wtorek, 19 kwietnia 2016

15."Nie płacz. Jade, nie płacz"

Jade
            Około 22:00 pielęgniarka poinformowała mnie, że niestety muszę opuścić salę. Wróciłam załamana do domu i jedyne na co miałam ochotę zamknąć się w swoim pokoju i płakać. Trzasnęłam drzwiami wejściowymi, rzuciłam czarne Vansy (które, swoją drogą, należały do May) pod ścianę i zaczęłam wlec się po schodach:
- Jade, jak się czujesz? - Kiedy byłam w połowie drogi na górę usłyszałam głos mojego ojca. Odwróciłam się i spojrzałam na niego zapuchniętymi od płaczu oczami.
- No nie wiem, mój chłopak leży w śpiączce i są duże szanse, że umrze, więc czuję się świetnie - rzuciłam sarkastycznie.
- Mogę coś dla ciebie zrobić? - Zapytał spokojnie.
- Sprowadzisz mi tu Austina albo Louisa? - Mruknęłam.
- Niestety, ale nie - westchnął.
- No właśnie - odparłam, odwróciłam się na pięcie i wbiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko, wtuliłam twarz w poduszkę i wybuchnęłam płaczem. Po kilku minutach postanowiłam zadzwonić do brata, usiadłam na łóżku i zaczęłam intensywnie myśleć nad położeniem mojego telefonu. Po chwili przypomniałam sobie, że rano zostawiłam go na szafce nocnej w pokoju Nialla. Podniosłam się z łóżka, wciągnęłam czerwone Conversy na nogi zbiegłam na dół i złapałam w dłoń Vansy May:
- Gdzie idziesz? - Zapytał ojciec wychodząc z kuchni.
- Idę do domu Nialla, zostawiłam tam komórkę. Przy okazji zobaczę jak się czuje jego matka i oddam May buty - odparłam.
- Dobrze, ale nie wracaj późno - uśmiechnął się delikatnie i wrócił do kuchni. Wyszłam z domu i powoli zaczęłam kierować się w stronę domu Horanów. Po około dwudziestu minutach dotarłam na miejsce, stanęłam na werandzie i zadzwoniłam dzwonkiem. Drzwi uchyliły się i zobaczyłam mamę Nialla zaszklonymi i zapuchniętymi od płaczu oczami oraz czarnymi strugami tuszu na policzkach.
- Jade, co ty tu robisz, kochanie? - Zapytała ocierając dłońmi policzki.
- Przyszłam po mój telefon, oddać May buty i zobaczyć jak się pani trzyma - odpowiedziałam podnosząc do góry buty, które trzymałam za sznurówki.
- Wejdź napijesz się herbaty? - Spytała odsuwając się delikatnie od drzwi.
- Chętnie - uśmiechnęłam się przechodząc obok niej. Odstawiłam Vansy na szafkę z butami i ruszyłam za kobietą do kuchni. Usiadłam przy stole, na tym samym krześle co zawsze i patrzyłam jak czarnowłosa nalewa wody do czajnika i stawia na kuchence. Kobieta odwróciła się do przodem i oparła dłońmi o blat znajdujący się za jej plecami:
- Jak się czujesz, kochanie? - Zapytała uśmiechając się delikatnie.
- Dobrze, dziękuję. A pani? - Odwzajemniłam jej gest.
- Ja także, dziękuję - Odparła i odwróciła się, kiedy czajnik zaczął wydawać charakterystyczny pisk.
- Dlaczego nie przyszła pani do szpitala? - Zapytałam patrząc jak kobieta zalewa herbatę wrzątkiem.
- Przyszłam - odparła stawiając przede mną kubek i  usiadła na krześle - rozmawiałam z lekarzem, ale nie chciałam patrzeć na niego w tym stanie. Zrozum mnie, wystarczy, że musiałam patrzeć na śmierć jego ojca - wyjaśniła.
- Rozumiem - powiedziałam łapiąc ją za dłoń i delikatnie się uśmiechnęłam delikatnie.
- Poczekaj, pokażę ci coś - uśmiechnęła się wstając od stołu. Po chwili wróciła niosąc zdjęcie, które z uśmiechem włożyła mi do ręki. Spojrzałam na fotografię i zobaczyłam na nim chłopca w dresach i białej koszulce oraz dziewczynkę w błękitnej sukience i granatowej bluzie bawiących się w piaskownicy. Kiedy lepiej przyjrzałam się temu zdjęciu rozpoznałam dziewczynkę:
- To ja - powiedziałam wskazując na małą brunetkę - a ten chłopiec to... to Niall? - Zapytałam.
- Tak, to wasze pierwsze wspólne zdjęcie. Powiedziałaś wtedy, że jest ci zimno, ale twoja mama nie miała dla ciebie żadnej bluzy, więc Niall postanowił dać ci swoją - wyjaśniła z uśmiechem.
- Dżentelmen od małego - zaśmiałam się - mogę zabrać to zdjęcie? -Zapytałam.
- Oczywiście, jest twoje - odparła.
- Dziękuję, skoczę na górę po telefon i wrócę do domu - powiedziałam wstając od stołu.
- Dobrze, kochanie - odparła zbierając kubki ze stołu. Wbiegłam po schodach na piętro i skierowałam się do sypialni blondyna. Uchyliłam drzwi i ujrzałam pokój, który wyglądał dokładnie tak samo jak rano: czarna pościel na wielkim łóżku, buty porozrzucane po podłodze i ulubiona, szara bluza Horana wisząca na krześle. Podeszłam do biurka, chwyciłam bluzę w dłoń i zarzuciłam ją na plecy. Usiadłam na łóżku, wzięłam do ręki karteczkę od Nialla i dopiero wtedy zauważyłam, że z tyłu także jest coś napisane:
"Zajrzyj do szuflady"
Położyłam kartkę, razem ze zdjęciem, na szafce i wysunęłam z niej szufladę, w której znalazłam położone do góry nogami zdjęcie. Wzięłam je do ręki i przeczytałam napis który znajdował się z tyłu:
"Po prostu chciałem zobaczyć jak się wściekasz. Nawet nie wiesz jaka jesteś wtedy urocza"
Uśmiechnęłam się do siebie, bo przypomniałam sobie weekend, który spędziliśmy razem nad morzem. Odwróciłam kartkę na drugą stronę i zobaczyłam zdjęcie moje i Nialla, które zrobiłam, kiedy siedzieliśmy na plaży przy ognisku. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu, odłożyłam zdjęcie na szafkę, podniosłam urządzenie i nacisnęłam zieloną słuchawkę:
- Halo? - Powiedziałam przykładając komórkę do ucha, a mój głos delikatnie się załamał.
- Jade, co się stało? - zapytał z troską Austin.
- Jest z tobą Louis? - Spytałam siadając po turecku na łóżku.
- Jest - odparł zdziwiony.
- To weź na głośnik - powiedziałam.
- Cześć, słońce - usłyszałam wesoły, jak zawsze, głos Louisa.
- Niall jest w szpitalu - odparłam i wybuchnęłam płaczem.
- Nie płacz. Jade, nie płacz - powiedział spokojnie, ale spokojnie Lou - uspokój się i powiedz nam co się stało - dodał.
- Pokłóciliśmy się, wybiegłam z domu, on poszedł za mną i potrącił go samochód - wyjaśniłam kładąc się na łóżku.
- Ale nic mu nie jest? - Zapytał Austin.
- Jest w śpiączce farmakologicznej - odparłam.
- Dobra, siostra, my nie możemy dłużej gadać. Widzimy się jutro, kochamy cie - powiedział mój brat.
- Ja was też - odparłam, odłożyłam telefon na szafkę i wtuliłam twarz w poduszkę, która pachniała Niallem, czyli perfumami Dolce Gabbana i papierosami. Wślizgnęłam się pod kołdrę, zamknęłam oczy i nim się obejrzałam, zasnęłam.
            Otworzyłam oczy podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam przez okno. Marzyłam tylko o tym, żeby na balkonie zobaczyć blondyna palącego papierosa. Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki, gdzie umyłam zęby i zmyłam resztki makijażu. Wróciłam do pokoju zebrałam moje rzeczy z szafki nocnej i ruszyłam na dół. Do końca miałam nadzieję, że po wejściu do kuchni zobaczę Nialla smażącego jajecznicę, ale spotkałam tam tylko jego mamę:
- Dzień dobry - powiedziałam wchodząc do pomieszczenia.
- Witaj, kochanie. Wyspałaś się? - Uśmiechnęła się do mnie.
- Tak, dziękuję. I przepraszam, że zostałam na noc, ale jakoś tak... zasnęłam - powiedziałam.
- Nic się nie stało, to także twój dom - odparła.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się - a czy mogła bym pożyczyć tę bluzę? - Zapytałam wskazując na ubranie, które miałam na sobie.
- Oczywiście, raczej nikomu się teraz nie przyda - odpowiedziała uśmiechając się smutno.
- Dziękuję, to ja już wrócę do domu. Do widzenia - powiedziałam.
- Do zobaczenie - usłyszałam głos czarnowłosej i wyszłam z domu.
___________________________________________________
Hej,
tak przy okazji pozdrawiam wszystkich trzecioklasistów, którzy (tak jak ja) jutro piszą egzaminy gimnazjalne. Wiem, że trochę późno, ale na Wattpad rozdział był w niedzielę.

niedziela, 10 kwietnia 2016

14."Myślisz, że jednym głupim "przepraszam" naprawisz wszystko?"

Jade
            Otworzyłam oczy, podniosłam się do pozycji siedzącej, rozejrzałam się po pokoju i zorientowałam się, że nie jestem u siebie. Po chwili przypomniałam sobie co wydarzyło się wczoraj i domyśliłam się, że jestem w pokoju Nialla. Na szafce nocnej zauważyłam mój telefon i przyklejoną do niego karteczkę. Wzięłam urządzenie do ręki i zaczęłam czytać napisany czarnym długopisem tekst:
"Maya pożyczyła Ci ubrania, leżą na prześle przy biurku, a łazienka jest po prawej"
Odłożyłam iPhone'a na szafkę złapałam czarne rurki i czerwoną koszulę w kratę i ruszyłam do łazienki. Wzięłam prysznic, zmyłam resztki makijażu z twarzy, umyłam zęby szczoteczką Nialla, ubrałam się i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni, gdzie Niall siedział na blacie i przeglądał coś w telefonie. Podniósł wzrok znad ekranu, spojrzał na mnie i uśmiechnął się:
- Witaj, słońce. Wyspałaś się? - Powiedział.
- Tak - mruknęłam uśmiechając się blado. Blondyn westchnął, zeskoczył z blatu i podszedł do mnie:
- Co się stało? - Zapytał kładąc dłonie na moich biodrach.
- Nic - odparłam ponownie się uśmiechając.
- Nie jestem głupi - powiedział poważnie.
- Głupio się czuję zwalając ci się na głowę - wyjaśniłam - dziękuję, że mnie przenocowałeś, ale wrócę do domu - dodałam i ruszyłam w stronę schodów.
- Nie - powiedział łapiąc mnie za nadgarstek - nie będziesz mieszkać z tym bydlakiem - dodał odwracając mnie w swoją stronę.
- Niall, to mój ojciec - powiedziałam cicho.
- Ojciec, który przyprowadza jakiegoś schlanego zboczeńca do domu. Nigdzie nie pójdziesz - krzyknął.
- Nie będziesz na mnie wrzeszczał - odparłam wyrywając rękę z jego uścisku i ruszyłam do drzwi. Wyszłam z domu, przeszłam przez podwórko i przebiegłam na drugą stronę ulicy. Słyszałam jak Niall mnie woła, ale nie zareagowałam. Następnie usłyszałam pisk opon i trzask, przerażający trzask, który oznaczał tyko jedno. Odwróciłam się i zobaczyłam czarny samochód ze śladami krwi na szybie, a parę metrów dalej leżał blondyn. Podbiegłam do niego i ulękłam na asfalcie, a w moich oczach momentalnie stanęły łzy:
- Niall, Niall, powiedz coś - załkałam głaszcząc go po włosach.
- Zawsze wierzyłem w przeznaczenie i teraz moje mnie dopadło - zaśmiał się cicho.
- Przestań pierdolić głupoty -powiedziałam zanosząc się płaczem.
- Jade, kocham cię - wyszeptał.
- Ja ciebie też - załkałam - Niall nie zasypiaj - dodałam widząc, że jego powieki opadają. Po około ośmiu minutach na miejscu pojawiło się pogotowie wezwane przez Mayę. Wezwałyśmy taksówkę i ruszyłyśmy do szpitala. Ręce pociły mi się jak w trzydziestostopniowy upał, w środku wszystko mi się trzęsło, a świat cały był rozmazany od łez. Wbiegłyśmy z Mayą do szpitala i od razu udałyśmy się do recepcji gdzie pielęgniarka poinformowała nas, że Niall jest w trakcie operacji. Pobiegłyśmy pod blok operacyjny i od razu usiadłam na podłodze podciągając kolana do klatki, a Maya zaczęła wzdłuż korytarza. Po jakimś czasie niebieskooka poinformowała mnie, że jedzie do domu się przebrać i dopiero wtedy zorientowałam się, że Brooks ma ba sobie piżamę. Zostałam sama na szpitalnym korytarzu czekając, aż za metalowych drzwi wyjdzie lekarz, który powie mi coś co mnie uspokoi, albo spierdoli moje życie do końca:
- Nie płacz, mała - usłyszałam zachrypnięty głos Harry'ego i poczułam jak mnie obejmuje. Przysunęłam się do niego i ułożyłam głowę na jego, a moje łzy wtapiały się w jego czarną koszulkę. Od czasu do czasu słyszałam jak pociąga nosem i czułam jak cały się trzęsie. Wiedziałam, że martwi się o Nialla tak samo jak ja, a może nawet bardziej. I siedzieliśmy przez około godzinę płacząc pod ścianą jak dwie cioty:
- Jadłaś śniadanie? - Zapytał nagle zielonooki.
- Nie - mruknęłam.
- Na dole jest barek, przyniosę ci coś - powiedział podnosząc się z podłogi. Chciałam zaprotestować i powiedzieć, że nie jestem głodna, ale zanim się obejrzałam chłopak już stał w windzie:
- Jade - usłyszałam męski głos i zerwałam się na równe nogi, kiedy przed sobą zobaczyłam mojego ojca.
- Czego chcesz? - warknęłam.
- Chcę porozmawiać - odparł spokojnie.
- A to coś nowego - sarknęłam - skąd w ogóle wiedziałeś gdzie jestem? - Zapytałam.
- Byłem u Nialla, jakaś szatynka mi powiedziała - powiedział.
- I stwierdziłeś, że dobijesz mnie jeszcze bardziej - warknęłam.
- Nie, chciałem przeprosić. Przemyślałem wszystko i doszedłem do wniosku, że przez ostatnie sześć lat byłem okropnym chujem.
- Tu akurat masz rację - wtrąciłam - ale myślisz, że jednym głupim "przepraszam" naprawisz wszystko?
- Wiem, że nie, ale wysłuchaj mnie chociaż - poprosił.
- Dobrze - westchnęłam siadając na krześle.
- Chce ci powiedzieć dlaczego nigdy nie pozwalałem wam się bawić z Niallem - zajął miejsce obok mnie.
- A więc słucham - spojrzałam na niego.
- Od małego przyjaźniłem się z Jamesem Horanem, ale skończyło się to w liceum. Na początku drugiej klasy zwolniło się miejsce kapitana drużyny piłkarskiej i obaj postanowiliśmy startować, ale nie chcieliśmy ze sobą rywalizować. James wymyślił zakład "Który pierwszy poderwie nową, wygrywa" i założyliśmy się. Oczywiście Horan jak zwykle wygrał - zaśmiał się na to wspomnienie - został kapitanem i miał fajną dziewczynę. Niestety jemu to nie odpowiadało, zawsze wolał codziennie mieć inną dziewczynę, przespał się z tamtą i zostawił ją. Pokłóciliśmy się i od tamtej pory ze sobą mnie rozmawialiśmy - zakończył.
- Ale nigdy nie myślałeś, żeby się z nim pogodzić? - Zapytałam.
- Myślałem, ale nie zdążyłem - westchnął - i dlatego nie dopuszczałem was do tej rodziny, najpierw nie chciałem z nim rozmawiać, a później nie chciałem o nim pamiętać, a Niall jest do niego bardzo podobny - wyjaśnił.
- Ale dlaczego przez ostatnie lata nami pomiatałeś? - Spytałam w końcu.
- Kiedy dostałem awans dowiedziałem się, że człowiek, który zabił Jamesa został uniewinniony. Zacząłem wyładowywać gniew, który czułem do tego człowieka na was i przyzwyczaiłem się do tego - wytłumaczył.
- Tato, ale ten człowiek nie zawinił - powiedziałam.
- Jak to? Przecież zabił człowieka - krzyknął mężczyzna.

- Niall opowiadał mi jak wyglądał ten wypadek. Po prosu grał z ojcem w piłkę na podwórku, ona wypadła na ulicę, Niall wybiegł po nią prosto pod samochód, a jego ojciec go odepchnął. Zginął ratując życie swojego dziecka - uśmiechnęłam się smutno.
- Jestem, kupiłem ci kawę i sałatkę - usłyszałam głos Stylesa.
- To ja idę, ale proszę wróć do domu - powiedział mężczyzna.
- Dobrze - odparłam na co się uśmiechnął i ruszył do windy. Zjedliśmy z Harrym śniadanie, wypiliśmy kawę i porozmawialiśmy trochę. Brunet opowiadał mi przygody swoje i Nialla, a po następnej godzinie czekania z sali operacyjnej wyszedł lekarz:
- I co panie doktorze, co z nim? - Zerwałam się z krzesła.
- Są państwo z rodziny pacjenta? - Zapytał.
- Nie, ale ja jestem prawnie upoważniony przez jego matkę - odparł Harry.
- Ma złamaną lewą rękę oraz naprawdę rozległe urazy wewnętrzne, usunęliśmy śledzionę i kawałek wątroby - wyjaśnił.
- Możemy z nim porozmawiać? - Spytałam.
- Niestety jego stan nie jest dobry i musieliśmy wprowadzić go w stan śpiączki farmakologicznej - odparł - a pani jest jego dziewczyną? - Zwrócił się do mnie.
- Tak, dlaczego pan pyta? - Zdziwiłam się.
- Bo w karetce odzyskał przytomność i cały czas mamrotał "Przekażcie mojej księżniczce, że do niej wrócę i spełnię wszystkie jej marzenia" - uśmiechnął się.
- Dziękuję - odwzajemniłam jego gest - możemy go chociaż zobaczyć? - Zapytałam.
- Jasne, leży w tamtej sali - wskazał na drzwi znajdujące się za moimi plecami i odszedł. Weszliśmy do środka i podeszliśmy do jego łóżka. Wyglądał strasznie z poobijaną twarzą, podpięty do tych wszystkich maszyn i z rurką intubacyjną w ustach. Czułam się okropnie wiedząc, że to ja go do tego doprowadziłam. Usiadłam na krześle obok jego łóżka i złapałam go za dłoń:

- To moja wina - powiedziałam cicho.
- To był wypadek - odparł Harry zajmując miejsce obok mnie.
- Gdybym na nie wyszła z tego domu, on by ze mną nie poszedł i nie wpadł pod samochód - wyjaśniłam. W końcu zrozumiałam Nialla, wiedziałam jak się czuł po wypadku ojca.
Hej,
W końcu jest kolejny rozdział. Nie mogłam pisać wcześniej, bo cały tydzień byłam chora.
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Gwiazdkujcie i komentujcie, bo to bardzo motywuje.

13."Tutaj jesteś bezpieczna"

Jade
            Wyszłam na boisko i zauważyłam Niall. Podeszłam do niego i bez słowa się w niego wtuliłam. Jego ciało było ciepłe i pachniał mieszanką perfum Dolce Gabbana i papierosów:
- Co się stało? - Zapytał poważnie mocniej mnie do siebie przyciągając.
- Nic, po prostu chciałam cię przytulić - wymruczałam w jego koszulkę
- Idą i nie są w dobrym humorze - powiedział patrząc w stronę wyjścia na boisko.
- To zaczynamy przedstawienie - zaśmiałam się - dawaj, przyczep się o coś - powiedziałam cicho.
- Ale o co? - szepnął.
- Nie wiem - powiedziałam - o długość sukienki, to zawsze działa - dodałam po chwili.
- Nie za krótka ta twoja sukienka? - Powiedział głośno.
- Sugerujesz, że jestem gruba i źle wyglądam? - Krzyknęłam odskakują od niego.
- Nie, bardzo mi się podobasz, ale niestety innym też - wyjaśnił.
- Co to ma znaczyć? - Zmarszczyłam brwi.
- To że nie chcę, żeby inni patrzyli na moją dziewczynę jak na kawał mięcha - wrzasnął - wyglądasz w tym jak dziwka - dodał, walnęłam go z liścia w  twarz i zaczęłam płakać.
- Mój ojciec miał racje, nie jesteśmy ze sobą nawet jeden dzień, a ty już zachowujesz się jak skurwiel - krzyknęłam.
- Dzieciaki, spokojnie - powiedziała pani Watson podchodząc do nas razem z mężem.
- Jak mam być spokojna, kiedy mój chłopak wyzywa mnie od dziwek - wyjąkałam.
- Oj, nie o to mi chodziło - westchnął blondyn przewracając oczami.
- Ja już dobrze wiem o co ci chodziło - warknęłam.
- Dobra idźcie do szatni i ochłońcie trochę zanim się pozabijacie - zarządził pan Watson. Razem z Niallem ruszyliśmy do szkoły. Gdy weszliśmy do środka chłopak zamknął drzwi, odwrócił się do mnie przodem i wybuchnęliśmy śmiechem. Poszliśmy do szatni chłopaków, usiedliśmy na podłodze opierając się plecami o ścianę i zaczęliśmy rozmawiać. Po chwili przerzuciłam nogi nad jego udami i zaczęliśmy przeglądać galerie w naszych telefonach śmiejąc się ze starych zdjęć. Po kilkudziesięciu minutach to do szatni wpadli chłopcy i dziwnie na nas spojrzeli:
- Co? - Zaśmiał się Niall.
- Nie wierzę, że tak szybko się pogodziliście - powiedział po chwili Harry.
- Nie kłóciliśmy się - wzruszyłam ramionami.
- Jak to? To co to było? - Zapytał Liam wskazując na drzwi wyjściowe na boisko.
- Udawaliśmy, bo nie chciało nam się trenować - wyjaśnił blondyn.
- Kurwa, ale ona płakała - krzyknął zielonooki wrzucając ręce w górę.
- Umiem płakać na zawołanie - zaczęłam płakać.
- Dobre - wyszczerzył się Hazz.
- Przydaję się - zaśmiałam się - dobra, idę się przebrać - powiedziałam, cmoknęłam blondyna w usta i ruszyłam do reszty dziewczyn. Kiedy weszłam do szatni przywitały mnie głośne brawa i śmiechy. Mogłam się się domyślić, że dziewczyny nie nabiorą się na tę szopkę. Jesteśmy jedną, wielką, cheerleaderską rodziną i wiemy o sobie wszystko:
- To było na prawdę dobre - zaśmiała się Zoe.
- Dzięki wam mieliśmy lżejszy trening, a Watsonowie chyba się pogodzili - powiedziała Perrie.
- Skąd wiedzieliście, że nie każą wam ćwiczyć, kiedy się pokłócicie? - Spytała Olivia przeciągając bluzkę przez głowę.
- Przypomniałam sobie jak pokłóciłaś się z Harrym - zaśmiałam się wciągając czarną spódnicę. Pośmiałyśmy się jeszcze chwilę, skończyłyśmy się ubierać, poprawiłyśmy makijaż i wyszłyśmy z szatni. Kiedy szłyśmy w stronę wyjścia na parking natknęłyśmy się na Nialla, Harry'ego i Liama:
- To co teraz robimy? - Zwróciłam się do niebieskookiego.
- Nie wiem jak ty, księżniczko, ale ja jadę po Mayę na lotnisko - odparł obejmując mnie ramieniem.
- Mogę jechać z  tobą? - Zapiszczałam.
- Możesz - zaśmiał się.
- A od kiedy nazywasz mnie księżniczką? - Uśmiechnęłam się i uniosłam jedną brew.
- Od dzisiaj - cmoknął mnie w nos.
            Droga na lotnisko nie trwała długo i po chwili siedzieliśmy na metalowych krzesłach i czekaliśmy, aż samolot z Dublina wyląduje:
- Twój ojciec nie będzie zły? - Zapytał nagle Niall.
- Pieprzyć mojego ojca - powiedziałam układając głowę na jego ramieniu na co chłopak zaśmiał się pod nosem. Byłam naprawdę zmęczona przez szkołę i zarwaną noc, więc zaczęłam przysypiać na ramieniu blondyna:
- Niall - usłyszałam krzyk jakiejś dziewczyny, dlatego podniosłam głowę i spojrzałam w stronę niebieskookiej szatynki, która biegła do nas z wielkim uśmiechem na twarzy i olbrzymią torba przewieszoną przez ramie. Blondyn poderwał się z krzesła, podniósł szatynkę do góry i zaczął kręcić wokół własnej osi:
- Cześć, młoda - powiedział stawiając ją na ziemi.
- A to kto? - Zapytała dziewczyna patrząc na mnie 
- To jest Jade, moja dziewczyna - powiedział - Jade to jest Maya, moja tak jakby siostra - dodał. Wstałam z miejsca i podałam May dłoń, którą uścisnęła z szerokim uśmiechem.
- Ile jesteście razem - Spytała na co oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Ile to już będzie? Jakieś 22 godziny? - Zaśmiał się Niall.
- Tak, myślę, że 22 już będzie - potwierdziłam dalej się śmiejąc.
- Dobra, wracamy - powiedział niebieskooki biorąc torbę od swojej siostry.
- Super, wieczór z tatusiem - powiedziałam ironicznie.
- Jeśli chcesz możesz spać u mnie - zaproponował chłopak.
- A chcesz mnie jeszcze zobaczyć? - zaśmiałam się.
- Jasne - odparł naciskając guzik otwierający samochód.
- To lepiej wrócę do domu - odparłam i wsiadłam do samochodu.
- Przesadzasz - powiedział zajmując miejsce kierowcy po czym odpalił samochód.
- Nie widziałeś go w furii - powiedziałam zapinając pas.
- A ostatnio? - Zapytał  wyjeżdżając z parkingu.
- To jeszcze nie była furia - westchnęłam.
- Ale pamiętaj, że u mnie zawsze masz miejsce - powiedział łapiąc mnie za rękę i uśmiechając się do mnie.
- Dobrze - uśmiechnęłam się i usłyszeliśmy dźwięk aparatu. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy uśmiechnięta twarz May:
- Jesteście tacy uroczy - zapiszczała pokazując nam zdjęcie naszych złączonych dłoni. 

Podjechaliśmy pod mój dom, wzięłam głęboki oddech, pożegnałam się Mayą i Niallem i wyszłam z samochodu. Z szybko bijącym sercem przeszłam przez podwórko i zatrzymałam się przed drzwiami. Odwróciłam się w stronę samochodu Nialla, a chłopak uśmiechnął się pokrzepiająco, pomachał do mnie i odjechał. Odetchnęłam głęboko, nacisnęłam klamkę i weszłam do środka:
- Gdzie byłaś? - zapytał surowo mój ojciec, kiedy weszłam do salonu.
- Odbierałam z Niallem jego przyrodnią siostrę z lotniska - uśmiechnęłam się tryumfalnie.
- Widzę, że jednak pchasz się w paszczę lwa - zaśmiał się ponuro.
- Akurat twoje zdanie najmniej mnie obchodzi - powiedziałam beznamiętnie rzucając się na kanapę.
- Jak sobie chcesz. Wychodzę - odparł i wyszedł z pomieszczenia. Wiedziałam, że wyjdzie na noc skoro mamy nie ma w domu, ale nie bardzo mi to przeszkadzało. Lubiłam być sama w domu, mogłam robić to na co nie mam czasu, kiedy jesteśmy w nim wszyscy. Ubrałam się w mój ulubiony stój domowy, czyli w koszulkę Austina i sportowe szorty, posprzątałam w szafie, ugotowałam na obiad to na co miałam ochotę, obejrzałam jakiś łzawy film i nadrobiłam Słodkie kłamstewka. O 22 postanowiłam jeszcze jeden odcinek Słodkich kłamstewek i iść spać. Kiedy byłam w połowie odcinka usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a następnie mojego ojca:
- Rozgość się - wybełkotał swoim pijackim głosem i usłyszałam jak idzie po schodach. Po chwili zauważyłam, że do pomieszczenia wchodzi jakiś schlany, stary facet o ciemnobrązowych oczach i czarnych włosach, na oko jakieś dziesięć lat strszy od mojego ojca. Ciemnowłosy mężczyzna usiadł obok mnie i położył dłoń na moim kolanie. Odsunęłam się na sam koniec kanapy i patrzyłam na niego przerażona. Powinnam od razu uciec, ale nie mogłam, moje ciało było sparaliżowane strachem i mięśnie nie chciały współpracować z mózgiem. Facet uśmiechnął się i przysunął się bliże mnie, przycisnął mnie do kanapy, jedną rękę włożył w moje majtki i zaczął bawić się moimi pośladkami, a drugą próbował rozpiąć mój stanik. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam wydać z ciebie ani jednego dźwięku, kiedy nadarzyła się okazja kopnęłam go w krocze. Mężczyzna zwinął się z bólu na kanapie, a ja poderwałam się do góry, złapałam ze stołu telefon i ze łzami w oczach wybiegłam z domu. Nie wiele myśląc skierowałam się do domu Nialla. Kiedy stanęłam przed drzwiami zadzwoniłam parę razy dzwonkiem i po chwili w drzwiach stanął mój blondyn. Gdy go zobaczyłam od razu się w niego wtuliłam i dalej płakałam w jego koszulkę.
- Jade, co się stało? Co ty tu robisz? - Zapytał głaszcząc moje włosy.
- Nie chcę tam wracać - wychlipałam.
- Nie musisz - szepnął - chodź do salonu - dodał prowadząc mnie w stronę dużego pokoju. Narzucił mi koc na ramiona, usiadł na kanapie i wciągnął na swoje kolana. Podciągnęłam nogi pod brodę, żeby przykryć je kocem i położyłam głowę na jego ramieniu. Niall cały czas mnie kołysał i głaskał moje nogi i ramiona. W jego objęciach czułam się tak bezpiecznie jak jeszcze nigdzie:
- Powiesz mi teraz co się stało? - Spytał cicho.
- Kiedy wróciłam do domu ojciec ogłosił, że wychodzi i cieszyłam się, bo to oznaczało, że nie wróci na noc, ale postanowił wrócić. Przyprowadził ze sobą jakiegoś kumpla i ten facet zaczął się do mnie dobierać - wyjaśniłam - on chciał mnie zgwałcić, Niall - dodałam szeptem.
- Tutaj jesteś bezpieczna - objął mnie mocniej i pocałował w czoło.
- Co się dzieję - usłyszałam kobiecy głos. Usiadłam okrakiem na kolanach Nialla i spojrzałam w stronę schodów, gdzie stały mama Nialla i Maya.
- Ja przepraszam, że przeszkadzam, ale nie mogłam zostać w domu - wyjąkałam.
- Spokojnie, kochanie, nie przeszkadzasz - uśmiechnęła się podchodząc do nas i pogłaskała mnie po włosach.
- To my będziemy w kuchni - powiedziała nagle Maya. Ponownie wtuliłam się w niebieskookiego i próbowałam uspokoić oddech. W pewnym momencie zamknęłam oczy i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
Niall
            Kiedy zauważyłem, że Jade zasnęła położyłem ją delikatnie na kanapie, nakryłem kocem i dołączyłem do mojej mamy i May. Wszedłem do kuchni, usiadłem z nimi przy stole i położyłem na nim głowę. Kiedy usiadłem prosto zauważyłem, że obie patrzą na mnie wyczekująco:
- Co? - Zapytałem.
- Co się stało? - Spytała delikatnie Maya.
- Kumpel jej ojca chciał ją zgwałcić - westchnąłem.
- Biedna dziewczyna - powiedziała cicho moja matka.
- Jej rodzina wraca dopiero w piątek. Mamo, nie masz nic przeciwko, żeby u nas została? - Spojrzałem na czarnowłosą.
- Jasne, że nie. Może zostać ile chce - odparła z uśmiechem.
- Dziękuję - pocałowałem ją w policzek - a teraz zaniosę Jade na górę i sam też się położę. Dobrano - powiedziałem i wyszedłem z pomieszczenia. Wziąłem czerwonowłosą na ręce i zaniosłem do swojego pokoju. Ułożyłem ją delikatnie na łóżku i nakryłem kołdrą. Wszedłem do łazienki, wziąłem prysznic, umyłem zęby i położyłem się obok mojej dziewczyny. Objąłem ją ramieniem, pocałowałem w głowę, wtuliłem twarz w jej włosy i zasnąłem.