnie co to jest miłość - wtrącił chłopiec.
- Tak? I co ci powiedział? - Zapytała kobieta.
- Że czasami miłość boli, ale jest fajna - odparł zielonooki.
- To bardzo mądre - powiedziała blondynka delikatnie się do mnie uśmiechając.
- Mamo, a czy ty byłaś księżniczką taty? - Zapytał chłopiec swoją mamę.
- Tak, kochanie, byłam - odparła smutno uśmiechając się do syna. Zrobiło mi się przykro, ponieważ domyśliłem się, że ojciec chłopca porzucił ich albo umarł. Bądź co bądź zrobiło mi się szkoda tego chłopca, bo sam doświadczyłem braku ojca:
- Pan Horan - usłyszałem głos pielęgniarki.
- Dobra, pora uwolnić się z gipsowego więzienia - powiedziałem podpierając się na kulach i podnosząc z krzesła - miło było poznać i mam nadzieję, do zobaczenia - mrugnąłem do chłopca i wszedłem do gabinetu. Lekarz zdjął mi gips z nogi, przeszedłem się parę razy po pomieszczeniu, poskakałem w miejscu i usiadłem na krześle na przeciw doktora. Mężczyzna poinformował mnie, że złamanie nie było skomplikowane i będę mógł wziąć udział w następnym treningu, ale dwa razy w tygodniu będę musiał chodzić na rehabilitację. Wyszedłem z sali i zobaczyłem Jade idącą korytarzem. Podbiegłem do niej, podniosłem i okręciłem wokół własnej osi, a ona owinęła nogi na moich biodrach i kurczowo trzymała się mojej szyi:
- Powinieneś oszczędzać nogę - zaśmiała się, kiedy stanąłem w miejscu i cmoknęła mnie w nos.
- Kocham cię - powiedziałem i pocałowałem ją.
- Też cię kocha - odparła, kiedy się od siebie oderwaliśmy - ale możesz mnie już postawić na ziemi - dodała. 
- Niall - usłyszałem radosny, dziecięcy krzyk, kiedy stawiałem blondynkę na ziemi - to jest twoja księżniczka? - zapytał mały brunet.
- Tak, to jest Jade - powiedziałem obejmując dziewczynę ramieniem - Jade, to jest Max, dotrzymał mi towarzystwa na korytarzu.
- Miło cię poznać - powiedziła brązowooka.
- Ciebie też - uśmiechnął się chłopiec - bardzo ładna - szepnął do mnie.
- Wiem - odszepnąłem na co blondynka cicho zachichotała.
- Max - usłyszeliśmy głos matki bruneta. Spojrzeliśmy na kobietę i zobaczyliśmy, że czeka na syna przed otwartymi drzwiami gabinetu lekarza.
- Muszę iść - powiedział i ruszył w stronę blondynki.
- Poczekaj - zatrzymałem go - daj to mamie i powiedz, żeby dzwoniła jak będzie miała jakiś problem - powiedziałem wręczając mu karteczkę, na której wcześniej zapisałem mój numerem. Chłopiec uśmiechnął się i podbiegł do swojej rodzicielki:
- Jesteś tak pomocny, czy po prostu podoba ci się jego matka? - Zapytała moja dziewczyna kiedy ruszyliśmy do wyjścia.
- A ty masz mnie za takiego chuja, czy jesteś tak zazdrosna? - Spytałem obejmując ją ramieniem.
- Powiedzmy,że to pierwsze - odparła z uśmiechem.
- Dzięki - zaśmiałem się - a tak serio to jest mi go szkoda, bo nie ma ojca - wyjaśniłem - czym w ogóle przyjechałaś? - Zapytałem zmieniając temat.
- Autobusem - powiedziała.
- Żartujesz? - Spytałem ściągając brwi.
- Nie - odparła - jak raz przewieziesz swoją snobistyczną dupę komunikacją miejską to nic ci się nie stanie - dodała widząc moją skwaszoną minę.
Jade
W poniedziałek, na przerwie obiadowej, usiadłyśmy z Olivią, Zoe i Dianą przy naszym stoliku i czekałyśmy na chłopców, którzy przebierali się po W-F-ie*. Po chwili do stołówki wpadli: naburmuszony Niall wraz z załamanym Harrym, który prawdopodobnie musiał wysłuchiwać jego zrzędzenia, a tuż za nimi roześmiani Louis, Austin i Liam. Dosiedli się do nas, po czym Niall położył dłonie na stole i opar na nich głowę:
- A tobie co? - Zapytałam widząc jego rozpacz, chociaż nie do końca wiedziałam o co chodzi.
- Wiedziałaś, że na balu będziemy tańczyć walca angielskiego? - Zapytał podnosząc na mnie wzrok.
- Oczywiście, jak co roku na balu ostatnich klas - odparłam.
- Ale ja nie chcę, nie umiem tańczyć - zajęczał.
- Przestań, to będą tylko podstawowe kroki - zaśmiałam się.
- Łatwo ci mówić. Nie każdy, tak jak ty, tańczy od urodzenia - burknął.
- Dobra, koniec, umówcie się na jakąś prywatną lekcję i będzie spokój - zarządził, zmęczony tematem, Harry.
- Okej, idę po żarcie - powiedział blondyn przerzucając nogę nad ławką i wstał z miejsca - a ty nie zamierzasz nic jeść? - Zapytał patrząc na mnie.
- Czekałam na ciebie, bo nie chce mi się stać w kolejce - uśmiechnęłam się słodko.
- Co chcesz? - Westchnął niebieskooki.
- Cokolwiek - odparłam - kocham cię - krzyknęłam, kiedy odchodził.
- Ja ciebie też - odkrzyknął przez ramie.
- Nie wierzę, że jeszcze nie dawno obrzucaliście się nawzajem błotem, a teraz tylko się uśmiechniesz, a on mięknie - zaśmiała się Olivia. Po chwili Niall wrócił z naszym jedzeniem, trochę mniej wkurzony niż wcześniej. W miłej atmosferze zjedliśmy obiad i wróciliśmy na lekcje
*mam nadzieję, że dobrze odmieniłam.

środa, 4 maja 2016

17."Dziękuję, że mogę tam być"


Za błędy przepraszam, rospzdział niesprawdzony.
Niall
Ratownicy jak najszybciei przywieźli do szpitala, po czym długim korytarzem przewieźli mni salę operacyjną. Czułem, że nie jest ze mną najlepiej i bałem się najgorszego:
- Powie pan mojej dziewczynie, że ją kocham? - Ostatkiem sił zwróciłem się do mężczyzny w zielonym fartuchu.
- Sam jej to powiesz - odparł z uśmiechem lekarz. Dalej nie czułem i nie słyszałem już nic, kompletna ciemność. Trwałem w jakimś dziwnym zawieszeniu, chciałem wrócić do swojeg życia, ale nie mogłem, bo moje ciało nie chciało współpracować z mózgiem. Po pewnym czasie, całkowitej ciemności, dostrzegłem malutkie światełko, które z każdą chwilą było coraz bliżej mnie. Bałem się, ale byłem gotowy na śmierć, kiedy dostrzegłem kogoś, kogo nigdy bym się nie spodziewał. Przede mną stał mężczyzna, którego brakowało mi przez ostatnie dwanaście lat, mój ojciec. Podszedłem do niego i mocno go przytuliłem, czułem się bezpecznie, czułem się jak małe dziecko:
- Tato, co ty tu robisz? - Zapytałem odsuwając się od niego.
- Chce jabłukoc - odparł z uśmiechem.
- W czym? - Spytałem marszcząc brwi.
- Spójrz - wskazał na jasną plamę przed nami stając obok mnie - możesz iść tam ze mną i już nigdy niczym się nie martwić, albo wrócić i żyć z ludźmi, których kochasz. Co wybieżesz? - Powiedział patrząc na mnie.
- Kocham cię i tęsknię za tobą, ale nie mogę ich zostawić - odparłem.
- Dobry wybór. Ja niestety takiego nie miałem - powiedział uśmiechając się smutno.
- Dziękuję, że mogę tam być - powiedział.
- Nie ma za co, zrozumiesz, kiedy będziesz miał własne dzieci - powiedział i ruszył w stronę jasności - a i trzymaj się tej dziewczyny, ona naprawdę cię kocha - dodał odwracając się w moją stronę.
- Ja też ją kocham - odparłem na co mężczyzna uśmiechnął się i zniknął, a mnie ponownie ogarnęła ciemność.
Jade
Jak codzień szłam przez szpitalny korytarz niosąc torbę z jedzeniem w dłoni. Jednak tego dnia z mojej twarzy zniknął smutek, a na jego miejscu pojawiły się radość i nadzieja. Weszłam do sali, w której leżał Niall i zauważyłam Harry'ego śpiącego na czarnej kanapie. Brunet od półtorej tygodnia mieszkał w szpitalu, chodził tylko do mojej ciotki, Megan, która mieszkała dwie ulice dalej, żeby się umyć. Oboje od dnia wypadku nie byliśmy w szkole, ale dogadaliśmy się z dyrektorem i naszymi przyjaciółmi, którzy obiecali nam przynosić materiały. Ja w przeciwieństwie do Stylesa spałam w domu, codziennie gotowałam, przynosiłam obiad do szpitala i jadł razem z zielonookim:
- Wstawaj - krzyknęłam rzucając niego czapką i postawiłam jedzenie na stoliku.
- Która godzina? - Wymamrotał w kanapę.
- Dziesięć po pierwszej - odparłam siadając obok niego.
- Rano? - Zapytał kładąc się na plecac i głupio się uśmiechając.
- Oczywiście - powiedziałam sarkastycznie - dobra, wstawaj, zjesz coś - powiedziałam wstając z miejsca. Chłopak poniósł się do pozycji siedzącej i wziął ode mnie LuchBox ze spagetti. Brunet od razu zaczął jeść, a ja, grzebiąc w moim posiłku, zaczęłam mu się przyglądać. Jego twarz zbladła, tęczówki zmatowiały, a pod oczami pojawiły się ogromne sińce:
- Czemu tak na mnie patrzysz? - Zapytał z ustami pełnymi jedzenia.
- Wyglądasz okropnie - odparłam.
- Dzięki - zaśmiał się.
- Harry, idź do domu, wyśpij się - poprosiłam.
- Nie, Niall jest jak mój brat. Nie zostawię brata - odparł szybko. 
- Proszę cię, możesz nawet spać u Megan - powiedziałam.
- Nie, do puki nie mu się nie poprawi to niruszam się stąd - odparł.
- Właśnie, spotkałam lekarz na korytarzu i powidział, że wyniki Nialla są coraz lepsze i jeżeli dalej tak będzie to za parę dni będą go wybudzać - powiedziałam entuzjastycznie.
- To fantastycznie - uśmiechnął się szeroko.
- To znaczy, że teraz pójdziesz wyspać się jak człowiek w normalnym łóżku? - Zapytałam.
- Niech będzie - westchnął unosząc prawą rękę w geście obronnym.
Niall
Nagle ciemność, która ogarniała zaczęła się rozwiewać i zoczyłem światło. To nie było to samo światło co ostatnio, nie bałem się. W końcu poczułem, że odzyskuję kontrolę nad swoim ciałem. Udało mi się otworzyć oczy, ale od razu je zamknąłem, ponieważ oślepiła mnie jasność panująca w pomieszczeniu:
- Niall, słyszysz mnie? - Usłyszałem stłumiony głos Jade. Ponownie otworzyłem oczy i wtedy moją dziewcznę i przyjaciela z przejęciem i radością wamalowanymi na twarzy.
- Gdzie jestem? - Zapytałem oszołomiony.
- W szpitalu, miałeś wypadek, pamiętasz? - Odparł Harry.
- Tak, ile byłem nieprzymny, który mamy rok? - Powiedziałem.
- Minęło tylko dwa tygodnie, nie przesadzaj - zachichitała Jade.
- Patrząc na Harry'ego myślałem, że minęło jakiś pięć lat - powiedziałem uśmchając się.
- Też byś tak wyglądał gdybyś dws tygodnie mieszkał kanapie w szpitalu - odparł brunet.
- Tak jakby mieszkam w szpitlu - zaśmiałem się.
- Widzę, że humor dopisuje, a to dobry znak - odezwał się lekarz, którego wcześniej nie zauważyłem - więc wyniki są dobre, krwiak w mózgu się wchłonął, wszystk narządy działają i myślę, że za dwa dni będziesz mógł iść do domu - wyjaśnił.
- Czyli 48 osiem godzin, jak na policji. Tylko tutaj łóżka są wygodniejsze - zaśmiłem się.
- Skąd wiesz jakie są łóżka na komisariacie - Zapytała Jade.
- Nie raz mnie zamknęli na 48, głównie za bójki - wyjaśniłem, dziewczna przewrciła oczami, na co cicho się zaśmiałem - a co moją lewą nogą? - Zwróciłem się do lekarza.
- Złamanie w kolanie. Ponosisz gips przez cztwery tygodnie i będzie dobrze - powiedział.
- A będę mógł grać? - Zapytałem niepokojem.
- Teraz tak, ale najmniejsza kontuzja tego kolana i możesz zapomnieć o profesjonalnej grze -wytłumaczył - dobra, a teraz odpoczywaj powiedział i ruszył do wyjścia - właśnie - zatrzymał się w drzwiach - miałeś jej coś powiedzieć - powiedział wskazując na Jade, mrugnął do mni i wyszedł z sali.
- Co miałeś mi powiedzieć? - Zapytała czrwonowło... blondynka.
- Że cię kocham - odparłem z uśmichem i złapałem ją za dłoń.
- Też cie kocham - powidziała i delikatnie pocałowała moj usta - i bałam się, że już nigdy teg od ciebie nie usłyszę - dodała kładąc głowę na moim ramieniu.
- A mnie kochacie? - Wtrącił się Harry.
- Tak, Harry, ciebi też kochamy - powiedeliśmy razem.
- Ooo, ja was też - powiedział chłopak przytulając się do nas.
Jade
Wieczorem wróciłam do domu i szczęśliwa wpeszłam do kuchni, gdzie zastałam moją mamę. Chwyciłam jabłko z koszyka i usiadłam przy wyspie kuchennej. awet nie zauważyłam, kiedy moja rodzicielka usiadła obok mnie dwoma kubkami herbaty w dłoniach:
- Co sprawiło, że jesteś dziś tak radosna? Dawno cię takiej nie widziałam - powiedziała stawiając przede mną jeden kubków.
- Wybudzili dzisiaj Nialla i za dwa dni będzie mógł wrócić do domu - odparłam i wzięłam łyk herbaty.
- To świetnie, nie mogłam już patrzeć jak się zamartwiasz. Przyzwyczaiłam się, że przez niego płaczesz, ale nie myślałam, że kiedy kolwiek będesz się o niego martwić - Powiedziła kobieta.
- Mamo, ale nie mów nigdy Niallowi, że wszystko co robił i mówił przezostatnie dwa lata jakiś sposób mnie raniło - poprosiłam owijajądłonie dookoła kubka.
- Dlaczego? - Zapytała zdziwiona.
- Nie chcę, żeby czuł, że miał nade mną jakąkolwiek przewagę. Kocham go, ale czasami jest naprawdę irytujący i upierdliwy - wytłumaczyłam.
- To jak ty - zaśmiała się blondynka, na co rzuciłam jej mordercze spojrzenie - dobra, nie powiem mu - dodała po chwili.
- Wróciłem - słyszeliśmy krzyk ojca z przedpokoju. W końcu przestałam bać się tego głosu i jego powroty sprawiały mi przyjemność:
- Cześć dziewczyny, słyszałem, że wybudzili Nialla - powiedział mężczyzna wchodząc do pomszczenia.
- Skąd wiesz? - Zapytałam, a on w tym czasie nalał sobie soku.
- Jestem policjantem, ja em wszystko - odparł zabawniebporuszsjąc brwiami i pociągnął łyk ze szklanki.
- Czemu nigdy mi nie powdziałeś, że Niall nie raz sidział areszcie? - Zapytałam zmieniając temat.
- Po pierwsze, nie myślałem, że cię to interesuję, a po drugie, to były jakieś błachostki, wsadziliśmy go parę razy na 48 za bujki, albo picie alkoholu - odparł.
- A Harry? - Spytałam.
- Nie, on jest grzeczny. Raz mu się zdarzyło, ale z tego co wiem to krył tyłek Horanowi - wyjaśnił - a tak zmieniając temat, może zaprosiłabyś Nialla do nas na obiad? - Zaproponował.
- Świetnie, ale jak mudejmą gips. Wolę nie ryzykować - powiedzłam.
- Nie uwasz mi? - Zapytał z udawanym oburzeniem.
- Wam obu nie ufam - odparłam.

16."Żebyś nie myślała, że jestem aż takim chujem"


Tekst pochylony = retrospekcja
Jade
Wpadłam do domu i od razu pobiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam bluzę razem z telefonem i zdjęciami na krzesło stojące przy biurku, wzięłam prysznic, przebrałam się w czyste ubrania i związałam włosy w koka. Wyszłam z łazienki, odłożyłam komórkę i zdjęcia na biurko, założyłam bluzę i usiadłam na krześle zarzucając kaptur na głowę. Wpatrywałam się w obie fotografie leżące na moim biurku i w pewnym momencie przypomniałam sobie o prezencie, który dostałam od mamy na osiemnaste urodziny, więc gwałtownie wysunęłam szufladę biurka i zaczęłam przegrzebywać jej zawartość. W końcu z czerwonego pudełeczka po skittlesach wyciągnęłam mały kluczyk.
Obudziłam się wcześnie rano, szybko założyłam na siebie jeansowe szorty, biały crop top oraz szary kardigan, zrobiłam delikatny makijaż i zeszłam na dół, gdzie zastałam moja mamę krzątającą się po kuchni:
- Hej, mamo - powiedziałam siadając przy stole.
- Cześć, kochanie, wszystkiego najlepszego - uśmiechnęła się do mnie zamykając lodówkę.
- Gdzie są wszyscy? - Zapytałam.
- Austin i Liz jeszcze śpią, a tata wyszedł do pracy - odparła wlewając wrzątek do kubków po czym postawiła jeden z nich przede mną.
- Całe szczęście - mruknęłam owijając palce wokół kubka.
- Jade, to jest twój ojciec - westchnęła moja matka.
- Przestał nim być, kiedy pierwszy raz mnie uderzył - krzyknęłam.
- Dobrze, spokojnie. Do puki nikogo nie ma, to dla ciebie - powiedziała stawiając przed mną czarne pudełeczko. Wzięłam przedmiot do ręki, uchyliłam wieczko i zobaczyłam mały kluczyk:
- Co to jest? - Spytałam marszcząc brwi.
- Kluczyk do starej, drewnianej skrzynki, która stoi na strychu pomiędzy twoimi rzeczami - wytłumaczyła.
- A co w niej jest? - Zapytałam zaciekawiona.
-To niespodzianka, ale obiecaj mi, że otworzysz ją, kiedy stwierdzisz, że to właściwy moment - poprosiła.
- Dobrze - odparłam wsadzając kluczyk do pudełeczka po czym wrzuciłam je do kieszeni swetra.
- Dobra, idę na zakupy. Chcesz coś? - Powiedziała wstając od stołu.
- Wiesz co? Daj mi listę, sama pójdę - odparłam po czym dopiłam herbatę. Kobieta bez słowa nabazgrała kilka produktów na małej karteczce i podała mi ją razem z pieniędzmi. Ruszyłam do przedpokoju, wciągnęłam czarne Vansy na nogi i wyszłam z domu. Po kilku minutach dotarłam do pobliskiego sklepu, chwyciłam koszyk i zaczęłam szukać produktów z listy. Kiedy znalazłam wszystkie produkty, które miałam wypisane na kartce, ruszyłam do alejki ze słodyczami, żeby kupić skittlesy. Już wyciągałam rękę po ostatnie pudełko jakie stało na półce, ale ktoś mnie ubiegł. Spojrzałam na osobę stojącą obok mnie i zobaczyłam Nialla Horana:
- Miałam nadzieję, że chociaż w wakacje nie będę musiała cię oglądać - mruknęłam.
- Ciebie także miło widzieć - powiedział sarkastycznie wrzucając cukierki do koszyka.
- Miałam zamiar to kupić - wskazałam na czerwone pudełko, które wylądowało tuz obok paczki papierosów.
- Kto pierwszy ten lepszy, słońce - zaśmiał się, wyminął mnie i ruszył do kasy. Poszłam jego śladem i stanęłam w kolejce, niestety, tuż za nim. Przez cały czas nie odzywaliśmy się do siebie. W końcu dotarłam do kasy, zapłaciłam za zakupy i ruszyłam szyłam do wyjścia. W drzwiach zderzyłam się z Niallem, który wychodził w tym samym momencie, zgromiłam go tylko wzrokiem i wyszłam ze sklepu. W drodze do domu poczułam, że mam coś w prawej kieszeni swetra. Zatrzymałam się, włożyłam dłoń do kieszeni i po chwili wyjęłam czerwone pudełeczko z cukierkami, na którym widniał czarny napis:
"Żebyś nie myślała, że jestem aż takim chujem.
P.S. Wszystkiego najlepszego"
Uśmiechnęłam się do siebie, wrzuciłam pudełko z powrotem do kieszeni i ruszyłam dalej.
Zaśmiałam się pod nosem na to wpomnienie i wrzuciłam pudełko, to samo, na którym Horan pierwszy raz okazał jakieś ludzkie odruchy, do szuflady. Zbiegłam na dół, wpadłam do kuchni i zaczęłam szukać kluczy na strych. Kiedy w końcu znalazłam odpowiedni przedmiot złapałam go w dłoń, wbiegłam na górę, otworzyłam klapę w suficie, z której wysunęły się schody i wdrapałam się na strych. Znalazłam pudełka z moim rzeczaminz dzieciństwa, których było dosyć sporo, poniemaż moja kolekcja pluszaków była pokaźna. Odstawiłam wszystkie kartony na bok i zobaczyłam średnich rozmiarów, drewnianą skrzynkę. Usiadłam po turecku na podłodze, włożyłam kluczyk do zamka, przekręciłam i podniosłam pokrywe. W środku leżał stos moich starych ubrań, pomiędzy którymi znalazłam granatową bluzę Nialla. Poznałam ją po białej literce "H" wyszytej po lewej stronie na wysokości klatki piersiowej:
- To takie snobistyczne - zaśmiałam się na ten widok. Położyłam ubranie na kolanach. Ponownie zajrzałam do skrzyni i pod szarą sukienką zobczyłam gruby album ze zdjęciami. Wzięłam przedmiot do ręki i otworzyłam na pierwszej stronie, na której widniało moje zdęcie Austinem i Louisem, kiedy szliśmy do przedszkola. Zauważyłam, że jest kilka odzielonych od reszty niebieskimi karteczkami samoprzylepnymi. Przekartkowałam album aż w końcu dotarłam do pierwszej oznaczonej strony, na której zobaczyłam zdjęcia ty samuch dzieci co na fotografi od pani Horan, czyli moje i Nialla. Przerzucałam po kolei kartki dokładnie przyglądając się każdemu zdjęciu. Nie mogłom uwierzyć, że przez kłutnię naszych ojców zmarnowaliśmy tyle lat, które mogliś spędzić razem. Może gdyby tata i pan Horan nadal się przyjaźnili to Niall nie leżałby w szpitalu. Po paru minutach spędzonych na strychu wrzuciłam ubrania z powrotem do skrzyni, chwyciłam bluzę oraz album i zeszłam na dół zamykając za sobą klapę na klucz.
            Siedziałam na szpitalnym krześle przy łóżku Nialla w jednej ręce ściskając dłoń blondyna, a w drugiej kawałek granatowego materiału. Po chwili drzwi do sali delikarnie się uchyliły i w progu zobaczyłam Austina i Louisa. Tomlinson bez namysłu złapał krzesło stojące pod ścianą, usiadł obok mnie i przyciągnął do siebie. Mocno się w niego wtuliłam i położyłam głowę njeg ramieniu, a po moich polczkach zaczęły lecieć łzy. Po chwili usłyszałam jak Austin stawia krzesło po mojej drugiej stronie, po czym owinął ramiona wokół mojej talii i położył głowę na mojej:
- Dziękuję, że jesteście. Kocham was - szepnęłam mocniwj zaciskając pięść na dziecięcej bluzie.
Witam,
jescze trochę i "Pink Rose" będzie miało 1000 wyświtleń. Pamiętam jak jeszcze niedawno czekałam aż dobije do "Destiny" i "The Wife Of My Friend". Nawet nie wiecie jak się cieszę, że Wam się podoba i że doceniacie moją pracę, dziękuję.
Myślę, żeby na 1000 wyświetleń zrbić coś specjalnego, ale jszcznie wiem. Może jakiś one shot.
Pozdrawiam, mordeczki. 👋😜